A ona tak na pewno z wyboru? Absolutnie nie staram się znaleźć czegoś na jej obronę, bo to, co powiedziała, było beznadziejne, ale sama też bardzo długo szukałam partnera, a teraz długo staram się o dziecko ;-) Więc niektórzy też myśleli, że z wyboru. Rodzina mojego męża od razu założyła, że nie chcemy dzieci, skoro bierzemy ślub, a jeszcze ich nie mamy... Mój Boże, gdyby to tylko był wybór...
Miałam właśnie wrażenie, że osoby z podobnymi doświadczeniami lepiej zrozumieją - ale np. moja koleżanka po in vitro zareagowała zupełnie niespodziewanie: dała mi do zrozumienia, że to nie jest łatwa droga i generalnie mam się wziąć w garść i w zasadzie co ja tam wiem o trudnych przeżyciach. Ona, owszem, miała długą drogę do posiadania dziecka, urodziła wcześniaka, ale... żadnego dziecka nie straciła. I ma ich dwoje...
Są też i złe strony takiego rozwiązania, ale wiele zależy od tego, kogo ma się w swoim otoczeniu... My nikomu nie powiedzieliśmy o in vitro, bo bałam się pytań na każdym etapie, bałam się opowiadania o niepowodzeniach... Ale teraz myślę, że będę mówić otwarcie. O poronieniu, o tym, że podchodzimy do następnego transferu. Bo niektórzy ludzie na prawdę powinni sobie zdać sprawę, co się obok nich dzieje i że ich sprawy nie są zawsze najważniejsze, jak również: jak wielkie szczęście mają w życiu, że nie muszą przez pewne rzeczy przechodzić...
Właśnie będę robić bezalkoholowy ;-)