reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Z witaminami było to samo. Sama je wybrałam, kupiłam, przypominałam - on musiał tylko brać. Ale bidulek narzekał, że takie wielkie te ampułki... No cholera, mówię, a jak ja sobie zastrzyki sama aplikuje to ok?
 
reklama
Znam to. U nas rozwodem się nie skończyło, ale mój mąż jest strasznie, strasznie uparty i egoista - na szczęście nie zawsze i potrafi być super opiekuńczy. Ale my też staraliśmy się naturalnie, ale mimo deklaracji i chęci posiadania drugiego dziecka, kiedy sugerowałam, że dzień płodny, a potem mu wręcz apkę zainstalowałam, która mu to podpowiadała - to albo zasypiał, albo mówił wprost, że dziś to on nie ma ochoty.... Załamka.
Ooo skad ja to znam u mnie bylo identycznie i tekst kiedy mowilam ze to dzis a on a ci ty myslisz ze tak na zawolanie mozna.
Faceci :crazy::errr:
Tylko prawda jest taka ze w nas instynkt maciezynski budzi sie przed posiadaniem dziecka i jestesmy w stanie zrobic wszystko a u faceta dopiero jak zobaczy to sie budzi tatus :p
 
Ooo skad ja to znam u mnie bylo identycznie i tekst kiedy mowilam ze to dzis a on a ci ty myslisz ze tak na zawolanie mozna.
Faceci :crazy::errr:
Tylko prawda jest taka ze w nas instynkt maciezynski budzi sie przed posiadaniem dziecka i jestesmy w stanie zrobic wszystko a u faceta dopiero jak zobaczy to sie budzi tatus :p

Kurczę, no! To mnie zawsze najbardziej irytowało, bo wszędzie się czyta / słyszy, że faceci tylko o jednym myślą. A jak nam akurat na tym jednym zależy, to oni strzelają focha, że akurat dzisiaj to mu się nie chce... hehe
 
Witajcie. Przez kilka dni czytam Wasze wpisy i zastanawiałam się czy napisać czy nie.... Zdecydowałam że napiszę bo kto zrozumie jak nie osoby które mają takie same problemy...
Może opowiem troszkę o sobie o naszej sytuacji...
W tym roku obchodziliśmy z mężem 10 rocznicę ślubu... Tyle lat razem ale bez dzieci,nigdy nie byłam w ciąży, nigdy nie uważaliśmy bo stwierdziliśmy że niech los zdecyduje.... Ale ile można czekać ???kolejne koleżanki mężatki już w ciąży lub już chowajace dziecko a my? Miało być ze własną firmą dom i dziecko że po kolei a tu kolejne miesiące lata i nic... W końcu decyzja o zrobieniu badań... I stało się jest wyrok mąż jest bezpłodny i ja idealna....płacz ....szloch...nawet chęć rozwodu bym znalazła zdrowego który da mi szczęście bo on nie może.... Boże dziewczyny od razu mu powiedziałam że nigdy go nie zostawię bo kocham go najbardziej i czy będziemy mieli dziecko czy nie zawsze będę go kochać bo jest dla mnie całym światem.!Długi czas plakalismy i przeżywaliśmy aż wiadomość że męża siostra jest znowu w ciąży dała nam kopa! Napisałam nas do kliniki , na konsultacje ale od razu zrobiono nam wszystkie badania i po 2 godz.razem z wynikami weszliśmy ponownie do gabinetu. Poszło tak szybko że pamiętam jak przez mgłę to co lekarz mówił... Najważniejsze to ustalenie planu działania przygotowań do in vitro... Ahhh a jednak... Ok więc plan był taki czekamy na @ i tego samego dnia mam zadzwonić do kliniki by na drugi dzień umówić wizytę. Ok to były długie dni czekania, w końcu jest @...ale to piątek a w sobotę klinika zamknięta ale kazali dzwonić...więc zadzwoniłam powiedzieli mi że w poniedziałek rano wizyta. Ok więc weekend pełen pytań w glowie ... W poniedziałek po usg dostaliśmy harmonogram leków i zastrzyków i robimy stymulację Za tydzień wizyta kontrolna...i zdziwienie lekarza bo oba jajniki pełne komórek i ustalamy termin na środę na punkcie... I znowu stres...bo narkoza bo tyle pytan i wątpliwości ... Środa na 7 punkcja pół godziny przed przyjechaliśmy i czekamy ... O 12wizyta i omówienie punkcji udało się pobrać 15 komoreczek Hurrrra Lekarz pochwalił że świetny wynik. Maz oddał nasienie i jedziemy do domu i czekamy na telefon od embriologia....Już na drugi dzień Pani embriolog zadzwoniła że na 6 zaplodnionych komórek są 4 które przetrwały i mówi że jutro w piątek 28.10. robimy transfer z zarobkami 5A i 5B a 2 pozostałe mają klasę 7B i walczą. Ok więc jedziemy na drugi dzień i lekarz na spokojnie opowiedział nam krok po kroku i o 14 już było po wszystkim.... Mam 2 zarodki w sobie.... Dziś jest 9dpt i zaczynam wariowac... Bo po punkcji bolał mnie strasznie brzuch po transferze też kilka dni a od piątku nic....zero ....cisza... Lekarz kazał zrobić betę 12 dnia po transferze i test 14 dni po . Z chęcią już bym zrobiła sikacza ale się boję że znowu będzie tylko 1 kreska.... Jak tu wytrzymać do środowej wizyty w klinice???? Zapomniałam jeszcze napisać że w klinice udało się zarazić 1zarodek w 5dobie,wiec mamy 1mrozaczka... Błagam ratujcie by nie zwariować ...

