Co tu pisać . Przej.ebane Pewnie ocknie się jak już będzie za późno...Mam w domu bardzo podobny egzemplarz. Roznica jest taka, ze ma dwie corki, na ktore nie zasluguje. I ma w stosunku do nich takiw podjescie jak do reszty obowiazkow - kiedy ma ochotę/chce mu sie/nie jest akurat obrazony - zajmuje się nimi, a jak nie to nie. Efekt jest taki, ze jestem praktycznie samotną matką. I zrobilabym to jeszcze milion razy choc latwo nie jest. I nie, nie warto tego ciagnac. Sama jestem mentalnie juz rozwiedziona. A fizycznie jest trudniej, ale pewnie kwestia czasu.
Trzymam kciuki, zeby bylo dobrze [emoji8]
reklama
Staszn
trzymaj się Kochana
Strasznie to przykre co piszeszaż serce pęka, nie wiem nawet co Ci radzić... Gdyby mój mąż tak się zachowywał, to zadałabym mu jedno, zasadnicze pytanie "Czy Ty mnie jeszcze kochasz? " bo takie życie na dłuższą metę nie ma sensu, bo tu nie ma przede wszystkim wzajemnego wsparcia, porozmawiaj jeszcze z mężem, powiedz, że tak dalej nie jesteś w stanie żyć, że jesteś nieszczęśliwa, pamiętaj, że o sobie też trzeba myśleć, Ty też jesteś w tym wszystkim ważna i to BARDZOA tak w ogóle to musze się dzisiaj Wam trochę pożalić i wyrzucić z siebie coś. Z góry przepraszam za długi mmonolog.
To że w małżeństwie mi się nie układało już od dawna to pisałam już nie raz i dwa.. Jak w każdej parze mierzącej się z problemem niepłodności są wzloty i upadki... U mnie od 1,5 roku tylko upadki... Mój mąż nie przejmuje się obowiązkami domowymi chodzi o sprzątanie pranie itp wszystko jest na mojej głowie.. Jeśli chodzi o finanse - zero przejęcia, wszystko na mojej głowie. I to ja do tej pory jechałam na dwóch etatach nie on. Problemy i wg całość zwiazana z wcześniejszym leczeniem- praktycznie zerowe zainteresowanie, wszystko było na mojej głowie. Myślenie o jakiejkolwiek przyszłości : brak jakich kolwiek planów i ambicji, w przeciwieństwie do mnie. Dla niego najlepiej jest jak bylo do teraz:ugotowana posprzątane pieniądze są bo jak może nie być jak ja zawsze odkladam(on zero)mieszkanie wynajęte, opłacone co się przejmować... . Dla niego było ok a dla mnie krytycznie, ciągle się o to kłóciliśmy. Naprawdę nie jestem w stanie zliczyć ile razy chciałam odejść. Trzymała mnie tylko chęć posiadania dziecka i walka o nie... Jakieś 1,5 miesiąca temu już wszystko strzeliło.. Powiedziałam koniec i powiedziałam mu otwarcie że odchodzę. Ze zostaje w mieszkaniu tylko do transferu a potem jak się uda to wyprowadzam się, nie miałam już na to wszystko sił ani psychicznych ani fizycznych. Powiedziałam że jak się uda to nie odetnę go od dziecka będzie mieć takie same prawa do niego jak ja ale ja z nim nie chce być i mieszkać. Powiedziałam że nie będę w takiej atmosferze wychowywać dziecka. On oczywiście obiecywał poprawę i wg (jak zawsze) tyle że ja tym razem już w to nie wierzyłam wiedziałam że ta "poprawa" potrwa tydzień albo miesiąc i wróci wszystko na swoje tory... Poprawił się rzeczywiście odciążył mnie w obowiązkach domowych, wykazał ogólne większe zainteresowanie i wg.. Minol tydzień.. Dwa.. Miesiąc-pomyślałem że może teraz się rzeczywiście zmieni że zaraz transfer, który może się uda że może jeszcze będzie dobrze... Było- do dnia po transferze. Dzień po transferze wrócił stary Marcin, zero pomocy (akurat wtedy kiedy go potrzebowałam) bo po transferze miałam przez 5 dni leżeć w łóżku, zero zainteresowania a jedyne co go interesowało to granie na konsoli i % z sąsiadem a o co bym go nie poprosiła to musiałam się na słuchać.. Dlatego po dwóch dniach musiałam Juz wstać i sama się wszystkim zając.... Płakałam i robilam: gotowlalam i sprzątałam - uważając na siebie a mój mąż siedział na leżaku z sąsiadem na ogrodzie piwo pijąc... W ostatni weekend zapytałam go czy nie może że mną posiedzieć chodź 1 dzień? Albo kilka kogdzin mi poświęcić bo całymi dniami jestem są ma w domu to usłyszałam że jestem wkurwiająca i woli z sąsiadem się napić.... Po wizycie w piątek u lekarza do którego i tak że mną nie wszedł, jak zawsze tavajac powiedział że jestem tak wkurzająca że nie chce mu się wracac wg do domu.. Oczywiście płakałam.... Ech... Kolejny weekend (wczoraj) obiecał ze ten weekend spędzi że mna: i tak było rano zakupy - razem, potem w domu zrobił obiad (wow) zjedliśmy po czym przyszedł jego kolega - więc zmył sie z nim na piwo.... Wrócił po dwóch godz posiedział pół godz że mną i poszedł do sąsiada na % o godz 23 napisałam mu ze dom zamykam i niech śpi u sąsiada. Między czasie zjebał*am jednego i drugiego mówiąc co o nich myślę.. Tam strasznie się zdenerwowałam, dziś źle się przez to czuje, nie mogę wstać z lozka bo tak mnie boli brzuch... Nie będę już dłużej ciągnąć tego maluzenstwa
trzymaj się Kochana
A tak w ogóle to musze się dzisiaj Wam trochę pożalić i wyrzucić z siebie coś. Z góry przepraszam za długi mmonolog.
