reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Tu znajdziesz dzisiejszy LIVE dotyczący uwazności w relacji z dzieckiem. Jak sue przyda - zapraszam :) Do zobaczenia na Instagramie Dołącz, obejrzyj LIVE
reklama

Kto po in vitro?

reklama
Hej,

na Onecie znalazłem coś takiego dzisiaj:
O tym się nie mówi. Inna strona in vitro - Wiadomości - widzę, że Lilia też trafiła na tego linka :-p
Należy pochylić czoło przed Waszym heroizmem.
Trochę to patetyczny truizm - ale ja mam dokładnie takie nastawienie do determinacji, z jaką podchodzicie do kolejnych prób. Trudno jest wyobrazić sobie to samozaparcie i siłę, jaką trzeba w sobie wykrzesać, żeby zmierzyć się z niepewnością przy każdym podejściu. Ale jestem przekonany, że radość po tym udanym podejściu powoduje, że wszystkie niedogodności wcześniej znikają w jednej chwili.

Osobiście mam nadzieję, że my też doświadczymy takiej radości. Także GizaS, Kiki - bądźcie jak najbardziej dobrej myśli, a Kiki ma się wykurować jak najszybciej. Jo.M, i wszystkie dziewczyny jak annemarie i migotka przed transferami - wszyscy trzymamy kciuki, żeby to były te podejścia, jakie przyniosą radość.

Czasem jest niestety tak, że cały czas trafiamy na mur, którego nie jesteśmy w stanie przebić - tak jest w naszym przypadku. Wtedy każdy ma naturalny odruch rezygnacji i ucieczki przed spojrzeniami innych ludzi. Ja się w chwili obecnej skoncentrowałem na poszukiwaniu jakiejś alternatywnej drogi do obejścia tej ściany. Ale ja sobie mogę chcieć, nie uda się mi bez Ż. Także jest tak w Waszym przypadku - czasem trzeba dać sobie trochę czasu na wyciszenie, nie jestem w stanie powiedzieć jaki wpływ mają na taki stan napięcia wszystkie hormony, ale zapewne wielki. A potem chyba się podnosimy i wykorzystujemy do końca te szanse, jakie są jeszcze przed nami :-) Myślę, że łatwiej jest wtedy, kiedy mamy wsparcie wokół siebie - tego wszystkim życzę!!! No i jest ten wątek na forum :-)Mi podsuwacie wiele wskazówek i rzeczy, które należy jeszcze sprawdzić - .chyba .szkrabek napisała co powiedział jakiś profesor z Białegostoku - "jakaś przyczyna [niepowodzeń] musi być".

Co do psychologa - robiłem raz podejście, i Ż też, ale ostatecznie uznałem, że psychiatra to jest lepsza opcja. Nie wiem, może ja jestem jakiś skrzywiony, ale mam wrażenie, że to co robi psycholog to jest pewna forma manipulacji. A ja się w takim przypadku zamykam. Psychiatra pewnie robi tak samo - ale jest w stanie w moim przypadku wyłączyć te reakcje 'obronne' za pomocą leków :-)

Co do pytania o postępowanie z 'nadmiarowymi' zarodkami, to trochę zahacza o tą dyskusję, jaka miała miejsca niedawno. Mam jakieś dziwne uczucie, że posty wrzucone przez vortex i tereskę, to były jakieś prowokacje, ale może mam schizy. Też mam trochę zrytą psychę. W Polsce tematy trudne zostawia się nierozwiązane dla świętego spokoju i dlatego kwestie bioetyczne nie są do dzisiaj uregulowane tak jak np. w Niemczech. Z drugiej strony, nie wyobrażam sobie decyzji o zniszczeniu niewykorzystanych zarodków/ Nie rozmawiałem na ten temat z Ż, ale jak znam ją i siebie - o ile nie chcielibyśmy ich wykorzystać dla siebie, bez wahania oddalibyśmy do adopcji.
Ponieważ w swojej opinii IVF jest dosyć mocną ingerencją w kwestie życia i śmierci, które nie do końca są w naszej kompetencji - jeśli już zdecydowaliśmy się na powstanie czyjegoś życia, to powinniśmy dać w każdym przypadku szansę tej osobie na przyjście na nasz świat. Reszta w rękach Najwyższego i zgodnie z tym co jest nam pisane. Czasem niektóre osoby są stawiane przed bardzo trudnymi wyborami, kiedy trzeba ważyć, co ma większą wartość. Wtedy musimy też się z tym zmierzyć i postąpić tak, jak nam podpowiada nasza wewnętrzna tożsamość.

