Smile_
Antek, Franek i Staś
hej,
Ja w rozjazdach. Kursuje między domem, a szpitalem.
Franus stabilny jak to lekarze mówią. Nic się od wczoraj nie zmieniło. Zmniejszyli mu jeden lek i stan sie nie pogorszył. Saturacje ma około 90%, a w poniedziałek miał 60-70%. Tętno ma około 150. Też dobrze. Wcześniej miał 170-175. Robili mu wczoraj USG głowy i brzucha i wszystko tam w porządku. Wszystkie inne badania też wychodzą OK. Ma lekko podwyższoną bilirubinę i był wczoraj i dzisiaj naświetlany. CRP też w normie. Jest na mm i sobie dobrze radzi z samodzielnym jedzeniem. Jak to mąż mówi: ma 'tylko' serce chore.
Naczytaliśmy się z mężem w internecie na temat tej wady już bardzo dużo. Dzieciaki jeżeli się rodzą to maja niską wagę urodzeniową. Często jakieś dysfunkcje nerek i innych narządów. Karmione są przez sondę. Nasz szkrab wcale niskiej wagi nie ma. Sam wcina. Mało, bo mało (30-40ml), ale sam. Nie ma żadnych dodatkowych problemów. To samo nam dzisiaj mówiła dr w szpitalu. Skubaniec jest silny jak na taką wadę. Jeszcze nam powiedziała, że ze wszystkich wad serca, które mogą być to ta u Franka jest najgorsza... jednak te najgorsze tez się dzielą jeszcze na jakieś tam stopnie i tutaj wcale nie ma tragedii. Tak na zasadzie: jest źle, ale mogło być gorzej.
Wczoraj byłam u gina, bo mnie podbrzusze boli co jakiś czas. Ze mną wszystko OK. Mam się nie dziwić, że mnie boli, bo rodziłam w niedziele i biegam jak szalona między domem, a szpitalem. Wypytywał o Franka i sam był w szoku, że nie widział nic na USG. On standardowo, jeżeli coś wypatrzy, kieruje do tej kardiolog, która robiła USG Frankowi wtedy w nocy. U Franka wyszło wszystko gdy zaczął sam oddychać. Z resztą co by mi to dało gdybym wiedziała wcześniej. Chodziłabym załamana już 2-3 miesiące wcześniej. W internecie czytałam, że najczęściej wykrywa się takie wady na tych badaniach, które sa obowiązkowe po 35 rż - aminopunkcje czy jak to sie nazywa tam. I to też tylko wtedy gdy wada ta ma podłoże genetyczne.. a wcale tak być nie musi. Nie wiadomo z czego to się bierze. Na USG widać gdy wada jest bardzo ciążka i złożona. Jeżeli u nas tego nie było widać to wcale tragedii nie ma - tak sobie tłumacze.
Wczoraj mogłam Franka wziąć na ręce. Nie mogłam go przytulić tylko tak kołysać na wyprostowanych rękach, ale zawsze to coś. Nawet go karmiłam. Wcześniej nie mogłam. Teraz mogłam nawet pampersa przebrać, bo wcześniej był tak pozawijany kablami, że sie bałam.
Dzisiaj rano podpisywaliśmy zgody na transport do Krakowa. Jutro między 10, a 11 ma tam lecieć. Ja mogę lecieć z nim. Operacja w przyszłym tygodniu. Tutaj nam mówili, że pewnie do środy już będzie zoperowany. Szczegóły dopiero w Krakowie.
Wykupiłam wczoraj tabletki na zatrzymanie laktacji. Mam nadzieje, że zaczęły już działać, bo mam piersi jak kamienie. Nie wiem czy coś odciągnąć czy to tak zostawić. Najgorsze to to, że po tych tabletkach jestem słaba jak mucha.. Kręci mi się w głowie i czuje, że nie mam na nic siły. Oby to przeszło, bo nie jest to fajny stan.
To tak na szybko co u nas. Przepraszam, że wam nie poodpisuje, ale Antek zrobił sie bardzo zazdrosny. Wie, że co chwile jeżdżę do szpitala i jak tylko znikam z pola widzenia to mnie zaczyna szukać ;/
Madan - wy też macie ciężką drogę przed sobą... Dacie radę! Innej opcji nie ma! Zazdroszczę, że jesteście już z małą w domu.
