reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Dziewczyny :jeżeli miałbym wierzyć mojej aplikacji jestem już w 6 tyg ciąży , tak jak pisałam wcześniej ,moja pierwsza wizytę mam 8 grudnia -
I teraz moje pytanie czy wy mieliście jakieś objawy ? Bo ja mam raz bolą mnie piersi raz nie raz tam mnie coś za kuje ale takich objawów jak wymioty wrażliwość na zapachy itp to nie mam
 
reklama
Dziewczyny 2 dni temu wróciłam do pracy… (po pustym jaju płodowym i łyzeczkowaniu ) dziś jedna ameba z pracy z tekstem do mnie ze słyszała ze byłam w ciąży i poroniłam… i oczywiście sprzedała swoje" dobre " rady o które nie prosiłam sugerując ze coś ze mną jest nie tak skoro pierwsza ciąża pozamaciczna (naturalna ). Druga (in vitro) zakończona porodem ale dzidziuś z bardzo ciężka wada serduszka a trzecia to puste jajo …
Padły teksty typu to nie jest normalne , co na to lekarze , to trzeba leczyć itd …
Niektórzy powinni naprawdę przejść obowiązkowy kurs empatii i relacji międzyludzkich zanim znajdą się w miejscu publicznym... 🤬Przykro mi, że Cię to spotkało, ale mam nadzieję, że nie będziesz tracić czasu i energii na myślenie o takich postaciach...
Ja w pracy w sumie nic nie powiedziałam (oprócz swojej przełożonej), i ma to swoje dobre i złe strony. Dobre: brak "dobrych rad" i beznadziejnych uwag... Złe: nikt nie wie, dlaczego byłam na zwolnieniu, nie wie, że wróciłam do pracy 3 dni po łyżeczkowaniu, że musiałam wybiegać czasem pilnie do toalety z powodu nagłego krwawienia... Słowem: nie miałam żadnej taryfy ulgowej, jeszcze patrzono na mnie krzywo, że jakoś tak się mniej angażuję i obijam może... A ja naprawdę robiłam wszystko, żeby przetrwać, wypełnić swoje obowiązki w 100%, ale bez pracy nad dodatkowymi projektami, nie teraz... I czuję cały czas, że gdy teraz wychodzą jakieś dodatkowe obowiązki, wszyscy patrzą na mnie, bo przecież nic nie robiłam do tej pory... Już nie będę mówić, co to "nic" oznacza (zwolniono mnie z 1 z 5 zajęć dodatkowych...).
Mało tego to w ciągu tego miesiąca kiedy mnie nie było 2 dziewczyny poszły na l4 ciążowe …. Zaszły w zdrową ciąże ot tak od kopa…
Właśnie zliczam ilość maili, w których pojawiają się info o kolejnych porodach, zdjęcia niemowląt i ciągłe składki na prezenty dla mam i maluchów...😥
Co ze mną jest nie tak ?
Absolutnie nie!!! No i nie jesteś sama, pamiętaj :-)
 
Dziękuje Wam ♥️ z całego serducha …
Okropne jest usłyszeć takie teksty i to od drugiej kobiety … mało tego od dojrzałej kobiety (41l.)która nie posiada ani partnera ani dziecka - ale tego nie oceniam jej wybór….
A ona tak na pewno z wyboru? Absolutnie nie staram się znaleźć czegoś na jej obronę, bo to, co powiedziała, było beznadziejne, ale sama też bardzo długo szukałam partnera, a teraz długo staram się o dziecko ;-) Więc niektórzy też myśleli, że z wyboru. Rodzina mojego męża od razu założyła, że nie chcemy dzieci, skoro bierzemy ślub, a jeszcze ich nie mamy... Mój Boże, gdyby to tylko był wybór... :no:
Nie jestem jakimś nadwrażliwcem ale samo wypytywanie się kobiety o poronienie o stratę dziecka jest nie na miejscu o ile to ja wcześniej nie zaczne tego tematu… tak przynajmniej mi się wydaje … a co dopiero pouczanie jej i sugerowanie leczenia kiedy nie ma się o tym zielonego pojęcia baaaa nie wie się z czym osoba się zmaga…
Miałam właśnie wrażenie, że osoby z podobnymi doświadczeniami lepiej zrozumieją - ale np. moja koleżanka po in vitro zareagowała zupełnie niespodziewanie: dała mi do zrozumienia, że to nie jest łatwa droga i generalnie mam się wziąć w garść i w zasadzie co ja tam wiem o trudnych przeżyciach. Ona, owszem, miała długą drogę do posiadania dziecka, urodziła wcześniaka, ale... żadnego dziecka nie straciła. I ma ich dwoje...
No cóż wyciągnę z tego wnioski na przyszłość i za każdym razem jeszcze bardziej się utwierdzam w przekonaniu alby swoją historie z in vitro zachować tylko dla siebie…
Są też i złe strony takiego rozwiązania, ale wiele zależy od tego, kogo ma się w swoim otoczeniu... My nikomu nie powiedzieliśmy o in vitro, bo bałam się pytań na każdym etapie, bałam się opowiadania o niepowodzeniach... Ale teraz myślę, że będę mówić otwarcie. O poronieniu, o tym, że podchodzimy do następnego transferu. Bo niektórzy ludzie na prawdę powinni sobie zdać sprawę, co się obok nich dzieje i że ich sprawy nie są zawsze najważniejsze, jak również: jak wielkie szczęście mają w życiu, że nie muszą przez pewne rzeczy przechodzić...
A wieczorkiem zapraszam na grzanca wszystkie te panie które mogą 😜
Właśnie będę robić bezalkoholowy ;-)
 
Teraz nie pytałam, ale poprzednim razem u nas był zakaz dość długo, ale.u mnie w 5 TC to akurat krwotok miałam, więc zakaz przedłużony tylko do nie pamiętam kiedy. 8-9 TC?

