reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Ja też się odcięłam od znajomych i przyjaciółki, która kompletnie nie rozumie nic.
Po prostu mi tak lepiej. Gotuje i piekę sobie, oglądam seriale.
Lubię swoje towarzystwo.
Ostatnio powiedziałam dość i spotkaliśmy się ze znajomymi. Ona powiedziała, że jest w drugiej ciąży haha. [emoji2370] A ja już płakałam jak w pierwszą ciążę zaszła. W lutym 2019, jej syn ma 2,5 roku. Powiedziałam że teraz już nie będę płakać. I się udało [emoji3526] także sukces. Jakiś jest [emoji3]
No wiadomo widzę że mamy podobne potrzeby. Nie przejmuj się Tobie też będzie to dane. Ja się też popłakałam jak siostra młodsza oznajmiła że jest w ciąży. Na szczęscie partner przejął rozmowę bo mówiła nam przez telefon i ściemnil że poleciałam się szykować do pracy. A ja wpadłam w taki wodospad łez że on gadał z nią i mnie przytulał. Ciężkie chwile. Wiadomo że to Nas wzmacnia ale same wicie buzują hormony jeszcze w naszej wspólnej sytuacji hromony x milion. Dawki jak dla słonia to czego tu oczekiwać. Wiadomo że jak ktoś urodzi to nie pojadę i mu dziecka nie porwę tylko gratulacje itp ale to niestety boli.
 
reklama
No ja wiem pamiętam Twoje posty. Liczę na to że teraz same sukcesy przed Tobą ✊✊ dobrze że masz gdzie uciec i że w robocie się kręci. Zawsze czas leci inaczej :) ja mam jakiś szczyt niepowodzeń w pracy i życiu prywatnym więc to mnie dodatkowo obciąża.

No ja wiem że nie ma sprawiedliwości i wcale jej nie oczekuje. Uważam tylko że już na prawdę na to zasługuję i tyle. Jakbyś znała moje siostry to byś zrozumiała. One potrzebują atencji i cieszenia się ich szczęściem a ja nie umiem im tego dać bez robienia sobie bólu a że obrałam zasadę że pierwszy raz w życiu stawiam na siebie to nie uda się tego pogodzić. W dodatku wizja tylu tajemnic co mam blokuje rozmowy. Pytają „co u Was” a ja „nic ciekawego”. A tyle się dzieje. Same wiecie jak to jest. To się kłóci z moją naturą bo na ogół bym wszystko wyśpiewała ale nie chce. Obiecaliśmy sobie że nikt się nie dowie i tego się trzymamy.



No dokładnie każda z Nas jest inna. Ja po każdej stracie zachowuję się inaczej i mam inne potrzeby. Też zrobiłam się trochę zimniejsza niż zwykle. Inaczej podchodzę do wielu tematów. Ale życie nauczyło mnie że muszę postawić na siebie. Przykład mojej kuzynki. Calą jej ciąże ją wspierałam, pisałyśmy nawet jak rodziła a ja po stracie nawet smsa od niej nie dostałam. Całe życie tak mam. Wiem pewnie część z Was pomyśli ze moze sie bala odezwac itp. Ja wiem ze nie znamy sie od malego i wiem ze zajela sie wtedy swoimi sprawami. Po prostu to czas dla mnie i tego najbardziej potrzebuje. Mysle ze jakbym poszla do psychologa tez by mi kazal sie na troche odciac od rodziny i nie przejmowac calym swiatem bo ja mam charakter Matki Teresy. Jeszcze ostatni rok rozwod rodzicow, terax problemy finansowe mojej mamy i tysiac innych rzeczy powoduja we mnie odwieczny stres ktorego juz nie chce.
Tez mam z ludzmi takie doświadczenia. Maja w dupie. Dlatego nikt nie wie prócz was :)
 