To że w małżeństwie mi się nie układało już od dawna to pisałam już nie raz i dwa.. Jak w każdej parze mierzącej się z problemem niepłodności są wzloty i upadki... U mnie od 1,5 roku tylko upadki... Mój mąż nie przejmuje się obowiązkami domowymi chodzi o sprzątanie pranie itp wszystko jest na mojej głowie.. Jeśli chodzi o finanse - zero przejęcia, wszystko na mojej głowie. I to ja do tej pory jechałam na dwóch etatach nie on. Problemy i wg całość zwiazana z wcześniejszym leczeniem- praktycznie zerowe zainteresowanie, wszystko było na mojej głowie. Myślenie o jakiejkolwiek przyszłości : brak jakich kolwiek planów i ambicji, w przeciwieństwie do mnie. Dla niego najlepiej jest jak bylo do teraz:ugotowana posprzątane pieniądze są bo jak może nie być jak ja zawsze odkladam(on zero)mieszkanie wynajęte, opłacone co się przejmować... . Dla niego było ok a dla mnie krytycznie, ciągle się o to kłóciliśmy. Naprawdę nie jestem w stanie zliczyć ile razy chciałam odejść. Trzymała mnie tylko chęć posiadania dziecka i walka o nie... Jakieś 1,5 miesiąca temu już wszystko strzeliło.. Powiedziałam koniec i powiedziałam mu otwarcie że odchodzę. Ze zostaje w mieszkaniu tylko do transferu a potem jak się uda to wyprowadzam się, nie miałam już na to wszystko sił ani psychicznych ani fizycznych. Powiedziałam że jak się uda to nie odetnę go od dziecka będzie mieć takie same prawa do niego jak ja ale ja z nim nie chce być i mieszkać. Powiedziałam że nie będę w takiej atmosferze wychowywać dziecka. On oczywiście obiecywał poprawę i wg (jak zawsze) tyle że ja tym razem już w to nie wierzyłam wiedziałam że ta "poprawa" potrwa tydzień albo miesiąc i wróci wszystko na swoje tory... Poprawił się rzeczywiście odciążył mnie w obowiązkach domowych, wykazał ogólne większe zainteresowanie i wg.. Minol tydzień.. Dwa.. Miesiąc-pomyślałem że może teraz się rzeczywiście zmieni że zaraz transfer, który może się uda że może jeszcze będzie dobrze... Było- do dnia po transferze. Dzień po transferze wrócił stary Marcin, zero pomocy (akurat wtedy kiedy go potrzebowałam) bo po transferze miałam przez 5 dni leżeć w łóżku, zero zainteresowania a jedyne co go interesowało to granie na konsoli i % z sąsiadem a o co bym go nie poprosiła to musiałam się na słuchać.. Dlatego po dwóch dniach musiałam Juz wstać i sama się wszystkim zając.... Płakałam i robilam: gotowlalam i sprzątałam - uważając na siebie a mój mąż siedział na leżaku z sąsiadem na ogrodzie piwo pijąc... W ostatni weekend zapytałam go czy nie może że mną posiedzieć chodź 1 dzień? Albo kilka kogdzin mi poświęcić bo
Dziewczyny! Czytam Wasze historie i niestety, ale fajny mądry mąż zdarza się tak często jak wygrana w totka. Ja mam wrażenie, że mój mąż to wieczne dziecko. Niestety, wiem też, że po części sama przyzwyczaiłam go do tego, że zawsze wszystko ma podstawione pod nos. Ale wiecie co, zawsze myślałam że to ja jestem gorsza. A tak nie jest. To on nie zasługuje na mnie i moją miłość. Wierzę, że dziecko mi wszystko wynagrodzi i da siły żeby odciąć się od tego raz na zawsze. Wiem, że i tak zostanę sama po porodzie więc trzeba brać sprawy w swoje ręce bo życie ma się jedno. A on… no cóż, może kiedyś zrozumie a może nie - nie mam na to wpływu. Przychodzi jednak taki czas, że naprawdę mentalnie jesteśmy już dawno po rozwodzie - zgadzam się w 100 %. Trzymajcie się dzielnie!Mam w domu bardzo podobny egzemplarz. Roznica jest taka, ze ma dwie corki, na ktore nie zasluguje. I ma w stosunku do nich takiw podjescie jak do reszty obowiazkow - kiedy ma ochotę/chce mu sie/nie jest akurat obrazony - zajmuje się nimi, a jak nie to nie. Efekt jest taki, ze jestem praktycznie samotną matką. I zrobilabym to jeszcze milion razy choc latwo nie jest. I nie, nie warto tego ciagnac. Sama jestem mentalnie juz rozwiedziona. A fizycznie jest trudniej, ale pewnie kwestia czasu.
