Cześć wszystkim, ostatni raz na forum byłam przy mojej poprzedniej procedurze jakieś półtora roku temu. Bardzo ucieszyły mnie wszystkie Happy Endy, szczególnie że wiele ników, które tam się pojawiły, doskonale pamiętam. Czyli cuda jednak się zdarzają, przynajmniej u niektórych.
Nie mam dzieci, za to spory życiowy bagaż doświadczeń w endometriozie, negatywnych testach ciążowych, pustych jajach płodowych, ciążach jajowodowych itd.
Podchodzę właśnie w Niemczech do mojej ostatniej 4 procedury. Miało być tak że jak się nie uda, to zapomnimy o temacie, a do samej procedury podejdziemy z dystansem, co ma być to będzie... Och ja naiwna, jestem dopiero w trakcie stymulacji a już tyle w tym stresu, że prawie po ścianach chodzę.
Przez kilka miesięcy bez przerw brałam tabletki antykoncepcyjne, plamiłam przy tym, ale ponoć tak czasem jest. W ostatnim cyklu tabletek, dorzuciliśmy Synarel i z okresem miałam zacząć zastrzyki z Purogenu. Już przed ostatnią pigułką plamienia się nasiliły, ale nie był to typowy okres. Odczekałam do porządnego krwawienia i dzień później zaczęłam z Purogenem. Wczoraj w 6 dniu cyklu byłam na kontroli, lekarka nie mogła znaleźć pęcherzyków, widziała jeden ale to też bez pewności. Z tego co zrozumiałam nie mogła doszukać się jajnika przy którym nie mam jajowodu. Czy jest w ogóle takie coś możliwie? Moja lekarka jest zawsze mocno chaotyczna w przekazywaniu informacji, dlatego wszystko trzeba sobie dość mocno składać samemu ażeby uzyskać pełen zarys. W efekcie końcowym byłam wczoraj przekonana że to już będzie koniec, ale zadzwonili po wynikach z krwi i kazali dorzucić do tego Luveris. Jestem totalnie skołowana, bo takiego czegoś jeszcze nie przechodziłam. Łatwiej byłoby mi się pogodzić z tymi ze przerywamy stymulację na tym etapie, nie generujemy kolejnych kosztów, i spróbujemy jeszcze raz, niż być tak bardzo zawieszona w przestrzeni z uczuciem że walczę o straconą sprawę. Czy któraś z was, może się wypowiedzieć na temat skomplikowanych stymulacji?