Ale z tego, co poniekąd kiedyś czytałam, to te skurcze macicy to są pozytywne, bo jest wtedy lepiej ukrwiona. Więc nie powinno się zakazywać, bez.konkretnych wskazań.
Ja jednak słuchałam lekarza. Może łatwiej mi było, bo moje libido to lepeij nie mówić 🤦
I tu też zależy od dr ją miałam krwotok w 6tc, myślałam, że już po moim szczęściu. Okazało się, że mam krwiaka i kazał odstawić acard a seks dozwolony. Ja znowu libido mam duże a w ciąży było jeszcze większe.
 
A ona tak na pewno z wyboru? Absolutnie nie staram się znaleźć czegoś na jej obronę, bo to, co powiedziała, było beznadziejne, ale sama też bardzo długo szukałam partnera, a teraz długo staram się o dziecko ;-) Więc niektórzy też myśleli, że z wyboru. Rodzina mojego męża od razu założyła, że nie chcemy dzieci, skoro bierzemy ślub, a jeszcze ich nie mamy... Mój Boże, gdyby to tylko był wybór... :no:

Miałam właśnie wrażenie, że osoby z podobnymi doświadczeniami lepiej zrozumieją - ale np. moja koleżanka po in vitro zareagowała zupełnie niespodziewanie: dała mi do zrozumienia, że to nie jest łatwa droga i generalnie mam się wziąć w garść i w zasadzie co ja tam wiem o trudnych przeżyciach. Ona, owszem, miała długą drogę do posiadania dziecka, urodziła wcześniaka, ale... żadnego dziecka nie straciła. I ma ich dwoje...

Są też i złe strony takiego rozwiązania, ale wiele zależy od tego, kogo ma się w swoim otoczeniu... My nikomu nie powiedzieliśmy o in vitro, bo bałam się pytań na każdym etapie, bałam się opowiadania o niepowodzeniach... Ale teraz myślę, że będę mówić otwarcie. O poronieniu, o tym, że podchodzimy do następnego transferu. Bo niektórzy ludzie na prawdę powinni sobie zdać sprawę, co się obok nich dzieje i że ich sprawy nie są zawsze najważniejsze, jak również: jak wielkie szczęście mają w życiu, że nie muszą przez pewne rzeczy przechodzić...

Właśnie będę robić bezalkoholowy ;-)
Wiesz, czasami lepiej, żeby mówić, czasami jednak nie chce się człowiekowi już odpowiadać na pewne pytania, a ja osobiście mam problem ze zbywaniem albo omijaniem odpowiedzi, kłamać też nie lubię. W każdym razie dążę do tego, że ja sama nie wiem, jakie wyjście jest lepsze. Z jednej strony trochę Ci lżej, a czasami właśnie bardziej ciąży... A nieodpowiednie osoby (np. moja szefowa) obrócą to przeciwko mnie.
Ale zgadzam się co do jednego, ludzie powinni wiedzieć, co się dzieje dookoła nich, jak to wszystko wygląda. A nie, że to pójście na łatwiznę czy "kto będzie kochał te dzieci".
Po prostu nie wiem, jak to zrobić zgodnie ze sobą.
W każdym razie u mnie szczegóły znają najbliżsi, tacy totalnie najbliżsi, ogólnie temat bliscy. Obcy, czyli szefowa tylko że podeszliśmy do procedury, ale wyszło to przypadkiem/sama się domyśliła. Plus osoby, którym mówić nie chciałam, ale siostra miała za długi język.

Bo też nie chce, żeby ktoś moją córkę wytykał palcami. Ludzie to jednak idioci i chce uniknąć nieprzyjemności wobec niej.
 
Wstepnie mam być w poniedziałek na badaniu krwi i USG, ale będę chciała przesunąć to na wtorek, żeby był mój lekarz prowadzący, a nie znów jakiś nowy.
Tak gadałam z mężem czy już się zaczyna cieszyć i powiedział, że jeszcze nie, bo się boi. Ja też mam ciągle stracha, za dużo przeszliśmy w ostatnim roku. Jutro mam powtórny wlew z intralipidow.
Myslecie, że nie powinnam się martwić tym, że przyrost procentowy zwalnia? Było ponad 300% potem 180% a teraz 130%.
Przeczytałam chyba z 50 stron wątku z lutego, ale nie znalazłam odpowiedzi. Jak się skończyła Twoja historia? Udało się? To były bliźniaki jednak ? :)
 
reklama
Dzień dobry 😊

Ja dziś wizytę kontrolą mam, mam nadzieję, że pęcherzyki ładnie urosły bo kompletnie nie czuje nic i nic nie boli ...
A wsiyta dopiero na 17:30 oszaleje 🤭

Miłego i pięknego dnia dla wszystkich ♥️
Oby ta stymulacja przyniosła porządany wynik ✊🏻✊🏻✊🏻
Piez koniecznie jak będziesz po wizycie !
 
Do góry