Punkcja za mną. Przydała się koszula, skarpety i kapcie. Reszta (szlafrok, ręcznik, kosmetyki) nie potrzebna mi była. Punkcja to jak błyskawica minęła. Jak przywieźli mnie na salę to jeszcze heheszki, takie gadanie mnie dopadło, że szok. Jak ktoś (nie wiem kto
powiedział, że do mnie zadzwonią to powiedziałam, że przecież nie mają mojego numeru
. Jajek 4
liczyłam na więcej, no nic się okaże co będzie. Nie wiem jakim sposobem, ale tyle świadoma, że zapytałam czy wszytko ściągnęli bo przecież 9 ostatnio namierzyli. A później zamilkłam... Zaczęło boleć. Dostałam ketonal w kroplówce, który w ogóle nie przyniósł mi ulgi. Prawy jajnik nie bolał, ale lewy masakra! Później jeszcze paracetamol w kroplówce i 0 poprawy. Nie pamiętam kiedy mnie coś tak bolało. Był lekarz brzuch ponaciskał, rekacji nie było - na szczęcie. Ale pokazałam mu, że w środku boli. Powiedział, że tak może być, poopowiadał co i jak tam się może dziać i żebym jeszcze poleżała. No i w końcu zaczęło puszczać. Poźniej w domu śniadanko
pół czekolady i spałam prawie do 14. Już jest ok.