reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kto po in vitro?

reklama
Hope71: Gratuluję. Nie ukrywam, że Twoja historia trochę podniosła mnie na duchu. Zwłaszcza, że piszesz o tych bólach brzucha podobnych do menstruacyjnych, które pojawiły się u Ciebie w kilka dni po transferze. Ja też je odczuwam i nie daje mi to spokoju. Twój przypadek potwierdza, że chyba nie powinna się tym aż tak martwić.
 
hej będzie ok tylko to całe leczenie nauczyło mnie że trzeba brac sprawy w swoje rece, kosztowalo mnie to dużo nerwów i pracy nad sobą i mężem, mam 38 lat więc cierpiałam patrząc jak moje i kolejne pokolenia mają dzieci, i potem druga a nawet trzecia runda, a ja nic a czas leci, ale się nie poddałam, zmieniałam kliniki, lekarzy jak coś nie pasuje to szkoda czasu trzeba zmieniać, żałuję niepotrzebnych inseminacji ale jak masz bezpłodność idiopatyczną no to masz nadzieję że może jednak, strata czasu kasy ale przynajmniej wiedziałam że w tej klinice i generalnie w niemczech in vitro robić nie będę, może jest tu kilka klinik ok ale ja napotkałam tylko na przedmiotowe traktowanie i chamstwo, in vitro robiłam w czechach w pilźnie i nie tylko dlatego że taniej, super lekarz, super pielęgniarki i pomimo 2 porażek-natura rządzi się swoimi prawami, nie czułam że to wina lekarzy, transfer miałam ok, jedyne co to podrasowałam siebie przed tym transferem oeparolem i siemieniem lnianym, jestem zła że nikt mi o tym nie powiedział, ale moje endometrium było po tym wzorcowe i takie przytulne, że jednak ktoś albo może dwa ktosie :-D postanowiły w nim zamieszkać, także trzeba o siebie walczyć i na siebie liczyć i w siebie wierzyć i dać z siebie wszystko ale nie uważać że lekarz to cudotwórca, chociaż niektórzy mają dar od najwyższego co czyni ich lepszymi, w każdym fachu tylko 10% się nadaje i z tej małej grupy niewielu ma do tego talent i wiedzę, więc trzeba szukać a w dobie internetu jest nam 100 razy łatwiej, chociażby to forum! kwiat_lotosu trzymaj się więc i myśl pozytywnie, i odgoń wszystko co ci nie służy i drażni-ja nawet rodzinie nie powiedziałam-najważniejsza jesteś ty i twój relaks i dobre samopoczucie! a wszystko się uda i na tym forum na bank się zarazisz ciąża, ze mną tak się stało :-)

lusia82, w zasadzie to nadal co 2 dzień mnie ciągnie i wolę ból niż jego brak, więc głowa do góry,tam się na bank w tobie coś rozpycha, jak mi się nie udało przy 2 transferze to nic nie czułam no i nic nie było, zrelaksuj się aha i nie leż bo ja za 2 razem przeleżałam a myślę że domowe robótki i spacer do sklepu to lepsza opcja
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
Tak bardzo chciałabym abyś miała rację i aby faktycznie okazało się, że moje dzieciątko (dzieciątka?) zechciało/y ze mną pozostać. Piszesz, że mam zwlec się z wyrka. Mój mąż też uważa, że przeginam z tym wylegiwaniem się. Mi wcale to leżenie nie odpowiada. Wręcz mnie to męczy. Ale mam takiego stracha, że fiksuję i boję się robić cokolwiek żeby tylko dzidziulkom nie zaszkodzić. Taka moja natura. Jestem chisteryczką jakich mało. No cóż. Chyba Ciebie jednak posłucham i chociaż pozmywam naczynia, bo potwornie zapuściłam to nasze mieszkanko. :zawstydzona/y:
 
