reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kto po in vitro?

reklama
Ale Justynko nie można tak porównywać. KAŻDY zarodek mógł być genetycznie skazany na brak rozwoju, ta blastka tez. Mieć nieprawidłowa liczbę chromosomow np. Tego nie zobaczą pod mikroskopem. U mnie z 5 badanych genetycznie zarodkow z trisomia był akurat ten zarodek najpiękniejszy co najszybciej stadium blastki osiągną. Pamiętaj ze do etapu narodzin są w stanie dotrwać te z trisomia 13,18, 21 i płci. A jest jeszcze 18 par pozostałych par chromosomow co tez bywają w nieprawidłowej liczbie - i to nie tylko ze bywają 3 sztuki zamiast 2, drugie tyle ma jeden chromosom zamiast 2. Nie mówiąc o innych mutacjach, translokacjach i takich tam. Nie da się powiedzieć patrząc na piękny zarodek ze w srodku wszystko miał w porządku. I w zależności co się poplątało rozwoj zatrzymuje się na określonym etapie.
Nie dostałam powiadomienia o tym poście albo przeoczyłam. Racja, może tak być. Dlatego biję się z myślami czy najpierw jechać do Paśnika i wstrzymać ostatni transfer czy po prostu brać ostatnie 2 zarodki z heparyną i encortonem i embryo glue, bo do blastek w mojej klinice dają i niech się dzieje co chce. A później do Paśnika w razie niepowodzenia.
Coś tam się dzieje przy transferach z 3 dniowymi zarodkami mężowymi. Plemniki mojego męża to były straszne słabiaki, do tego były mrożone, może to też ma wpływ na pogorszenie ich jakości. Tak czy inaczej to, że mąż ma azoospermię o niczym dobrym nie świadczy.
Możliwe, że teraz coś się ruszyło, bo byłam na cyklu naturalnym i czuję się o niebo lepiej niż na sztucznym, więc może hormony lepiej działają (tak tylko gdybam), do tego byłam po histero, dodatkowo nacięto otoczki zarodków.
Za pierwszym razem miałam lekką hiperkę po punkcji i były świeże zarodki, więc coś tam ruszyło w 11 dpt i później się wlokło.
Za drugim razem gdy beta się nie ruszyła, to złapała mnie infekcja i mam wrażenie, że miałam endo za grube. To w ogóle możliwe? Na koniec cyklu miało 15 mm.
Tak czy inaczej za każdym razem pod koniec cyklu transferowego mam uczucie ciężkości nóg, okropnie. Może faktycznie ten acard nie daje rady i krew gęstnieje.
 
Ostatnia edycja:
Nie dostałam powiadomienia o tym poście albo przeoczyłam. Racja, może tak być. Dlatego biję się z myślami czy najpierw jechać do Paśnika i wstrzymać ostatni transfer czy po prostu brać ostatnie 2 zarodki z heparyną i encortonem i embryo glue, bo do blastek w mojej klinice dają i niech się dzieje co chce.
Coś tam się dzieje przy transferach z 3 dniowymi zarodkami mężowymi. Plemniki mojego męża to były straszne słabiaki, do tego były mrożone, może to też ma wpływ na pogorszenie ich jakości. Tak czy inaczej to, że mąż ma azoospermię o niczym dobrym nie świadczy.
Możliwe, że teraz coś się ruszyło, bo byłam na cyklu naturalnym i czuję się o niebo lepiej niż na sztucznym, więc może hormony lepiej działają (tak tylko gdybam), do tego byłam po histero, dodatkowo nacięto otoczki zarodków.
Za pierwszym razem miałam lekką hiperkę po punkcji i były świeże zarodki, więc coś tam ruszyło w 11 dpt i później się wlokło.
Za drugim razem gdy beta się nie ruszyła, to złapała mnie infekcja i mam wrażenie, że miałam endo za grube. To w ogóle możliwe? Na koniec cyklu miało 15 mm.
Tak czy inaczej za każdym razem pod koniec cyklu transferowego mam uczucie ciężkości nóg, okropnie. Może faktycznie ten acard nie daje rady i krew gęstnieje.
No wiem, sama mialam takie rozkminki, po 5 transferach sie dopiero do Pasniaka wybralam (4 z pierwszej i 1 z drugiej procedury) ale one wszystkie byly pojedyncze. Wiem przynajmniej ze nie bardzo powinnam podchodzic do transferu po hostero/scrathingu bo to nie dla mnie - NK podwyzszone wiec nie tylko tak nie pomoge ale moge zaszkodzic. I na to NK intralipid wskazany. Moze przynajmniej zrob sobie multitest czyli subpopulacje limfocytow, tylko w drugiej polowie cyklu? Bo ja np kilka transferow z tym drapaniem robilam zypelnie niepotrzebnie. A po tym nie dawali encortonu. No i jesli nie masz problemow z za malo gesta krwia - dlgo sie goja skaleczenia itd, no i pewnie masz jakies tam badania na krzepniecie zrobione - to ja bym na zastrzykach z heparyny podchodzila.
Co do brniecia w immuno to juz sama musisz zdecydowac
 
Nie uslyszalam od zadnego lekarza po lyzeczkowaniu zeby zachodzic juz. kazdy mowil 3 mce. po poronieniu samoistnym calkowitym to tak -starac sie od razu ale nie po lyzeczkowaniu. czyli lekarze sa naprawde rozni :/
No wlasnie ta moja przyjaciolka tez sie zdziwila jak jej powiedzialam ze moj lekarz rowniez kazal mi czekac 3 mies po lyzeczkowaniu, przed kolejnym podejsciem. Ale moze faktycznie jest roznica czy to starania naturalne (wtedy w najgorszym wypadku nie zaskoczy i beda probowac dalej) a co innego ivf, gdzie jednak to jest jakas tam procedura medyczna (rowniez kosztowna) i lekarze chca zminimalizowac ryzyko porazki. Ale fakt, im zaskoczylo od razu [emoji4]
 
reklama
Do góry