reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

L4 po poronieniu

AsiakS

Fanka BB :)
Dołączył(a)
20 Marzec 2021
Postów
539
Cześć dziewczyny. Mam pytanie jak to jest ze zwolnieniem lekarskim po poronieniu. Czy jest jakiś limit? Poroniłam 1,5 tygodnia temu. Po zabiegu łyżeczkowania dostałam ze szpitala 2 tygodnie L4. Potem zamierzam iść do swojego ginekologa po kolejne zwolnienie, ale nie wiem na jaki okres czasu mi je wystawi. Bardzo nie chcę wracać do pracy, Nienawidzę jej i na samą myśl o powrocie jest mi niedobrze. Poza tym wszyscy w pracy będą wiedzieć, że poroniłam i będą zadawać pytania. Chciałabym jak najdłużej być na zwolnieniu i w międzyczasie ponownie zajść w ciąże. Nie wiem czy jest to wykonalne. Słyszałam, że mogę spróbować u psychiatry poprosić o zwolnienie, ale tez wątpię, że dostane dłuższe zwolnienie od niego. Czy macie jakieś porady?
 
reklama
Pisząc post tutaj nie spodziewałam się takiego ataku i hejtu. Szukałam tylko porady w ciężkiej dla mnie sytuacji. Korzystałam z tego forum w pierwszej ciąży i ani razu nie było sytuacji takiej jak ta. Wręcz przeciwnie. Każda kobieta wspierała drugą w danym temacie. Nie wiem co się zmieniło przez te dwa lata, ale żałuję, że w ogóle coś napisałam. Podważanie tego , czy w ogóle czuje jakąś traumę, lęk i rozpacz po stracie ciąży jest ciosem poniżej pasa. Jak zwykle kobieta kobiecie największym wrogiem. Wierzę, że karma wraca i liczę na to, że wszystkie hejterki spotkają na swojej drodze równie "życzliwych" i "empatycznych" ludzi.
nie przejmuj się, ja zaszłam w ciążę, byłam na l4, poroniłam na początku 3msc, później poszłam na l4 od psychiatry, bo po 3 latach pracy nie miałam po co wracać do pracy (długa historia) łącznie z l4 ciążowym byłam pol roku i poszłam do innej pracy. Nie wiem jak to jest z sumowaniem.
 
reklama
Pisząc post tutaj nie spodziewałam się takiego ataku i hejtu. Szukałam tylko porady w ciężkiej dla mnie sytuacji. Korzystałam z tego forum w pierwszej ciąży i ani razu nie było sytuacji takiej jak ta. Wręcz przeciwnie. Każda kobieta wspierała drugą w danym temacie. Nie wiem co się zmieniło przez te dwa lata, ale żałuję, że w ogóle coś napisałam. Podważanie tego , czy w ogóle czuje jakąś traumę, lęk i rozpacz po stracie ciąży jest ciosem poniżej pasa. Jak zwykle kobieta kobiecie największym wrogiem. Wierzę, że karma wraca i liczę na to, że wszystkie hejterki spotkają na swojej drodze równie "życzliwych" i "empatycznych" ludzi.
Nie skupiaj się na tych pierdołach, nie potrzebujesz tego teraz. Dojdź do siebie i daj sobie tyle czasu ile chcesz. Zawsze się znajdzie jakaś pani, która będzie chciała Ci dowalić. ❤️
Ja siedziałam dwa miesiące bez przerwy w domu - mówiąc słowami tych, które napisały tu brzydkie rzeczy. A tak naprawdę odzyskiwałam równowagę psychiczną, uczyłam się samej siebie i nabrałam mnóstwa odporności. Cóż, dla niektórych to najwyraźniej kombinowanie i naciąganie, bo nie zamierzałam i nie zamierzam się nikomu zwierzać z powodów przerwy w życiorysie. Olewam to i tak samo Tobie polecam ;)
Trzymaj się i nie słuchaj bzdur!
 
nie przejmuj się, ja zaszłam w ciążę, byłam na l4, poroniłam na początku 3msc, później poszłam na l4 od psychiatry, bo po 3 latach pracy nie miałam po co wracać do pracy (długa historia) łącznie z l4 ciążowym byłam pol roku i poszłam do innej pracy. Nie wiem jak to jest z sumowaniem.
Co by nie było, to miałaś zwyczajnie prawo nie dać rady pracować przez jakiś czas i nikt tu nie jest od oceniania. Ludzie sobie twarze wycierają depresją, wszędzie się teraz pojawia to słowo, ale jak ktoś trochę się potknie na swojej drodze i nie krzyczy wokoło, że sobie nie radzi, to dostaje łatkę lenia i kombinatora. Nie musimy się nikomu tłumaczyć, a jeśli się komuś nie podobają przywileje pracowników, to Korea Północna czeka.
 
Asia - współczuję straty i powodzenia w staraniach.
A co do wrednych komentarzy tu. Olej. Są ludzie, którym te forum pomaga podnieść własne ego. Widać to nie tylko po tym wątku.
 
