reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

kobiety brylanty z Trójmiasta ; ))

Dziewuszki, dzięki za wszelkiej maści rady i porady  :-*
Ola, nie wiem, czy to to, bo nie mam skąd wiedzieć, ale też dziś ledwo zipię. Przespałam juz z pół dnia i nawet chrapałam  z tej okazji :-[ Ogólne osłabienie mnie dopadło, ale chyba to jeszcze nie poród.. Jak zwykle zrzucam na pogodę :p
Ewcia, a jak się czujesz po porodzie? Mam na myśli siadanie, energię i jakieś bole "pourazowe"? Brzuszek od razu Ci spadł?
 
reklama
Ola, biedaku... jedyne co mogę to przesłac trochę ciepłych myśli przez net... Trzymaj się..
 
Ewka gratuluje ogromnie! Nie powiem ze dzielna bylaś, bo o tym sama dobrze wiesz!! Podziwiam i zazdroszcze ze masz to juz za soba. Ja na samą myśl czuje jak mi skora cierpnie na plecach. A jak sie czujesz juz po wszystkim? Cierpisz mocno po szyciu? Wiem ze to nie jest takie istotne, bo największą nagrodą jest Maluszek-Kubuszek!! Cudne dziecię ;D
W środe byłam u Doeringa na USG. Przyjął nas z mężem bardzo dobrze i szcególowo obejrzał dzidzię. Jest jedna (a przez chwilę dalam sie ponieść emocjom, ze będą bliźniaki) zdrowa, prawidłowo rozwijajaca sie CÓRECZKA. Jak zwykle w kwestii płci pan lekarz powiedzial ze stawia flaszkę koniaku jeśli sie pomylił ;) Takze odetchnęliśmy z ulga, ze zdrowe i takie w 'normie'. Juz sporadycznie zaczynam czuć jak te swoje maleński nóżki prostuje ;D
A teraz w pracy tak mi sie juz nie chce siedziec........ Jeszcze tak pewnie do końca lipca sie pomęczę.

Ola - trzymam mocno za WAS!!
 
Dziewczyny po porodzie nie jest tak strasznie. Oczywiście pierwsze sikanie, czy wypróżnienie trochę kosztuje , ale to bardziej psychika działa. Po prostu boisz się przeć,że sobie coś rozerwiesz. Ja akurat podczas porodu wypiłam mnóstwo wody i już 2 godz po porodzie pognało mnie do łazienki. Troche poszczypie, ale naprawdę szybko przechodzi. Gorzej z siedzeniem. U mnie rewelacyjnie sprawdziła się poduszka- koło Zefir do siedzenia. Do tej pory na niej siedzę.
Brzuszek spada gdzieś około tygodnia. Po porodzie wyglądałam tak na 6 miesiąc, a teraz 10 dni po to mam taki flaczek wiszący, ale nie jest źle. Muszę tylko zacząć pracować nad brzuszkiem, a za bardzo nie wiem od kiedy mogę ćwiczyć. Już powolutku przymierzam się do tego. Na pewno po porodzie szokiem dla Was będzie nawał pokarmu. Polecam wtedy przed podaniem cyca ciepły prysznic na piersi, a po karmieniu okład z lodu, lub z liści kapusty. Po 2-3 dniach wszystko wraca do normy, więc jak bedzie wam się zdawało,że to długo trwa i nigdy nie minie, to się nie przejmujcie. To mija. i koniecznie kupcie sobie BEPANTHEN do sutek. Jak maluch na początku uczy się ssać to katastrofa, ale ta maść bardzo pomaga.
Co do kilogramów, to jestem lżejsza o 13 kg. Zostało mi do zrzucenia jeszcze raz tyle, ale jestem dobrej myśli.
Trzymam kciuki za Was. Dacie sobie radę!!!! POzdrawiam
 
Co do siusiania, mi przez te pierwsze dni w szpitalu najłatwiej było pod prysznicem, ciepła woda powoduje, że nawet nie musisz się specjalnie wysilać  ;). Nie spieszcie się jednak za bardzo pod ten prysznic po porodzie, ja z wrodzoną sobie niecierpliwością chciałam się wykąpać już dwie godziny po, odkręciłam ciepłą wodę i pociemniało mi w oczach. Skończyło się na tym, że spod prysznica wracałam wózkiem inwalidzkim.
Ewka co do ćwiczeń, to się doczytałam, że można zacząć po 6 tygodniu. No cóż, 6 tygodni po porodzie i tak czeka nas kontrola u ginekologa, więc najlepiej z nim skonsultować, czy ewentualne "brzuszki" nam nie zaszkodzą.
Co do szwów...mi najbardziej dokuczały zewnętrzne, tych wewnętrznych nawet nie czułam. Zewnętrzne zdjęli mi 4 dni po porodzie i od tamtej pory siedzi się o wiele wygodniej ;D
 
dawidowa, może to zabrzmi głupio i banalnie, ale spróbuj się troszkę zrelaksować, nerwy nie pomogą ani Tobie, ani maluszkowi. Wiem, że to trudne, kiedy boli i się boisz. Jeżeli to miałoby Cię uspokoić, to może nie czekaj z wizytą u lekarza do poniedziałku...a jeżeli masz przeczucie, że to może być zaraz, już poszukaj kogoś np. mamę lub koleżankę, która mogłaby z tobą posiedzieć w domu, porozmawiać i choć na chwilę oderwać twoje myśli od zbliżającego się rozwiązania. Fakt, możesz powiedzieć, że teraz łatwo mi udzielać rad bo jestem "po wszystkim", ale wierz mi, że przez ostatni miesiąc każdy skurcz wiązał się ze starchem, że to już. Zwłaszcza, kiedy byłam sama w domu, dlatego uważam,że warto mieć kogoś przy sobie.
 
