nie mogę znaleźć odpowiedniego wątku - wydawało mi się że jest coś w rodzaju opowieści z porodówek czy jakoś tak, ale teraz tego nie widzę, jak coś to proszę o przeniesienie ;-)
Seastianek sobie śpi więc ja tak w skrócie opiszę jak było
skurcze zaczęły mi się o 1:20 w sobotę w nocy, po 9 rano miałam już regularne, ale zanim się zebraliśmy to w klinice byliśmy o 11, przebrałam się w koszulkę i zanim położyłam się na łóżko to była może już 11:20, skurcze miałam porządne ale dostałam jeszcze oksytocynę żeby było szybciej, jak zaczęły się już co 2-3 minuty to dostałam znieczulenie, dwa kolejne były jeszcze dość silne, później miałam chyba 5 partych i mały był już obok mnie :-)
bałam się porodu jak cholera, a okazało się że nie było czego, fakt nie można powiedzieć że to nie boli, bo boli ale to jest ból do przeżycia i naprawdę jak zobaczyłam Sebastianka to o bólu zapomniałam od razu. Także dziewczyny nie bójcie się tego - wiem że teraz łatwo mi mówić :-) i to nic że teraz boli mi krocze - poboli i przestanie, najważniejsze że mój skarb jest już przy mnie :-)
Fajnie że tak miło piszesz o porodzie bo to strasznie podbudowuje kobietę wystraszoną przed porodem
