Ja też tak myślę. Jestem obcałowywana, tulona, jak coś się przyśni to mamuuuuuuś i w ogóle jesteśmy super blisko z córkami. Ale spędzamy dużo czasu osobno i myślę, że to jest dobre na przyszłość. Są mega ciekawskie, pakują się wszędzie, spróbują wszystkiego, a w razie czego biegiem do mnie albo męża. Ostatnio słyszałam jak starsza mówiła do młodszej "nie bój się, tatuś wszystkie potwoly zadusi gołymi ląckami"
Ja jej tak mówiłam w nocy i zapamiętała
Jeśli chodzi o styl przywiązania, to bardzo mi zapadło w pamięć, że w zdrowej relacji dziecko jest z każdym dniem coraz bardziej "oderwane" od matki, ale wie, że jeśli czegoś się wystraszy albo czymś zaniepokoi, to wie, że może wrócić. Moje pawianki są od dawna osobnymi istotami, ale widzę, że jak jest coś niefajnie, to lecą do nas. Dziwny robak na podwórku, kłótnia z siostrą, zły humor - ramiona rodziców są otwarte. Nie użyję określenia, że je odpychamy od siebie, bo to brzydkie, ale zachęcamy je, żeby poznawały świat samodzielnie, bez nas. My stoimy za nimi i służymy wsparciem, ale nie prowadzimy ich za rękę.