Masz rację.. jak zaczela się pierwsza czesc warsztatow i lekarz zaczal odpowiadac na pytanie to stwierdzilam,ze jestem beznadziejnym przypadkiem a przeciez to jakby poczatek drogi z in vitro (bedzie dopiero drugi transfer).. zaczal mowic,o ciazy pozamacicznej i stanowczo stwierdzil,ze pekniety jajowod w 99% powinno sie usuwac a nie go ratowac, bo to bez sensu,bo mimo,ze drozny to moze przyniesc wiecej szkod niz pozytku.. tak samo mowil, o duzo mniejszej skutecznosci po cc i zrostach.. bardzo duzo mowil o endometriozie i powtarzal,ze usuwanie ognisk nie ma przelozenia na skutecznosc powodzen w ogole, ze robi sie to tylko po to zmiejszyc kobiecie bol np przy bolesnych miesiączkach...po prostu dal do zrozumienia,ze kobiety przed 35 r.z powinny unikac jakichkolwiek ingerencji chirurgicznych bo kazda taka ma wplyw na powodzenie chociazby przez to,ze w organizmie dochodzi do stanow zapalnych o ktorych nawet mozemy nie wiedzieć a to wszystko immunologia.. nawet jesli maja wiedze,ze kobieta leczy zeba kanalowo przekladaja stymulacje o 2-3 cykle.. i badz tu madry... bylam po tej czesci trochę przerazona, naprawdę, bo na chwile obecna nie wiem czy mam endometriozę, jak teraz, prawie po 2 latach wyglada moj "uratowany" jajowod.. nie mam przebadanej immunologii w ogóle, a kobiet, ktore maja wzorowe wyniki wszystkie i nie udaje się 5, 7, 11 lat bylo tam multum.. i żadna nie jest gotowa na adopcję. Na pewno zespol lekarzy, ktory tam byl nie namawial na wizyty u nich, wrecz odnioslam wrazenie,ze przy kilku pytaniach o jakies badania czy usugi okolo invitrove dawali do zrozumienia,ze nie warto wydawac na nie pieniedzy. Jedna dziewczyna wyciagnela wyniki i pytala go o przysadke mozgowa, powiedziala co kazali jej zrobic, jakie wyniki i jakie zabiegi to dokladnie obejrzal i powiedzial jej wprost,ze to jest wyciaganie z niej pieniedzy bo to nic nie wniesie. A podkresle, na warsztatach siedziala ich szefowa, dyrektor kliniki.
Sama się dalej boje i nie wiem jak to u nas będzie. Głowę mam pełną, naprawdę. Ale czytajac Was i sluchajac wczoraj tych wszystkich kobiet i prowadzacych, ktore tez walczyly i im się udało nie mogę sie poddac. Mamy 3 mrozaczki i po nie wrocimy. Na nastepna procedure nie bedzie nas stac, wiec musze wierzyc,ze się uda.. to takie male, ale nakwieksze nasze marzenie.