Hej,
na Onecie znalazłem coś takiego dzisiaj:
O tym się nie mówi. Inna strona in vitro - Wiadomości - widzę, że Lilia też trafiła na tego linka

Należy pochylić czoło przed Waszym heroizmem.
Trochę to patetyczny truizm - ale ja mam dokładnie takie nastawienie do determinacji, z jaką podchodzicie do kolejnych prób. Trudno jest wyobrazić sobie to samozaparcie i siłę, jaką trzeba w sobie wykrzesać, żeby zmierzyć się z niepewnością przy każdym podejściu. Ale jestem przekonany, że radość po tym udanym podejściu powoduje, że wszystkie niedogodności wcześniej znikają w jednej chwili.
Osobiście mam nadzieję, że my też doświadczymy takiej radości. Także
GizaS,
Kiki - bądźcie jak najbardziej dobrej myśli, a Kiki ma się wykurować jak najszybciej.
Jo.M, i wszystkie dziewczyny jak
annemarie i
migotka przed transferami - wszyscy trzymamy kciuki, żeby to były te podejścia, jakie przyniosą radość.
Czasem jest niestety tak, że cały czas trafiamy na mur, którego nie jesteśmy w stanie przebić - tak jest w naszym przypadku. Wtedy każdy ma naturalny odruch rezygnacji i ucieczki przed spojrzeniami innych ludzi. Ja się w chwili obecnej skoncentrowałem na poszukiwaniu jakiejś alternatywnej drogi do obejścia tej ściany. Ale ja sobie mogę chcieć, nie uda się mi bez Ż. Także jest tak w Waszym przypadku - czasem trzeba dać sobie trochę czasu na wyciszenie, nie jestem w stanie powiedzieć jaki wpływ mają na taki stan napięcia wszystkie hormony, ale zapewne wielki. A potem chyba się podnosimy i wykorzystujemy do końca te szanse, jakie są jeszcze przed nami :-) Myślę, że łatwiej jest wtedy, kiedy mamy wsparcie wokół siebie - tego wszystkim życzę!!! No i jest ten wątek na forum :-)Mi podsuwacie wiele wskazówek i rzeczy, które należy jeszcze sprawdzić - .chyba .
szkrabek napisała co powiedział jakiś profesor z Białegostoku - "jakaś przyczyna [niepowodzeń] musi być".
Co do psychologa - robiłem raz podejście, i Ż też, ale ostatecznie uznałem, że psychiatra to jest lepsza opcja. Nie wiem, może ja jestem jakiś skrzywiony, ale mam wrażenie, że to co robi psycholog to jest pewna forma manipulacji. A ja się w takim przypadku zamykam. Psychiatra pewnie robi tak samo - ale jest w stanie w moim przypadku wyłączyć te reakcje 'obronne' za pomocą leków :-)
Co do pytania o postępowanie z 'nadmiarowymi' zarodkami, to trochę zahacza o tą dyskusję, jaka miała miejsca niedawno. Mam jakieś dziwne uczucie, że posty wrzucone przez vortex i tereskę, to były jakieś prowokacje, ale może mam schizy. Też mam trochę zrytą psychę. W Polsce tematy trudne zostawia się nierozwiązane dla świętego spokoju i dlatego kwestie bioetyczne nie są do dzisiaj uregulowane tak jak np. w Niemczech. Z drugiej strony, nie wyobrażam sobie decyzji o zniszczeniu niewykorzystanych zarodków/ Nie rozmawiałem na ten temat z Ż, ale jak znam ją i siebie - o ile nie chcielibyśmy ich wykorzystać dla siebie, bez wahania oddalibyśmy do adopcji.
Ponieważ w swojej opinii IVF jest dosyć mocną ingerencją w kwestie życia i śmierci, które nie do końca są w naszej kompetencji - jeśli już zdecydowaliśmy się na powstanie czyjegoś życia, to powinniśmy dać w każdym przypadku szansę tej osobie na przyjście na nasz świat. Reszta w rękach Najwyższego i zgodnie z tym co jest nam pisane. Czasem niektóre osoby są stawiane przed bardzo trudnymi wyborami, kiedy trzeba ważyć, co ma większą wartość. Wtedy musimy też się z tym zmierzyć i postąpić tak, jak nam podpowiada nasza wewnętrzna tożsamość.
W każdym razie, reasumując - nie wyobrażam sobie, żeby zaakceptować niszczenie zarodków.
Kurde, rozpisałem się dzisiaj, sam nie wiem dlaczego.
Jak zanudzam i marudzę - pomińcie ten post, zwłaszcza, że z rana może być ciężkostrawny :-)
Niech MOC będzie z Wami!!