PS Rustynka serdeczne gratulacje!!!!
Ps aza wszystkie pozostałe dziewczyny mocno trzymam kciuki!!!!
 
Znam to. U nas rozwodem się nie skończyło, ale mój mąż jest strasznie, strasznie uparty i egoista - na szczęście nie zawsze i potrafi być super opiekuńczy. Ale my też staraliśmy się naturalnie, ale mimo deklaracji i chęci posiadania drugiego dziecka, kiedy sugerowałam, że dzień płodny, a potem mu wręcz apkę zainstalowałam, która mu to podpowiadała - to albo zasypiał, albo mówił wprost, że dziś to on nie ma ochoty.... Załamka.
teraz na szczęście sytuacja jest odmieniona .. nowy mąż walczy za nas dwoje, bo często brakuje mi sił. Kilka razy miałam chwile zwątpienia , ale on nie!
 
U mnie mąż też kiedyś sportowiec kulturysta na szczęście ta głupota mu przeszła-teraz ma brzuszek ciążowy hahaha
Nigdy nie było problemu z jego strony jeżeli chodzi o wyjazdy do klinik ;badania nasienia itp. nawet po 15 latach faje rzucił .
Jeżeli chodzi o starania naturalne to mojego męża wkurzalo to że przytulamy się jak są dni płodne a potem długo długo nic ...

A ogólnie jest bezbłędny bo jest dziś we Francji i wysłałam mu zdjęcie z testem i dzwoni : no super ze mi wysłałaś ale co to oznacza :errr:
No i jak go już wyedukowałam to się pyta a te zielone na teście to co to:-D
 
teraz na szczęście sytuacja jest odmieniona .. nowy mąż walczy za nas dwoje, bo często brakuje mi sił. Kilka razy miałam chwile zwątpienia , ale on nie!

Cieszę się bardzo!
Mój mąż jest przekonany, że się udało i choć ja się boję (po zeszłorocznym niepowodzeniu), on w ogóle nie dopuszcza do siebe tej myśli. Zawsze, kiedy mówię "jeśli wszystko będzie dobrze", a on mnie od razu poprawia: "wszystko będzie dobrze". Także kochany też potrafi być :)
 
reklama
Dziewczyny, jutro wizyta w klinice...modlę się, żeby lekarz miał jakiś plan działania .....w głowie tysiące myśli, dosłownie szaleje już! Trzymajcie kciuki, proszę....aaaaaa jeszcze rano odbieram Tsh- strasznie ale to strasznie dié boję tego wyniku...;( Od niego bardzo wiele zależy
 
Do góry