reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

No właśnie nie wiem jak z tym jest dokładnie.

Ja we wszystkich moich poprzednich ciążach źle zakończonych właśnie tak myślałam że skoro innym się udaje to czemu wreszcie mnie nie uda, ale było jak było więc teraz wolę myśleć że się nie uda i będzie bez rozczarowania. Sad but true 🤣
Dzisiaj od rana znowu ból jakby ktoś igłę wbił w środek macicy i przeciągnął, wzięłam magnez ale nic nie daje więc chyba wezmę nospe.
Wczoraj uspokoiło się jak się położyłam. Dzisiaj w pracy, w domu, więc tylko siedzę przed komputerem, ale wkręcam sobie że pozycja siedząca jest zła i dlatego mnie boli i powinnam wziąć L4 i leżeć - dziewczyny czy ja to sobie wkręcam?? Sprawdźcie mnie obiektywnie! Czy klucie może być bo siedze a nie leżę?
Klocia będą teraz i na późniejszym etapie, przecież wszystko w środku rośnie. Pracowałam prawie do 12tyg i uwierz mi nie lezalam ani nie siedziałam.
 
reklama
Ja Cię rozumiem, też od czasu pierwszej ciąży która okazała się cp z usuniętym jajowodem czuję się beznadziejnie, wybrakowana, niepełna, winna? Tak jak Ty niby wszystko wiem, rozmawiałam z psychologiem nawet i to kilka razy, mąż mnie wspiera wkurwia się gdy mówię o sobie albo myślę źle, ale.... Te myśli są i wracają. Niestety chyba taki los. Też czuję to marnowanie najlepszych lat na walkę, rzygam już tym. W czw wizyta, będę w 23 dpt, a ja mam ciągle czarne myśli że przecież tyle razy już się nie udało to czemu by miało teraz, takie to wręcz dla mnie abstrakcyjne jest, i jestem na 99% pewna że w czw bańka pęknie. Nie chcę tych myśli ale one są ;)
Można wiedzieć jak wyglądała u was droga kursu na rodzinę zastępczą? Chciałam też ją zacząć ale czytałam że trzeba mieć zakończone leczenie niepłodności, a jeszcze nie jestem gotowa.
U mnie jest dokładnie to samo, mąż też mnie wyzywa ale ja inaczej nie potrafię. Ogólnie moja samoocena jest bliska zera, teraz jest jeszcze gorzej... W niedziele jak pojawiły się plamienia przepłakałam pół wieczora, dziś jakbym była wyzbyta uczuć jakichkolwiek.
Oczywiście że mogę Ci opowiedzieć, leczenie niepłodności nie jest w ogóle kryterium w tej kwestii. Chyba, że miałaś na myśli rodzinę adopcyjną - to już inna brocha. Ale będąc trochę w temacie, bardzo polecam rodzinę zastępczą. Jest tyle dzieci czekających na prawdziwy dom, często w swoich rodzinnym, patologicznym domu, bo nie ma gdzie ich umieścić, to straszne.
Najpierw musisz zgłosić się do ośrodka organizującego pieczę zastępczą w Twojej miejscowości (PCPR, MOPR itp.). Tam zazwyczaj jest spotkanie informacyjne, składa się też wniosek. Potem wizyta w domu i sprawdzenie warunków (nic strasznego, patrzą czy jest miejsce dla dziecka i czy jest np. łazienka itp). Następnie są rozmowy z pedagogiem i psychologiem, potem kierują na szkolenie (u mnie w Pzn szkolenie było bardzo fajne, wiele rzeczy przydatnych nawet podczas wychowywania dziecka biologicznego, no i trafiła się nam super ekipa) i na praktyki w zawodowej rodzinie zastępczej. Gdy to wszystko się przejdzie to jest kwalifikacja no i potem już można przyjąć dziecko :) Rodzin zastępczych w Pl jest tak mało, że biorą wszystkich, chyba że ktoś na prawde rażąco się nie nadaje. Także na prawdę warto!
My chodziliśmy na szkolenie jednocześnie przygotowując się do in vitro, więc na spokojnie :)
 
Dziewczyny a czy z waszego doświadczenia wychodzi, że z wysokim AMH wchodzi w grę jedynie in vitro? Czy może komuś udało się w inny sposób?
 
