To prawda.
W ciągu tych 3 miesięcy wielokrotnie żaliłam się psychologowi, ze wydaje mi się, ze jest ok, a czasem po prostu jest fatalnie i gdyby nie praca to bym nie wstała z łóżka.
Jego reakcja była prosta: żyje pani w ogromnym stresie, dużo pani przeszła - ma pani prawo czuć się zle. Proszę nie robić sobie wyrzutów.
Psycholog mówił, ze jest grupa osób, która potrafi tak jakby wypędzić zle myśli, odciąć się od traumatycznego wydarzenia ale, ze to wróci jeśli nie jest przepracowane.
Trzeba się pogodzić z sytuacja w jakiej jesteśmy (uznałam to wtedy za absurd i banał). Trzeba powiedzieć sobie głośno, spotkała mnie tragedia, nazwać ją.
Gdy któregoś razu przyszłam z takim pozytywnym nastawieniem, ze już niedługo wizyta w nowej klinice, podchodzimy do nowej procedury. Spytał mnie: ok, a co w przypadku gdy procedura się nie powiedzie?
Ja: <szok> Yyy będziemy próbować dalej, mam kilka scenariuszy. Podchodzę do tego jak do leczenia.
Teraz wiem, ze zrobił to po to żeby sprawdzić czy sie zbytnio nie nakręcam. Same potrafimy zrobić sobie duża krzywdę tekstami typu: w 2022 rodzę, teraz to na pewno się uda.
Ale co wtedy gdy się nie uda? Jak duży będzie zawód?
(W książce będzie przykład o mężczyźnie, który sobie założył, ze na swieta Bożego Narodzenia obóz będzie wyzwolony, będzie już w domu. Przyszły święta - nic się nie zmieniło. Mężczyzna się załamał, stracił sens i wiarę i wkrótce umarł bo sie poddał. Wiadomo to były skrajne warunki. Ale chodzi o schemat zachowania).