Hej dziewczyny, to moze i ja sie ujawnie. Czytam od jakiegos czasu- zaznajamiam sie z tematem bo dostalam straszna diagnoze ktora mi podciela skrzydla i probuje sobie wszystko poukladac na nowo. W skrocie staralismy sie o drugie dziecko i przy rutynowej kontroli wyszlo ze mam bardzo zaawansowana endometrioze i duze torbiele na obu jajnikach. Choroba rozszalala sie podczas ogromnego stresu zwiazanego ze smiercia mojej mamy i tym co na nas potem spadlo. Od tamtego czasu tylko kraze po lekarzach, w koncu znalazlam takiego co podejmie sie operacji (torbiele i zrosty na nfz a nie prywatnie za dziesiatki tysiecy) ale dopiero wiosna. Nie daje gwarancji ze cos z jajnikow zostanie i ze beda dzialac. Nie daje zbytnich szans na naturalna ciaze, moze nawet i ciezko byc z in vitro. Kazal udac sie do kliniki zeby juz teraz mnie obejrzeli i zobaczyli czy cos da sie zrobic, moze zrobic stymulacje teraz z torbielami (watpie ze to ryzyko podejma) a jak nie to po operacji. Wiem ze moj wpis jest dlugi i pelen pesymizmu ale mam wrazenie moje marzenia pekaja jak banka mydlana. Nikt o ewentualnym in vitro nie wie i tylko sie uzalaja nade mna jaka to corka bedzie biedna bez rodzenstwa. To trudne.
 
Dzięki. Wiem o tym doskonale że zawsze pomożecie. Staram się tego nie nadużywać bo i tak często miałam wyrzuty sumienia bo wszystkie ciągle się udzielacie/piszecie a ja na ogół gdzieś tam się wypowiem jak mam pytania i wolne a potem kilka dni pracy po 12 h i zmian nocnych przeplecionych dniówkami po 12 h sprawia że jestem niezdolna do życia i nie mam kiedy i mi głupio.

Zazdroszczę że jesteś w tym momencie. Mi wiele razy też się tak wydawało ale z czasem docierało do mnie że tylko w sobie to dusiłam. W tym roku jak byłam w szpitalu i traciłam ciążę dowiedziałam się o ciąży starszej siostry. Niedawno o ciąży młodszej. Generalnie czuje się taka atakowana tym tematem przez jedną albo drugą więc przybrałam zasadę odcięcia się. Lepiej mi samej chwiliwo. Zawsze skupiam się na innych. Więc one już obrały wspólny front i ciągle telefony w stylu „ co robimy ze świętam” w domyśle „skoro nie jesteś w ciąży to chyba coś zrobisz bo my nie mamy jak się zaangażować” i tego typu rzeczy. Czuję się gorsza inna i tyle. Nie mam ochoty z nimi gadać. Wiedzą o 1 stracie i jak dla mnie „głupi głuchy i ślepy” by wiedział że ja nie chcę z nimi o tym gadać. Inaczej się rozmawia z osobami których na codzien się nie widuje lub wie się że też miały ciężką drogę. Takie osoby Nas rozumieją wiedzą jakie emocje nam towarzyszą itp. A z całym szacunkiem do nich ale moje siostry nic nie rozumieją. I ciągle mowią tylko o sobie. Rozumiem że się tym cieszą itp ale ja nie umiem.
Ja Cię doskonale rozumiem i zawsze wychodziłam z założenia, że moje zdrowie psychiczne jest ważniejsze. Jeśli czułam, że spotkanie z ciężarną koleżanką jest ponad moje siły, bo będę miała doła przez tydzień, to odpuszczałam. Koleżanka w ciąży, która chce się podzielić swoim szczęściem, z osobą, która o ciążę walczy, niekoniecznie się szczęściem dzieli. Raczej dobija. Wydaje mi się, że nie da się przenieść tego szczęścia. To zawsze będzie jej szczęście. Rozumiem ją, ale muszę bronić siebie. Jeśli ona nie zrozumie, to trudno.
Mój partner tego nigdy nie rozumiał, więc może coś ze mną jest nie tak, albo jest lepszym ode mnie człowiekiem. Dlatego uciełam niektóre znajomości, ale czułam, że tak będzie dla mnie lepiej.
Teraz, gdy jestem w ciązy, staram się tym nie obnosić, bo mam koleżanki, które też o tym marzą. I choć wiem, że są wspaniałymi osobami, to nie wymagam od nich, że nie będą czuły zazdrości. Bo to normalne i dla mnie zrozumiał. Byłam na ich miejscu.
Podejścia są więc różne. Wg mnie Ty wiesz, co dla Ciebie najlepsze. Jak już urodzisz swoje wymarzone dziecko, to wszystko siostrom wytłumaczysz. Może nie zrozumieją, ale trudno.
 
