Dziewczyny opowiem Wam coś, choć pewnie część z Was się w duchu zaśmieje, nie każdy musi w takie rzeczy wierzyć, ale dla mnie to było niesamowite więc dzielę się z Wami...
Od kilku lat przyjaźnię się z pewną wizjonerka/wróżką z Gruzji, która od lat mieszka w Warszawie... pewnie nieraz widziałyście ją w telewizji śniadaniowej.
Jest fantastyczną, ciepłą osobą. Kiedyś mając problemy dostałam od niej złotą agrafkę, którą lata temu robił w Gruzji jej dziadek. Miałam ją nosić przypiętą "na sercu" na szczęście i jak zapowiedziała, gdy przestanie być mi potrzebna zapewne się zgubi, a gdy będzie potrzebna odnajdzie się. I tak się stało. Problemy minęły, a po mojej agrafce ani śladu. Zaginęła mi ponad rok temu.
Jak wiecie, jutro zaczynam stumulkę. Dziś rano wchodzę do łazienki, a na chodniczku leżu moja agrafka....powiem Wam, że zmroziło mnie pozytywnie
Od kilku lat przyjaźnię się z pewną wizjonerka/wróżką z Gruzji, która od lat mieszka w Warszawie... pewnie nieraz widziałyście ją w telewizji śniadaniowej.
Jest fantastyczną, ciepłą osobą. Kiedyś mając problemy dostałam od niej złotą agrafkę, którą lata temu robił w Gruzji jej dziadek. Miałam ją nosić przypiętą "na sercu" na szczęście i jak zapowiedziała, gdy przestanie być mi potrzebna zapewne się zgubi, a gdy będzie potrzebna odnajdzie się. I tak się stało. Problemy minęły, a po mojej agrafce ani śladu. Zaginęła mi ponad rok temu.
Jak wiecie, jutro zaczynam stumulkę. Dziś rano wchodzę do łazienki, a na chodniczku leżu moja agrafka....powiem Wam, że zmroziło mnie pozytywnie