aduś- tyle napisałam i wszystko mi się skasowało :-(więc napiszę od nowa w skrócie, oprócz bólu jak na @ nie miałam żadnych innych objawów ciążowych, ani nie bolały mnie piersi,ani nie miałam podwyższonej temp. ani plamień. Czułam się taka ociężała i miałam wzdęty mocno brzuch,ale to raczej efekt stymulacji i pick upu. Ból jak na @ towarzyszył mi jeszcze długo po tym jak już wiedziałam,że się udało, to wynik rozciągania się więzadeł macicy,bo rozrasta się,żeby zrobić miejsce dla maluchów. Imiona mamy wybrane w 50% bo dziewczynka na pewno Laura a chłopiec Marcel lub Gabriel. P.S: Wydaje mi się,że mi bardzo pomógł Św.Tadeusz Juda, patron od beznadziejnych przypadków (wiem,że niektóre z Was będą się śmiać,ale to fakt nie pierwszy raz wysłuchał modlitw w trudnych chwilach-zapytaj Zosię z forum ona też prosiła go o pomoc).
matram masz bardzo ładne AMH a ono świadczy przecież o ilości i jakości komórek,więc nie rozumiem...może nasze przypadki są takie,że należałoby podejść indywidualnie a nie iść oklepanym schematem. Czasami wystarczy zmienić lek lub wymieszać dwa różne i już organizm inaczej odpowiada. Jeśli jesteś w programie to może spróbuj z innym lekarzem. Jeśli chodzi o @ po nieudanym in vitro to jest normalne,że Ci się poprzesuwało wszystko. Większość dziewczyn tak ma,że zaraz po zabiegu przychodzi małpa a na następną trzeba już dłużej poczekać. Jak nie będzie jej długo zapisz się do lekarza, dostaniesz duphaston i powinna przyjść.
Dziewczyny ja wiem,co czujecie przechodziłam przez to samo, nie potrafiłam się cieszyć na wiadomość,ze ktoś inny jest w ciąży a każdy nieudany cykl traktowałam jak osobista porażkę i płakałam. Często miałam plan,by zrezygnować,bo mój świat kręcił się tylko wokół jednej myśli,udało się czy znowu się nie udało?Co ze mną jest nie tak? Nic innego nie potrafiło mnie cieszyć i na niczym innym nie mogłam się skupić. Po prostu cierpiałam a moje serce krwawiło. Ludzie mnie wnerwiali do tego stopnia,że się wyprowadziliśmy z osiedla domków jednorodzinnych,miałam dość pytań a Wy kiedy? Zobaczycie Wam też się uda... albo pytania co chwilę No i jak? Wymiotować mi się chciało jak patrzyłam na te brzuchate uśmiechnięte mamuśki, które patrzyły na mnie z satysfakcją. Teściowie też uważali,że to moja wina,bo za bardzo chcę i złote rady-nie stresuj się...już po wszystkim wygarnęłam im,że te rady mi w niczym nie pomagały i że mnie wnerwiały,bo niepłodność to choroba,która a nie kwestia blokady. Zmieniłam otoczenie, jestem teraz anonimowa i cieszę się jak nie wiem,że mimo wszystko się nie poddałam i walczyłam. Wy wszystkie też wywalczycie ten cud i będziecie wspaniałymi mamami tego Wam życzę!