Dziękuję Ewelino za słowa otuchy. Ja jestem z Trójmiasta. Przeszłam 8 nieudanych inseminacji i jedno in vitro w klinice INVICTA. W marcu zmieniałam klinikę na GAMETĘ, której oddział powstał w styczniu, w Gdyni. Na inseminacje skierowani zostaliśmy w związku z dramatycznie złymi wynikami mojego męża. Ja teoretycznie jestem okazem zdrowia. Przeszłam szereg badań i nic u mnie nie znaleźli, poza za wysoką prolaktyną (cały czas biorę BROMERGON na jej zbicie). Tak, czy owak inseminacje nie dały oczekiwanych efektów. Potwornie przeżyłam każdą z nieudanych prób. Potem to in vitro, w którym pokładałam wszystkie moje nadzieje. I też nic z tego. Nie mieliśmy też żadnych mrozaczków, więc całą procedurę musieliśmy zacząć od nowa. Wszystkie nasze zabiegi rozegrały się w terminie od listopada 2008 do września 2009. Sama więc widzisz w jakim to działo się tempie. Miesiąc w miesiąc bieganina po lekarzach, przyjmowanie leków. Te złudne nadzieje, ten czas oczekiwania i ciągłe przeżywanie wielkiego rozczarowania, bólu i żalu do całego świata. Koszmar. Teraz 13 maja miałam transfer dwóch zarodków i w potwornym stresie czekam na wyniki. Nawet nie chcę myśleć, że znomu nam się nie udało. Po prostu nie dam sobie rady z kolejną porażką. To byłoby już za wiele jak na moje skromne możliwości.


Witaj Lusia!!!!!

Jestem już od jakiegoś czasu na tym forum ale teraz tylko czytam, śledzę i kibicuję pozostałym - mnie się udało za pierwszym razem in vitro, jestem w 10 tygodniu, no i bliźniaki:-) Ja równiez byłam w podobnej sytuacji - ja zdrowa tylko problemy u męża, 3 inseminacje a czwarta nie doszła do skutku ze względu na złe wyniki więc odpuściliśmy, i też wszystko działo się w Invicta a in vitro w Gamecie w Gdyni. Jestem ciekawa do jakiego lekarza chodzisz, my do dr Czecha i szczerze mogę go polecić!!!!
Nie poddawaj się, tym razem musi się udać!!!!! Trzymam kciuki!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
 
hej będzie ok tylko to całe leczenie nauczyło mnie że trzeba brac sprawy w swoje rece, kosztowalo mnie to dużo nerwów i pracy nad sobą i mężem, mam 38 lat więc cierpiałam patrząc jak moje i kolejne pokolenia mają dzieci, i potem druga a nawet trzecia runda, a ja nic a czas leci, ale się nie poddałam, zmieniałam kliniki, lekarzy jak coś nie pasuje to szkoda czasu trzeba zmieniać, żałuję niepotrzebnych inseminacji ale jak masz bezpłodność idiopatyczną no to masz nadzieję że może jednak, strata czasu kasy ale przynajmniej wiedziałam że w tej klinice i generalnie w niemczech in vitro robić nie będę, może jest tu kilka klinik ok ale ja napotkałam tylko na przedmiotowe traktowanie i chamstwo, in vitro robiłam w czechach w pilźnie i nie tylko dlatego że taniej, super lekarz, super pielęgniarki i pomimo 2 porażek-natura rządzi się swoimi prawami, nie czułam że to wina lekarzy, transfer miałam ok, jedyne co to podrasowałam siebie przed tym transferem oeparolem i siemieniem lnianym, jestem zła że nikt mi o tym nie powiedział, ale moje endometrium było po tym wzorcowe i takie przytulne, że jednak ktoś albo może dwa ktosie :-D postanowiły w nim zamieszkać, także trzeba o siebie walczyć i na siebie liczyć i w siebie wierzyć i dać z siebie wszystko ale nie uważać że lekarz to cudotwórca, chociaż niektórzy mają dar od najwyższego co czyni ich lepszymi, w każdym fachu tylko 10% się nadaje i z tej małej grupy niewielu ma do tego talent i wiedzę, więc trzeba szukać a w dobie internetu jest nam 100 razy łatwiej, chociażby to forum! kwiat_lotosu trzymaj się więc i myśl pozytywnie, i odgoń wszystko co ci nie służy i drażni-ja nawet rodzinie nie powiedziałam-najważniejsza jesteś ty i twój relaks i dobre samopoczucie! a wszystko się uda i na tym forum na bank się zarazisz ciąża, ze mną tak się stało :-)

Dzięki za ten wpis- dajesz nam sporą nadzieję. Czasem człowiek traci wiarę, ale jak czytam że po latach i tylku zabiegach w końcu zdarzył się cud, to sobie obiecuję że dam radę i się nie poddam!
Co z tym wiesiołkiem i siemieniem? pomagają na endo? jak je brałaś?
 
