Hej laski.
Ale pogoda... Deszcz, wiatr... Masakra jakas...
Ah te choroby chyba teraz wszedzie atakują. Moi na swieta byli przeziebieni, na szczescie skonczyło się na kaszlu i katarze. Na sylwka bylismy u znajomych, którzy mają 2 córki. Pobawilismy sie troszke, dzieci poszalały, mała dostała rano mleko modyfikowane, bo mama sobie drinki wypiła
W czwartek Rafał dostał dziwne krosty na dłoniach, potem na stopach i w koncu w buzi - choroba bostońska... Nikomu nie zycze. Bąble na rekach i stopach to pikus, ale te w buzi to ..... W rezultacie 5 dni praktycznie nic nie jadł. Był głodny, brzuch burczał, chciał jesc, ale każdy gryz czegokolwiek konczył się płaczem i wiciem z bólu... No ale jakos przetrwalismy na kisielu, budyniu i jogurtach tez jedzonych przez łzy... Córka znajomych tez dostała podajze dzien wczesniej, wiec podejrzewam, ze przyniosła ze złobka... Teraz się modle zeby mojej Roksi nie dopadło, bo to juz bedzie katastrofa... Co do przedszkola, to my dalej nie chodzimy i mysle ze czas to w koncu zmienic
Tylko wtedy to ten moj juz w ogole bedzie pewnie chorował...
A moja Roksi to wszedzie wstaje, chodzi przy meblach, łozkach itd, a jak sie puszcza to leci na tyłek albo głowe. Strasznie odwazna jest, Rafał to sie bał i sztywno stał, a ta wszedzie wlezc proboje, nawet sie wspinac, do tego łobuziara straszna... Jak przejdzie to jak po tornadzie, do tego wszystko wklada do buzi... Młodemu sie psoci, cos mu zawsze psuje, a ten sie denerwuje i powiedział mi juz nawet ze ma sobie wejsc z powrotem do brzucha i nie wychodzic z niego
No ale czasem tez wejdzie do niej, przytuli, połaskocze itd... A tak na co dzień to mam małego żarłoczka, który wcina wszystko co jej się da i duzego niejadka, za którym biegam z talerzem, a jak pytam co bedziesz jadł to z reguły słysze "nic" albo "nie jestem głodny"...
Z P pracą tez kiepsko. Pracuje u prywaciarza, który zaczął grosze płacic, teraz nic lepszego znalezc nie moze, ja chce sobie czegos dorywczo na wieczory chociaz poszukac, ale na razie tez dupa... Finansowo u nas katastrofa ostatnio, a jeszcze renta mi sie w kwietniu konczy i musze isc dorobic cos, a nie mam co zrobic z dziecmi, wiec nie wiem co to bedzie, no ale jakos bedzie... musi...
No nic ide bo moje łobuzy mi mieszkanie zdewastują, cycek przed chwilą wstał i już mlaska buzią, że głodna, wiec ide jej poszukac jakies biszkopty, a potem obiadek... Ona moze jesc na okragło... hehe A piers to w sumie ostatnio jest beeee. Jakies 3 razy dziennie podyda, rano, wieczorem i jakos tam w dzien... Woli konkrety... Konkretna kobietka
Zdrówka dla wszystkich chorowitków