Orchidea to widzę, że Twój jeszcze lepszy aparat niż nasza
mówimy na nią terrorystka
tak się małpa nauczyła wymuszać miauczeniem swoje... z nią jest związana długa historia, nie chce mi się opisywać (miała 1,5 roku jak do nas trafiła), kiedyś to nie był kot, tylko zastraszony futrzak, dopiero jak do nas trafiła to zaczął się z niej robić kot
chociaż niektórych rzeczy trudno jej nauczyć, czy w niej zmienić, np nie przyjdzie i nie położy się na kolanach, przymusem też nie da rady po się wyrywa, ale jest sukces bo można ją nosić na rękach i jak się ją głaszcze to zaczyna mruczeć
a z miauczeniem to wygląda tak, że jeszcze kilka miesięcy temu ten kot praktycznie nie miauczał... teraz nad ranem domaga się jedzenia, a jak poje to trzeba ją wypuścić na pole :] potrafi o 3-4 nad ranem miauczeć tak strasznie, że mam ochotę jej coś zrobić
tak samo wieczorami, miauczy żeby ją puścić, bo uwielbia buszować po podwórku, w dzień to tylko jak pada siedzi w domu
i patrzy się na ciebie takimi oczami jak miał kot ze Shreka i jak jej nie uwielbiać?
w nocy też potrafi zbudzić smyrając zimnym nosem po buzi, i takim swoim specyficznym mruczeniem, nie potrafię tego nawet opisać, ale jak jest zadowolona to tak z nami rozmawia
przypomina to trochę gruchanie gołębi
albo głowę wpycha pod rękę bo uwielbia jak się ją smyra po głowie i pod brodą
czasami budzę się a ona leży przytulona do mojego tułowia, albo najlepsze jak się układa, to najpierw sobie ubija łapkami miejsce, oczywiście pazurki są na wierzchu :] a jak się już ułoży to wachluje tym swoim skunksim ogonem
czasem po buzi
oo albo rzuca się na łóżko tak bokiem i też czasami prosto na rękę i potrafi zasnąć z głową na ręce
a jak zbiega po schodach to tylko dudni
na początku jej obecnosci u nas, bardzo często sprawiała nam psikusy... nie zlicze ile kabli przegryzła, albo ile razy się gdzieś zsikała... do tej pory np potrafi zsikać się na jednym jedynym dywaniku któy mam w kuchni... a raczej miałam, bo już nie mam siły do niej i już go nie kładę, nie pasuje jej ten dywanik i mimo że kuwetę ma niedaleko, to zsika się na nim :|
eh dużo mogłabym by pisać, ale to nie wątek o tym
Madziku ja też kiedyś za kotami specjalnie nie przepadałam, jak marzyłam o czworonogu to zawsze w myślach pojawiał się pies, ale przez mieszkanie w bloku moi rodzice (a raczej mama) nigdy nie zgodzili się na czworonoga, dopiero teraz jak mieszkam z mężem mam swojego wymarzonego futrzaka
kiedyś jeszcze dojdzie Labrador
ale to jak Synek będzie miał z 6-7 lat, i teraz nie wyobrażam sobie życia bez futrzaka
kasiadz brytyjczyki też mi się bardzo podobają
ale mąż zawsze o norwegu marzył i akurat tak nam się trafił
a że mi się podobał to czemu mieliśmy nie wziąć pod opiekę?
a z tego co kiedyś czytałam i słyszałam to brytyjczyki są trochę nudne... tzn takie leniwe i spokojne z natury, tak?
my mamy ochotę na American Curl'a
taki koci Piotruś Pan