Sunsine: Faktycznie podobnie to u nas wyglądało. Mnie także prowadził dr Czech. Mam nadzieję, że to dobry znak. Dziękuję za dobre słowo. Jest mi ono teraz potrzebne chyba bardziej niż powietrze. Z całego serca Tobie gratuluję! W którym dniu po transferze zrobiłaś test? Ja mam zrobić betę dopiero w poniedziałek, czyli 11 dpt. Korci mnie, żeby już w weekend spróbować. Chcę, ale się boję.
 
do lusi: musisz w powodzenie wierzyć bo nie masz innego wyjścia, mi pomogło planowanie, i wyobrażanie sobie jak to będzie super jak się wreszcie uda-pomimo niezliczonych porażek-dobre myślenie wzbudza pozytywne wibracje, nawet pośpiewaj im i nie dołuj bo po co, ja przestałam nawet nosić moje 2 pierścionki bo wyczytałam że brudzą na okres więc po co mam się stresować tym bardziej że to pewnie bzdura, czyli trzeba wyeliminować dołujące rzeczy, oglądać tylko piękne filmy, powspominać super imprezy, pooglądać stare fotki z fajnych wypadów, i dać siłę tym w środku żeby się dobrze czuły, a ze wstawaniem, jeżeli jesteś z reguły aktywna to wydaje mi się że leżenie cię dodatkowo męczy, ja leżałam a jak miałam dość to wstawałam, ważne żeby się nie schylać za często no i nie napinać brzucha nawet leżąc i zmieniając pozycję, mi jest lepiej jak chodzę i na pół godziny b. wolno się przejść na świeżym powietrzu dobrze ci zrobi i zrelaksuje, a jak się totalnie boisz to chociaż pootwieraj okna i przewietrz pomieszczenie gdzie leżysz i pokręć się w tym czasie po mieszkaniu, trzymaj się!!!!!!!!!!! myślę że jesteśmy podobne, ja też jestem histeryczką a mój mąż mówi na mnie jeż bo się zawsze w kilka sekund jeżę ;-)
 
Hope71: Ty to masz zdrowe podejście do tematu.
P.S. "Jeż" to ładne określenie w porównaniu z "wścieklizną", którą mnie raczy nazywać mój szanowny małżonek. Ale chyba masz rację. Coś mamy ze sobą wspólnego. Pozdrawiam i zdrówka życzę.
 
Ostatnia edycja:
reklama
kurcze właśnie wyprodukowałam wielki wywód i mi go wcięło, no dobra to jeszcze raz w mega skrócie: siemie lniane, mielone, łyżeczka mała na szklankę wody, zaparzyć jak herbatę, dziewczyny mówią że ble a mi smakuje, oeparol brałam miesiąc przed transferem do mniej więcej owulacji 3x1, ale w cyklu transferu brałam do dnia przed transferem 3x2, nie jestem lekarzem więc poczytaj o tym, ja nie żałuję bo endo miałam piękne i lekarz powiedział że mu się podoba, poza tym od 2 miesięcy jem pistacje-po garstce dziennie ale te lepsze najlepiej z dobrego źródła bo tanie mogą zawierać pleśń, tak jak wszystkie orzechy, orzechy włoskie też jadłam, piłam też i nadal piję witaminowy ekstrakt z warzyw i owoców łatwo przyswajalny i ekologiczny, i piłam też sok z marchewki i dużo wody, oraz jogging, mąż przed pobraniem materiału do in vitro został też podrasowany-dobre jedzonko, męskie -steki i warzywka, jogging-nie cierpi ale trudno-ma pracę biurową i nie sprzyja jakości chłopaczków, dodatkowo brał orthomol fertil plus-zestaw witamin i minerałów dla facetów, to chyba wszystko

i jeszcze siemie lniane rano i wieczorem, aha żeby nie mieć nikogo na sumieniu to sport oczywiście tylko do transferu-b. mi tego brakuje bo bieganie mnie odpręża teraz to sobie mogę jedynie wirytualnie pobiegać:-)
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
Do góry