Dawidowa Liriel ma rację, ja siedziałam 4 godz sama przy regularnych skurczach (bo czekałam na męża) i moja siostra się wkurzyła i w końcu wywiozła mnie do rodziców, żebym nie siedziała sama. Zrelaksuj się kobieto i myśl pozytywnie. Trzymam kciuki!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
 
Witam :-)

Zaczynam w przyszlym tygodniiu zajęcia w szkole rodzenia na Zaspie. Czy któraś w Was moglaby w skrocie opisac jak wyladaja zajęcia na tym kursie, czy na wszystkie zajęcia chodzi się z mężem, czy zajęcia są ciekawe i czy czułyście się po kursie lepiej przygoowane do porodu? Co ćwiczy się na ćwiczeniach - oddechy, masaże, coś innego? Czy ma ktoś porównanie tej szkoły, ze szkołą pani Marii we Wrzeszczu?

Pozdrawiam
 
Gotuję od rana, poodkurzałam, pomyłam podłogi, zaraz jade z królikiem do weterynarza. Dzień jak codzień :) A tak poza tym, to wczoraj byłam u gina i dał mi jeszcze conajmniej tydzień.. Spokojnie jakoś to przyjęłam i tak zostało.. Pierwsze badanie USG obliczyło drugi termin porodu na 19 czerwca.. Spora różnica pomiędzy tym a pierwszym dniem ost miesiączki :D Ale nic to. Nam to nawet na rękę, bo pokończymy projekty, które są zaczęte, a dzidzia niech sobie rośnie zdrowo. Czyli jeden wielki chill out (no, może od jutra, bo dziś to coś we mnie wstąpiło). A jak Ty się czujesz, Ola?
 
reklama
Cześć wszystkim szczęśliwym Mamusiom..Troche mnie tu nie było..

Dzisiaj wróciłam ze szpitala w Wejherowie - niestety, mi i mojej Kruszynce się nie udało... Wiem o tym już od tygodnia i jakoś sobie radzę, chociaż mam od wczoraj jakiś koszmarniejszy humor... Może to ta atmosfera szpitalna i szpitalna samotność - chociaz wejherowski szpital jest bardzo zbliżony do mojego "idealnego" szpitala, ze względu na kochane pielęgniarki i troskliwych lekarzy... wszyscy chętni do pomocy i uśmiechnięci - zatem gorąco polecam wszystkim tym Mamom, które jeszcze nie podjęły decyzji!

Moja Dzidzia nie rozwijała się, niestety; być może był to nawet pusty zarodek... Niby nie planowałam tej ciąży, a jednak wywrócił mi się świat do góry nogami. I wiecie co? Nie mam ochoty odbudowywać starego... Chyba już nie wrócę do Francji (jeśli mówić o znieczulicy, to tylko tam - i to nie tylko w jednym szpitalu, byłam w dwóch, z czego jeden był prywatną kliniką położniczo-ginekologiczną, więc powinni mieć jakieś pro-przyszłomamusiowe podejście... a tu zero...), chcę zrobić jakieś studia w Polsce, postawić na rodzinę. Ale nie tylko to jest powodem, chyba tylko ostatnią kroplą do mojej decyzji... Wiem, że nie chciałabym tego przeżyć jeszcze raz w tamtyvh warunkach - nikomu tego nie życzę. Konsultacja z lekarzem po wykonaniu drugiego - nieszczęśliwego USG trwała jakies 45 sekund i odbywała się na korytarzu... a kosztowała 50 euro (chociaż nikt wtedy nie myślał o pieniądzach, najmniej ja, ale chamstwo to jest jak nic...).

Chciałabym jak najszybciej postarać się o drugiego Dzidziusia, ale czy to prawda, że muszę czekać aż pół roku!? Nie chcę...

I tak wam wszystkim zazdroszczę! Boję się najbardziej, że już z żadnej ciąży nie będę umiała się cieszyć! Będę wypatrywać strasznych znaków i myśleć o nieszczęściu... czemu mnie musiało to spotkać?... tak szybko? z pierwszym dzieckiem?...

W ogóle nie chciałam już wchodzić na forum, ale tak jakoś mi źle... czuję się taka "opuszczona"... nie wiem, czy chodzi o Dzidzię, czy o Dawida, mojego ukochanego, który jeszcze musiał zostać we Francji i wróci dopiero za dwa tygodnie.. czy o Boga, który nie wysłuchał moich modlitw... nie wiem. Ale musiałam się wygadać. Ukrywam się w domu, udaję, że mnie nie ma jak dzwonią znajomi... wydają mi się tacy dalecy teraz. Ale nie ma obawy, nie wpadnę w depresję. Po prostu muszę sobie to wszystko poukładać. Jakoś tak. Przez łzy i zaciśnięte zęby. :(

Ale uśmiecham się do was teraz, widzę wasze śliczne "pępki świata" i życzę sobie kiedyś też tak wyglądać :)
Pozdrawiam,
Patrycja (aenye)
 
Do góry