Swego czasu na urazówce w moim mieście (wówczas mieszkałam w dość sporym...) byłam rozpoznawana i witana słowami w stylu "co tym razem zrobiłaś?"
Szycie miałam mając rok z kawałkiem, siniaki i inne drobiazgi niezliczone, gips tylko dwa razy w życiu, nogi skręcane kilkadziesiąt razy (ale to akurat większość "na własne życzenie" - taniec irlandzki bywa kontuzjogenny...), i duuużo innych
Tylko że ja nie na prostej drodze, łaziłam po dachach, plotach, drzewach, skakałam z dachu z parasolem albo bez, opalałam się na dachu (usnęłam, i wszyscy mnie szukali...) i prawie zawsze mi się udawało
Nic mi się nie stało nawet jak omal wywaliłam regał z książkami na siebie (wspinałam się po półkach...), tylko większość zawartości spadła, ale jak zeskoczyłam, to wrócił do pionu