Trzymam kciuki, zeby bylo dobrze [emoji8]
Wysyłam dużo siły abyś to przetrwałaJuż się spakowałam nnarzie tak pobierznoe najważniejsze rzeczy na parę dni.. za dwie godziny maja po mnie przyjechać. Nie odwrócę się robię to dla dziecka
Justi92
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 9 Lipiec 2019
- Postów
- 1 263
Od 10 lat z nim o tym rozmawiam i tak jak w monologu napisałam że to kółko zamknięte. Dziś cały dzień na polu z sasiadrm siedzi jak przyszedł i zobaczył ze się pakoje to zapytał się czy się wyprowadAm i dlaczego? Nie odzywam się do niego powiedziałam tylko ze przyśle mu papiery rozwodowe. I poszedł dalej pić z sasiadrm na ogród... I on wg nie widzi problemu, ja sobie coś z palca wyssałamto już jest zabawne bo aż tak tragiczneStaszn
Strasznie to przykre co piszeszaż serce pęka, nie wiem nawet co Ci radzić... Gdyby mój mąż tak się zachowywał, to zadałabym mu jedno, zasadnicze pytanie "Czy Ty mnie jeszcze kochasz? " bo takie życie na dłuższą metę nie ma sensu, bo tu nie ma przede wszystkim wzajemnego wsparcia, porozmawiaj jeszcze z mężem, powiedz, że tak dalej nie jesteś w stanie żyć, że jesteś nieszczęśliwa, pamiętaj, że o sobie też trzeba myśleć, Ty też jesteś w tym wszystkim ważna i to BARDZO
trzymaj się Kochana
Tagitagi
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 27 Marzec 2021
- Postów
- 711
Musisz być silna Ty i maleństwo jesteście najważniejsiOd 10 lat z nim o tym rozmawiam i tak jak w monologu napisałam że to kółko zamknięte. Dziś cały dzień na polu z sasiadrm siedzi jak przyszedł i zobaczył ze się pakoje to zapytał się czy się wyprowadAm i dlaczego? Nie odzywam się do niego powiedziałam tylko ze przyśle mu papiery rozwodowe. I poszedł dalej pić z sasiadrm na ogród... I on wg nie widzi problemu, ja sobie coś z palca wyssałamto już jest zabawne bo aż tak tragiczne
Walcz o swoje szczęście a mąż jak woli kumpli to niech siedzi z nimi ...kiedyś może zapłacze
Będzie Ci ciężko, ale myślę, że to dobra decyzja, wyprowadzką pokazałaś mu, że masz już tego wszystkiego dosyć albo oprzytomnieje i będzie walczył o Ciebie, o Was albo odpuści i jak to zrobi to będziesz miała już tylko pewność, że wybrałaś właściwą drogę... A szczęście jeszcze uśmiechnie się do CiebieOd 10 lat z nim o tym rozmawiam i tak jak w monologu napisałam że to kółko zamknięte. Dziś cały dzień na polu z sasiadrm siedzi jak przyszedł i zobaczył ze się pakoje to zapytał się czy się wyprowadAm i dlaczego? Nie odzywam się do niego powiedziałam tylko ze przyśle mu papiery rozwodowe. I poszedł dalej pić z sasiadrm na ogród... I on wg nie widzi problemu, ja sobie coś z palca wyssałamto już jest zabawne bo aż tak tragiczne
Niewiem co napisać. Rób tak żeby Tobie było dobrze. Czasami taki kop w dupe dla niego może okazać się zbawienny. Robisz to dla rodzinny. Trzymam kciuki by wszystko się ułożyło!!Już się spakowałam nnarzie tak pobierznoe najważniejsze rzeczy na parę dni.. za dwie godziny maja po mnie przyjechać. Nie odwrócę się robię to dla dziecka
reklama
Podziel się: