Lekadz, który robił mi to USG powiedział, ze wszystko w porządku, gratulował. Stwierdził, że chyba nawet widzi serduszko, a po 3 dniach inny lekarz wypisując mnie powiedział, ze oni dużo nie zrobią, bo biorę końskie dawki, a na usg nie widać nawet zarodka, bo za wczesna ciąża. Wiesz, ja się nie przyznałam, że jestem po in vitro, ale chyba po moich lekach sami się domyślili, bo każdy kolejny mnie o in vitro pytał. I takie niefajne podejście było. Że oni nie mogą nic zrobić, że za wczesna ciąża, że nie widać zarodka (gdy lekarz, któy robił USG widzial nawet serduszko). Ja akurat żałowałam tego szpitala, bo nic nie pomogli, wymęczyłam się hałasem i tymi obchodami o różnych porach (raz nawet wlazły mi po 22, zapaliły światło, gdy już spałam i zapytały, czy niczego nie potzrebuje) i badaniami temperatury przed 5 rano. Po kilku dniach i tak dostałam mega dużego krwawienia i poroniłam, więc ten szpital nic mi akurat nie pomógł.
Szczerze, to nie wiem czy kolejny raz bym pojechała. Aczkolwiek wszystko zależy od problemu. Tobie mogą akurat pomóc, nie wiem.