Cześć dziewczyny, nie odzywałam się wczoraj, bo miałam kryzys "wiary", że i u mnie historia skończy się happy endem... wciąż mam od czasu do czasu krwawienia czerwoną, intensywną krwią. Dodatkowo wczorajsze złe wieści dosłownie mnie sparaliżowały, nie mam nawet słów dziewczyny (jeśli to czytacie) jak bardzo wam współczuje, naprawdę. Tak mocno trzymałam kciuki za każdą z was
I tak jak wspominałam, jakoś sama przestałam wierzyć, że utrzymam tą ciąże. Żałuje, że następną wizytę mam dopiero w następny czwartek. Wczoraj jak kładłam się spać i znów widziałam u siebie czerwień, to byłam święcie przekonana, że rano obudzę się w kałuży krwi, choć na szczęście tak się nie stało.
I po prostu myśle sobie jakie to wszystko jest niesprawiedliwe...