Ja tak jak pisałam jestem dopiero na początku tej drogi. Wcześniej miałam stwierdzone pcos, ale dopiero od stycznia podjęliśmy decyzję z mężem, że będziemy się starać. Pół roku starań na luzie i nic z tego. Zaczęłam robić badania i poszłam do ginekologa endokrynologa i właściwie byłam u niego dopiero dwa razy. Na usg powiedział że mam bogato policystyczne jajniki, wręcz książkowo i zalecił badanie AMH. Na kolejnej wizycie spojrzał na wynik AMH i powiedział że tu wchodzi w grę tylko pozaustrojowo. Ja spodziewałam się raczej jakiejś stymulacji, nie sądziłam że tak to może wyglądać....
 
No właśnie nie wiem jak z tym jest dokładnie.

Ja we wszystkich moich poprzednich ciążach źle zakończonych właśnie tak myślałam że skoro innym się udaje to czemu wreszcie mnie nie uda, ale było jak było więc teraz wolę myśleć że się nie uda i będzie bez rozczarowania. Sad but true 🤣
Dzisiaj od rana znowu ból jakby ktoś igłę wbił w środek macicy i przeciągnął, wzięłam magnez ale nic nie daje więc chyba wezmę nospe.
Wczoraj uspokoiło się jak się położyłam. Dzisiaj w pracy, w domu, więc tylko siedzę przed komputerem, ale wkręcam sobie że pozycja siedząca jest zła i dlatego mnie boli i powinnam wziąć L4 i leżeć - dziewczyny czy ja to sobie wkręcam?? Sprawdźcie mnie obiektywnie! Czy klucie może być bo siedze a nie leżę?
W mojej ocenie nie ma to żadnego znaczenia, ja też pracowałam za biurkiem, kłujący ból zdarzał się jak siedziałam, stałam, leżałam czy chodziłam.
 
Dziewczyny a czy z waszego doświadczenia wychodzi, że z wysokim AMH wchodzi w grę jedynie in vitro? Czy może komuś udało się w inny sposób?
Próbowaliśmy 5 lat inne sposoby. Kiedy w końcu udało się uzyskać owulacje po zastrzykach z gonadotropin (nie mam owulacji ani miesiączek naturalnie)nie zachodziłam w ciąże. Po
Drugiej inseminacji była biochemiczna, po każdej kolejnej nic - w sumie zrobiłam 6. In vitro było strzałem w 10. Zapłodnienie poza organizmem pozwoliło na odseparowanie tych słabych komórek i podać już zapłodnione. Gdzie w normalnym cyklu przy małej ilości pęcherzyków wiadome było ze marne szanse na trafienie odpowiedniej komórki.
Mój wynik to 36 pecherzy i z nich 22 komórki! Zapłodnili wszystkie bo ivf nie w Polsce. I zapłodnilo się 11 a zamrozili 10 po 5 dniach, a z pierwszego mrożonego ciaza. Ivf omija pewne problemy na etapie komórki i jej połączenia. Jeśli nie ma innych problemów na dalszych etapach. Jeśli masz czas na eksperymenty - działaj i próbuj, jeśli nie nieryzykowalabym tylko szła w ivf.
 
Ja tak jak pisałam jestem dopiero na początku tej drogi. Wcześniej miałam stwierdzone pcos, ale dopiero od stycznia podjęliśmy decyzję z mężem, że będziemy się starać. Pół roku starań na luzie i nic z tego. Zaczęłam robić badania i poszłam do ginekologa endokrynologa i właściwie byłam u niego dopiero dwa razy. Na usg powiedział że mam bogato policystyczne jajniki, wręcz książkowo i zalecił badanie AMH. Na kolejnej wizycie spojrzał na wynik AMH i powiedział że tu wchodzi w grę tylko pozaustrojowo. Ja spodziewałam się raczej jakiejś stymulacji, nie sądziłam że tak to może wyglądać....
Ale rozwinął dlaczego?
Pół roku starań to nie jest długi czas, ile macie lat? Na Twoim miejscu przeszłabym się do innego ginekologa. In vitro to ostatnia opcja.
 
reklama
Do góry