Flaurka, Kilolek - ja właśnie też "żyję" teraz nieszczęściem przyjaciółki. z facetem kupę czasu - zakochana w nim 10lat, dziecko mówiło do niego 'tato', a on wymyślił "zostańmy przyjaciółmi". wiecznie miał jakieś problemy, a to dziecko nie jego biologiczne i nigdy nie pokocha (teraz oświadczył, że kocha bardziej niż ona i jeszcze jej dziecko odbierze), a to "życie jest okrutne, nie radzę sobie, zabiję się", ale spodziewałam się po nim czegoś więcej. Przyjaciółka doszła do momentu, że jego teksty doprowadzają ją do śmiechu - w końcu widzi jaki to pajac, ale kocha nadal. Najgorzej ma Mała (5lat). ona nie rozumie, co się stało i przyjaciółki nie chce zrozumieć. jest przekonana, że tatuś jej nie kocha i odszedł przez mamę, na którą jest ostro wkurzona. do tego wspaniała mamusia przyjaciółki i jej "a nie mówiłam?".
niech ludzie robią co chcą, ale jak krzywdzą dzieci, to aż mnie szlag trafia.
Kilolek - też miałam średnie podejście do mojego teraźniejszego związku. nie był nigdy intensywny, taki z fajerwerkami, ale od początku jakiś taki dojrzały (nie było zazdrości o poprzednie związki, dyskotek, walentynek). jesteśmy młodzi (23lata) i za sobą mamy 5,5 roku, ale jakoś sobie nie wyobrażam życia bez tego oszołoma. kiedyś ktoś mi powiedział, że miłość do kogoś jest równa złości jaką się czuje do tej osoby podczas kłótni - ja dostaję furii - dosłownie - wrzeszczę i nie panuję nad sobą, poźniej nie pamiętam nawet co mówiłam.
gorzej, że tak samo działa na mnie jego mamusia, a jej z pewnością nie kocham;p
Olisia, Joasia - trzymam kciuki!! za resztę oczywiście też
miałam iść dziś na badania, ale zaspałam:/ Misiek będzie się ciepał;p jakiś taki opiekuńczy się robi - nawet zaproponował, że mnie zawiezie (a jest po nocce). no nic - pójdę jutro, bo wizyta dopiero pojutrze. dziś wybierzemy się z Bartim kupić kubek na mocz, bo na ryzykanta (sikanie do niego w przychodni) mi się nie uśmiecha. kupimy jeszcze parę drobiazgów dla Bartiego i Hanulki.