W każdym razie, reasumując - nie wyobrażam sobie, żeby zaakceptować niszczenie zarodków.

Kurde, rozpisałem się dzisiaj, sam nie wiem dlaczego.
Jak zanudzam i marudzę - pomińcie ten post, zwłaszcza, że z rana może być ciężkostrawny :-)

Niech MOC będzie z Wami!! :-p
 
Ostatnia edycja:
annemarie, moim zdaniem w Niemczech jest lepiej, pomijam kwestie religijne, bo każdy może wierzyć, bądź nie wierzyć, w co chce - ale ostateczna decyzja powinna być pozostawiona parze, która swój materiał genetyczny oddaje.
Teraz muszę się pogodzić z tym, ze moje geny mogą gdzieś chodzić po świecie, a ja nie będę tego świadoma, i na razie jest mi z tym źle:-( może to głupie i pewnie jak już ochłonę, to powiem, pffff, bezsensu się emocjonowałam :-) zobaczymy.

Lookatorze, temat z rana ciężkawy, to fakt :-) ale pewnie nie raz jeszcze poruszony będzie. O tym trzeba mówić, bo tak jak napisałeś, problem bioetyczny w Polsce nigdy nie zostanie rozwiązany. Każdy chce zamieść go pod dywan, ponieważ temat jest bardzo niewygodny (na pierwszy plan wchodzi wiara i klapa, nikt nie ruszy).

No nic, trochę posmędziłam z rana, muszę się do myśli naszego prawa po prostu przyzwyczaić i tyle. Może za 10 lat będzie już inaczej...? :eek:

A w poniedziałek do Białegostoku i zobaczymy co dalej :-)
 
Kate, nie podejdę do kolejnego podejścia, jak mi torbiel nie zniknie na piersi. Jestem hipochondryczką i się wszystkiego boję.:rofl2:
Dzisiaj idę do swojego gina i zobaczymy co mi powie. A jutro podglądanko. Powiem tak, nic mnie nie boli. Ale też tak miałam za pierwszym razem przy 20 dużych pęcherzykach. Pewnie jeszcze będę musiała dokupić leków na weekend i w poniedzialek będzie zastrzyk na pęknięcie.
 
To ja dorzuce swoje trzy grosze w temacie, moze skrajny przypadek ale drastyczny. Wiecie, ze jak jedna strona umrze, np M to nie mozemy skorzystac z zamrozonych zarodkow? Takie jest nasze prawo. Na innym watku jest dziewczyna, ktorej udalo sie ivf za pierwszym razem, dziecko ma juz rok a M jest umierajacy i ona ma dylemat co robic. Z malym dzieckiem i umierajacym M podchodzic do crio tylko dlatego, ze pozniej juz nie bedzie mogla? Wyjazdy na chemie i eksperymentalne leczenie z M, opieka nad maluszkiem jest wyczerpujaca, zarowno fizycznie jak i psychicznie. I gdzie tu miejsce na kolejne podejscie gdzie musialaby sie oszczedzac, ani dzwignac ani nic. A pozniej sama czy poradzilaby sobie z dwojka dzieci, zarowno fizycznie jak i finansowo? To jest dopiero dylemat.
 
@calineczka, po rozwodzie - -eksmąż musi wyrazić zgodę na wykorzystanie zamrożonego zarodka. Były takie przypadki, że kobiałka była z gościem, ślubu nie mieli. podeszli do IVF, a gostek wymienił ją na nowszy model. On płaci za mrożenie niewykorzystanych zarodków, ale nie zezwala na ich wykorzystanie przez tą dziewczynę. Generalnie nieprzyjemna sytuacja, do której doprowadza niestety małostkowość, ambicje, zawiść... sam nie wiem. Przynajmniej tak ja to odbieram.

@kasik - czasem życie stawia nas w naprawdę usr...ch sytuacjach. W jej przypadku nie wiem co trzeba by było zrobić- jakaś zgoda notarialnie dopóki jeszcze jest taka szansa? Słyszałem właśnie w radio, ze nareszcie mają rozpocząć dalsze prace nad projektem ustawy o IVF. Na stronie MZ powinien gdzieś być zawieszony projekt.
 
