Kochane jestem juz po punkcji. W klinice pełen profesionalizm. Naprawde jestem miłe zaskoczona 1,5 h i juz po wszystkim
czuje sie dobrze nic mnie nie boli. Niestety dwa jajka pękły za wcześnie lub sie wchłonęły i pobrano mi 4. Czuje soe trochę zawiedziona bo było by o dwie szanse wiecej. Ale nie mam na to wpływu
jutro zadzwonią z embriologi czy sie zapłodniła. Pewnie statystycznie zostaną dwa. Chcą mi podać dwa na razi chyba sie skuszę. Lekarz powiedział ze jest 15% szans ze bedą bliźniaki a jak nie to ze jedno ma większe szanse sie przyjąć. Narazie dostałam zwolnienie do 4 czerwca a pózniej zobaczymy. Przez pierwsze 3 miesiące muszę dmuchać na siebie. Do tego dostałam arsenał leków. Antybiotyk, luteinę i zastrzyki od jutra. Cała przyjemność lekowa znowu 1000 zł strasznie to wszystko drogie. Jesteście bardziej doświadczone
czy po transferze mam leżeć jak placek? Czy moge ość na ślub koleżanki jedynie do kościoła albo jakiś krótki spacer itp. Czy mam leżeć jak kłoda zeby nie zaszkodzić fasolka?boze jak bym chciała zeby tym razem sie udało...ostatni raz przeżyłam... jak każda z nas po nieudanej próbie. Ale tym razem jest szansa ze mi wszczepia zarodki to moze jakoś to będzie. Trzymajcie proszę kciuki:*