A tak serio to ja czasem jestem zafascynowana (w takim pozytywnym znaczeniu) jak ktoś autentycznie ma nastawienie, ze na pewno się uda. Tzn. osobiście bym nie chciała tak mieć, dużo lepiej mi z myśleniem ze mam szanse. Ale ja generalnie niedowiarek ateista, ciężko mi takie wierzenie zrozumieć. Ja mam z kolei straszny problem z tym, ze mogę coś zawalić a potem sobie wypominać latami. Niedopatrzyć. Przeoczyć. Zapomnieć. Nie sprawdzić. Gdybym jeszcze trafiła na lekarza, który wzbudził by na tyle zaufanie, że mogła bym odpuścić tą potrzebę sprawdzania wszystkiego jak u milagros było by mi znacznie łatwiej. Ale trafił mi się taki, który mimo chyba naprawdę świetnych kompetencji wprowadza zamieszanie, informacje zdawkowe i często sprzeczne z tym, co usłyszałam poprzednio. To naprawdę budzi niepokój.
Teraz mi znacznie łatwiej niż w dniach chwila przed rozpoczęciem stymulacji. Mniej spraw, na które mam juz wpływ. Ja jestem pewna, ze ten moment (a może jeszcze by coś...) był dla mnie trudniejszy niż będzie czekanie na betę...
Napisane na iPad w aplikacji Forum BabyBoom
Z doswiadczenia wiem, ze nie da sie wszystkiego sprawdzic i wszystkiego dopilnowac. Nie ma zlotego srodka, idealnej procedury. Nawet jesli cos w jednym cyklu bylo idealnym rozwiazaniem w kolejnym moze nie byc.
Nie wierze tez w to, ze ktos tak na 100% wierzy, ze sie uda. Gdyby tak bylo to by po forach nie pisal
To skomplikowane wszystko. Zajscie, donoszenie, urodzenie.... najlepiej maja ignoranci