Cześć Dziewczyny i Chłopaku,
Czy jest tu ktoś kto mnie jeszcze pamięta? Ja zniknęłam z forum jakieś 10 miesięcy temu, ale nie było dnia żebym Was nie czytała. To jest jak nałóg. Raz się nawet w międzyczasie odezwałam żeby pogratulować ciąży Kasik i Olusi. Teraz chciałabym pogratulować pozostałym dziewczynom, które w końcu zobaczyły pozytywną betę. Niech te cuda trwają. Przepraszam, że nie wymieniam Was konkretnie z nicku – wybaczcie, ale boję się, że mogłabym kogoś pominąć.
Ja otrzasnęłam się z szoku i żałoby na tyle, żeby pomyśleć o kolejnym podejściu. A jak przemyślałam to w każdą stronę, nie przespałam paru nocy i się ostatecznie zdecydowałam (piszę „ja” ale oczywiscie to nasza wspólna – moja i męża decyzja) to od razu dzwoniłam do Invicty żeby się umówić na rozpoczęcie stymulacji. I jakimś cudem było miejsce u profesora, prawie z dnia na dzień. Ucieszyłam się, bo jak się już zdecydowałam to nie chciałam czekać. Na wizycie byłam we wtorek (3.02). I teraz zaczynają sie schody, bo nie moze być normalnie. Nie u mnie.
We wtorek miałam dostać @. Wszystkie objawy na ziemi i niebie wskazywały, że się łachudra pojawi. Zawsze mam regularne cykle. Ale jak weszłam do gabinetu o 17:30 to @ nie było. Więc mówię profesorowi, że teoretycznie jestem w 1 dc, ale jednak nie do końca, bo @ jest nie rokręcona. Śmiał się i mówi, że i tak zrobi usg. Na usg wszystko prawidłowo jak na ten dzień cyklu, @ wisi w powietrzu, miałam juz plamienia (jak zwykle przed @), w jajnikach pęcherzyki więc profesor mówi, że to nawet dobrze, że przyszłam wcześniej, bo jak zaczniemy stymulację to uda sie więcej pęcherzyków wystymulować, niż jakbym np.zaczęła stymulację w 3 dc, bo wtedy już któryś pęcherzyk jest dominujacy. No to spoko myślę sobie. Ale spytalam czy gdybym jednak do wieczora @ nie dostała to czy mam zaczynać stymulację. Powiedział, że tak. Więc zaczęłam. Pierwszy zastrzyk z menopuru i gonapeptyl zapodałam we wtorek. Wczoraj wieczorem, gdy @ nadal brak zadzwoniłam do Invicty pytać co mam robić. Przerwać czy kontynuować? Profesora nie było, ale inny lekarz do mnie oddzwonił i po namyśle mówi żeby kontynuować. Że brak @ na stymulację nie wpłynie, że wszystko bedzie rosło jak należy ALE raczej transfer nie bedzie mógł się odbyć w tym cyklu, bo w piątej dobie po punkcji moje endometrium prawdopodobnie nie będzie gotowe na przyjecie zarodków. Jest to dla mnie logiczne, ale się podłamalam. Tak bardzo liczyłam na transfer świerzego zarodka. Wiadomo, że szanse są większe jak się podchodzi do transferu tuż po stymulacji i ze świerzym zarodkiem. Teraz jestem tak zestresowana i tak o tym myślę, że juz z tego stresu pewnie tej @ nie mam. Czy słyszałyście (słyszałeś) kiedyś o takiej sytuacji? O za wcześnie rozpoczetej stymulacji? Ja się normalnie wykończę nerwowo... jestem tak wściekła na moje durne ciało, że szok!
Jedyny plus w całej tej pokręconej sytuacji to cena leków po refundacji. Aż niemożliwe normalnie jak sobie przypomnę ile kiedyś płaciłam.Miłego dnia Wam życzę​
 
Fusun witaj:-)
Wczoraj w programie Pani psycholog mówiła, że niepłodność jest jak żałoba, której nie można przeżyć. Dla mnie bardzo trafne określenie!.
 
reklama
Nie ma to jak się wygadać i zrzucić z siebie ciężar. Ledwo skończyłam do Was pisać i @ przylazła. Cieszę się, że jest chociaż nadal jestem obrażona, że tak późno. Bo teraz to już raczej nic sie nie zmieni. Transferu nie będzie. Szkoda, że się nie wyżaliłam we wtorek:tak:
 
Do góry