Napiszę teraz coś z trochę innej perspektywy. Mianowicie kiedy ja zaszłam w pierwsza ciążę. Brat mojego męża już wtedy bezskutecznie starał się o dziecko od kilku lat.
I kiedy powiedziałam o ciąży, była radość ale tez strach. Bo jak będzie czuła się Anetka? Nie mówmy jej, bo będzie jej przykro. Nie przyznawaj się bo będzie jej przykro. Nie rozmawiajmy o ciąży, nie ubieraj się ciążowego, nie głaskaj po brzuszku. Wszystko po to by jej nie było przykro.
Miałam wrażenie, ze moja ciąża i moje dziecko to problem. Nie rozumiałam czemu mam ukrywać się i ukrywać swoją radość. I czemu rodzina nie cieszy się ze mną. Zaczęło się udawanie, ze nie ma ciąży. Nie pomagano mi, nie interesowano się moim samopoczuciem.

Żeby tylko Anetce nie było przykro.
Jeszcze gorzej było gdy zaszłam w druga ciąże. Bo jak ja mogłam to zrobić ?!?! Skoro ona nie może to czemu mi się udało?!?! Ze ona przeze mnie będzie czuła się gorsza. Serio? Przeze mnie ?

Popatrzcie. Wiem, trudno jest Wam. Ale to nie wina innych ze zachodzą w ciąże. Maja prawo, tak samo być w ciąży, cieszyć się nią, czuć się doceniona i zaopiekowana.

Nie patrzenie proszę na inne kobiety z zazdrością. Nie zlosccie sie na nie. Bądźcie dzielne.
Ktoś pisał, ze nie ma sprawiedliwości. Nie ma. I nic na to nie poradzimy, musimy walczyć. I na tym trzeba sie skupić.
 
reklama
Hej dziewczyny, to moze i ja sie ujawnie. Czytam od jakiegos czasu- zaznajamiam sie z tematem bo dostalam straszna diagnoze ktora mi podciela skrzydla i probuje sobie wszystko poukladac na nowo. W skrocie staralismy sie o drugie dziecko i przy rutynowej kontroli wyszlo ze mam bardzo zaawansowana endometrioze i duze torbiele na obu jajnikach. Choroba rozszalala sie podczas ogromnego stresu zwiazanego ze smiercia mojej mamy i tym co na nas potem spadlo. Od tamtego czasu tylko kraze po lekarzach, w koncu znalazlam takiego co podejmie sie operacji (torbiele i zrosty na nfz a nie prywatnie za dziesiatki tysiecy) ale dopiero wiosna. Nie daje gwarancji ze cos z jajnikow zostanie i ze beda dzialac. Nie daje zbytnich szans na naturalna ciaze, moze nawet i ciezko byc z in vitro. Kazal udac sie do kliniki zeby juz teraz mnie obejrzeli i zobaczyli czy cos da sie zrobic, moze zrobic stymulacje teraz z torbielami (watpie ze to ryzyko podejma) a jak nie to po operacji. Wiem ze moj wpis jest dlugi i pelen pesymizmu ale mam wrazenie moje marzenia pekaja jak banka mydlana. Nikt o ewentualnym in vitro nie wie i tylko sie uzalaja nade mna jaka to corka bedzie biedna bez rodzenstwa. To trudne.
Napewno jest Ci trudno. Większość z nas zna ten „mur”. Chcesz zrobić coś co wydaje się proste jak budowa cepa. Jest tak fundamentalne jak mycie zębów. No, ale okazuje się, ze nie masz nad tym kontroli i nie będzie łatwo. I nagle czujesz, ze walisz w głową w mur i ze nic od Ciebie tutaj nie zależy.
Ofkorz oprócz rozstawienia namiotu przed kliniką czy wytykaniem sobie o określonych godzinach tableteczek nie nasz wpływu na wynik.
Mimo, ze los Cię nie oszczędza to dał Ci troszkę szczęścia.
Dziecko drugie może będzie może nie będzie, ważne żebyś była zdrowa i dostępna dla swojego dziecka które już masz. Bo my zapominamy jaki to jest cud:-)
Co do stymulacji pewnie jakiś szaleniec się podejmie :-) nie takie przypadki tutaj się zakończyły upragnioną ciążą.
Nie wiem ile masz lat itp. Jeżeli jesteś młoda sytuacja nie jest taka beznadziejna jak Ci się wydaje.
 
Do góry