Co by nie było, to miałaś zwyczajnie prawo nie dać rady pracować przez jakiś czas i nikt tu nie jest od oceniania. Ludzie sobie twarze wycierają depresją, wszędzie się teraz pojawia to słowo, ale jak ktoś trochę się potknie na swojej drodze i nie krzyczy wokoło, że sobie nie radzi, to dostaje łatkę lenia i kombinatora. Nie musimy się nikomu tłumaczyć, a jeśli się komuś nie podobają przywileje pracowników, to Korea Północna czeka.
mój pracodawca wiedział, że się staramy o dziecko, a jak przyszło co do czego, poszłam na l4, to pokazali prawdziwą twarz. Lewo wyszłam ze szpitala, a oni zgłosili mnie do ZUSu, po 3 latach pokazali prawdziwa twarz, ale to tylko kropla w morzu tego co odwalili.
 
mój pracodawca wiedział, że się staramy o dziecko, a jak przyszło co do czego, poszłam na l4, to pokazali prawdziwą twarz. Lewo wyszłam ze szpitala, a oni zgłosili mnie do ZUSu, po 3 latach pokazali prawdziwa twarz, ale to tylko kropla w morzu tego co odwalili.
Wierzę, słyszałam różne rzeczy od różnych ludzi. Sama widzisz, że nawet młode, inteligentne osoby mają jednak w pamięci genowej zakodowane, że pracownik ma tyrać. Może to się z czasem zmieni...
 
Wierzę, słyszałam różne rzeczy od różnych ludzi. Sama widzisz, że nawet młode, inteligentne osoby mają jednak w pamięci genowej zakodowane, że pracownik ma tyrać. Może to się z czasem zmieni...
Nie zmieni się dopóki prawo będzie takie jakie jest. Dopóki będą nadużycia. Poza tym nie czarujmy się, pracownik też ma nie raz za uszami wiele.
 
Nie zmieni się dopóki prawo będzie takie jakie jest. Dopóki będą nadużycia. Poza tym nie czarujmy się, pracownik też ma nie raz za uszami wiele.
Oczywiście, że ma. W naszej firmie jedna pani odwaliła taką akcję, że do dzisiaj co jakiś czas o tym gadamy, a minęło dziesięć lat. Tylko wiesz, coś musi być pierwsze, zwłaszcza, że my, roczniki 76-93 powoli stajemy się ludźmi w średnim wieku i z szeregowych pracowników większość z nas przeszła na kierownicze stanowiska. Siłą firmy są zwykli pracownicy na niskich i niższych szczeblach, nie kadra zarządzająca. Jeśli więc teraz na rynek pracy wchodzi pokolenie Z, które rzuci papierami jak tylko odczuje brak szacunku do siebie i swojej pracy, to czas zreformować myślenie. Moja szefowa (ur. 1958, klasyczny boomer) kiedy szukała pracownika właśnie dziesięć lat temu, to jej wymagania były bardzo wygórowane moim zdaniem. Studia kierunkowe, doświadczenie, najlepiej młoda osoba, bla bla bla. Ja będąc obecnie na jej miejscu zamierzam jakoś za dwa lata poszukać osoby na swoje byłe stanowisko i będę szukała osoby powyżej 35 roku życia, doświadczenie i wykształcenie nie mają dla mnie znaczenia, liczy się wyłącznie chęć zatrzymania się na dłuższy czas w jednym miejscu, wierność firmie, dyskrecja i kulturalne podejście wobec klientów. Skąd takie wymagania? Bo wiem, że osobom w tym wieku, z bagażem rozmaitych doświadczeń życiowych, z wielką chęcią do podjęcia stałej i stabilnej pracy jest ciężko. A bo trzeba szybko myśleć, znać pięć programów, być odpornym na stres i chcieć pracować w dynamicznym zespole pod presją czasu. Ja szukam kogoś, kto będzie CHCIAŁ przychodzić do pracy, dla kogo praca będzie źródłem zarobku, nie sensem życia, kto będzie dokładnie, spokojnie i prawidłowo opracowywał dokumenty, bo księgowość nie lubi pośpiechu. I tyle. Myślę, że uda mi się znaleźć kogoś na lata, na kim z czasem będę mogła polegać z wysyłaniem deklaracji i bardziej odpowiedzialną pracą. Era zapierdzielania, bezwzględnej kontroli, podejrzliwości i wyzysku powoli się kończy, a gdy my przejdziemy na emeryturę, to będzie tylko wspomnieniem. Oby.
 
Dzień dobry,chciałam prosić o poradę w takiej sprawie.W grudniu ubiegłego roku dowiedziałam się o ciąży,w styczniu ze względu na samopoczucie i warunki w pracy poszłam na zwolnieni,w lutym niestety poroniłam,po poronieniu byłam w bardzo złym stanie psychicznym i kontynuowałam zwolnienie od psychiatry,niedawno dowiedziałam się,że udało mi się ponownie zajść w ciążę.Pierwsza wizyta przede mną,ciąża ma być obstawiona lekami, dostanę zwolnienie.W związku z tym,że byłam na zwolnienie od stycznia to te 270 dni zwolnienia skończy mi się jakoś we wrześniu/październiku,a datę porodu będę miała na luty,wiem,że istnieje coś takiego jak zasiłek rehabilitacyjny w takich sytuacjach,ale zastanawiam się czy w momencie jeśli go nie dostanę(właściwie nawet nie chciałabym się starać i użerać z ZUSem),a skończą mi się te 270 dni to pracodawca może mnie wtedy zwolnić i nie będzie przysługiwał mi urlop macierzyński? Czy jak to wygląda w takiej sytuacji? Będę dalej mogła być na zwolnieniu po prostu bezpłatnym,a po porodzie dostanę macierzyński?
 
reklama

Podobne tematy

Do góry