Ja w rozjazdach. Kursuje między domem, a szpitalem.
Franus stabilny jak to lekarze mówią. Nic się od wczoraj nie zmieniło. Zmniejszyli mu jeden lek i stan sie nie pogorszył. Saturacje ma około 90%, a w poniedziałek miał 60-70%. Tętno ma około 150. Też dobrze. Wcześniej miał 170-175. Robili mu wczoraj USG głowy i brzucha i wszystko tam w porządku. Wszystkie inne badania też wychodzą OK. Ma lekko podwyższoną bilirubinę i był wczoraj i dzisiaj naświetlany. CRP też w normie. Jest na mm i sobie dobrze radzi z samodzielnym jedzeniem. Jak to mąż mówi: ma 'tylko' serce chore.
Naczytaliśmy się z mężem w internecie na temat tej wady już bardzo dużo. Dzieciaki jeżeli się rodzą to maja niską wagę urodzeniową. Często jakieś dysfunkcje nerek i innych narządów. Karmione są przez sondę. Nasz szkrab wcale niskiej wagi nie ma. Sam wcina. Mało, bo mało (30-40ml), ale sam. Nie ma żadnych dodatkowych problemów. To samo nam dzisiaj mówiła dr w szpitalu. Skubaniec jest silny jak na taką wadę. Jeszcze nam powiedziała, że ze wszystkich wad serca, które mogą być to ta u Franka jest najgorsza... jednak te najgorsze tez się dzielą jeszcze na jakieś tam stopnie i tutaj wcale nie ma tragedii. Tak na zasadzie: jest źle, ale mogło być gorzej.
Wczoraj byłam u gina, bo mnie podbrzusze boli co jakiś czas. Ze mną wszystko OK. Mam się nie dziwić, że mnie boli, bo rodziłam w niedziele i biegam jak szalona między domem, a szpitalem. Wypytywał o Franka i sam był w szoku, że nie widział nic na USG. On standardowo, jeżeli coś wypatrzy, kieruje do tej kardiolog, która robiła USG Frankowi wtedy w nocy. U Franka wyszło wszystko gdy zaczął sam oddychać. Z resztą co by mi to dało gdybym wiedziała wcześniej. Chodziłabym załamana już 2-3 miesiące wcześniej. W internecie czytałam, że najczęściej wykrywa się takie wady na tych badaniach, które sa obowiązkowe po 35 rż - aminopunkcje czy jak to sie nazywa tam. I to też tylko wtedy gdy wada ta ma podłoże genetyczne.. a wcale tak być nie musi. Nie wiadomo z czego to się bierze. Na USG widać gdy wada jest bardzo ciążka i złożona. Jeżeli u nas tego nie było widać to wcale tragedii nie ma - tak sobie tłumacze.
Wczoraj mogłam Franka wziąć na ręce. Nie mogłam go przytulić tylko tak kołysać na wyprostowanych rękach, ale zawsze to coś. Nawet go karmiłam. Wcześniej nie mogłam. Teraz mogłam nawet pampersa przebrać, bo wcześniej był tak pozawijany kablami, że sie bałam.
Dzisiaj rano podpisywaliśmy zgody na transport do Krakowa. Jutro między 10, a 11 ma tam lecieć. Ja mogę lecieć z nim. Operacja w przyszłym tygodniu. Tutaj nam mówili, że pewnie do środy już będzie zoperowany. Szczegóły dopiero w Krakowie.
Wykupiłam wczoraj tabletki na zatrzymanie laktacji. Mam nadzieje, że zaczęły już działać, bo mam piersi jak kamienie. Nie wiem czy coś odciągnąć czy to tak zostawić. Najgorsze to to, że po tych tabletkach jestem słaba jak mucha.. Kręci mi się w głowie i czuje, że nie mam na nic siły. Oby to przeszło, bo nie jest to fajny stan.
To tak na szybko co u nas. Przepraszam, że wam nie poodpisuje, ale Antek zrobił sie bardzo zazdrosny. Wie, że co chwile jeżdżę do szpitala i jak tylko znikam z pola widzenia to mnie zaczyna szukać ;/
Madan - wy też macie ciężką drogę przed sobą... Dacie radę! Innej opcji nie ma! Zazdroszczę, że jesteście już z małą w domu.