anne, łoh
co do 'nienawidzenia' to naprawde odkad nie moge miec, to wszystkie dzieci z wpadki (wyłącznie) traktuje jak powietrze, nie chcę patrzeć, a z ich matkami gadać. Wiem, że nikt niczemu nie winien i, że sama chciałabym wpaść. Ale gorycz przeze mnie przemawia i tyle. Swojej przyjaciółce jak niedawno zaszła w ciążę z M bratem po kilku m-cach znajomości.. to był dla mnie cios największy.. może nie życzyłam jak najgorzej wiadomo, ale juz się nie przyjaźnimy..nie potrafię.. miałam nadzieję,że się uda i jakoś się tą przyjaźń poskleja, ale już za bardzo mnie to boli, nie potrafię z nią nawet rozmawiać, a widzimy się codziennie..Czasem zacznie się fajnie rozmawiać ona wstanie, zobaczę jej brzuch.. i w ryk lecę płakać i do końca dnia się nie odzywam, bo nie chcę jakimś złym tonem czegoś nieumyślnie powiedzieć
a z M. porozmawiałam i się skonczyło, że osobno pijemy wino i mega się skłóciliśmy. I tak jak piszesz obwiniał przede wszystkim siebie i kazał się rozwieść jak mam narzekać;p Co do nastawiania się wcale się tak nie nastawiałam bardziej podchodziłam do tego, że pewnie to samo, ale wiadomo malutką nadzieję się miało
Od kilku lat wszystko szykuję pod dziecko, nawet ciuchy sobie pokupowałam ciążowe i teraz nie umiem żyć, to najgorsze w tym.. jakbym nie miała budowy, to bym wyjechała, za dużo dzieci się porodziło i w ciąży jest kobiet w rodzinie M. bo u mnie to tylko jedno dziecko, a tam co chwilę i co chwile wołają, trzeba się cieszyć, a mi w domu później odbija
ale dam radę, dam, muszę tylko odreagować.
jessie, nie wiem kochana.. mam udokumentowane tylko 6 m-cy leczenia, a gdzie 1,5 roku? Bo nie wiem w końcu jak to teraz jest czy rok musi być czy dwa.
Tak mnie dr-ka jeszcze nie przetrzymała. Czekam i czekam na telefon. Wiadomo na jakie wieści, ale mogłaby się już zlitować i drynknąć.