Witam was dziewczyny. troche mnie tu nie bylo. pisalam na przelomnie pazdziernika listopada o pierwszym podejsciu do in vitro... nie udanym... zero mrozaczkow... troche sie podlamalam wiecie czlowiek sie nastawia ze to juz a tu rozczarowanie. ale jakos sie zebralam w sobie i przystapilismy do 2 proby. Tym razem dostalam zastrzyki najmocniejsze i to podwojna dawka co bardzo zle znioslam wszystkie skutki uboczne mnie dotknely ale coz czego sie nie robi by wkoncu miec upragnione dzieciatko
jutro mam pobierane komorki lekarz powiedzial ze tym razem jest o wiele lepiej ze mam ich znacznie wiecej i nawet z lewego jajnika sie pokazaly gdzie wczesniej nie bylo na nim nic. Teraz podchodze do tego wszystkiego z wiekszym luzem bez zamartwiania sie i codziennie powtarzam sobie ze przeciez kiedys musi sie udac
Trzymam za kazda z was mocno kciuki i wierze w to ze nam sie uda