reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kiedy Fasolinka już będzie jak powiedzieć o tym mężowi/chłopakowi

M

monia100

Gość
No właśnie jak sobie wyobrażacie ten moment? Czy podczas romantycznej kolacji? A może małe buciki stojące na stole będą zwiastunem Maleństwa?
Dziewczyny zafasolkowane: jak Wy powiedziałyście ukochanym że pod sercem jest Maleństwo?
A my oczekujące pomarzmy sobie o tej chwili i wyobrażmy ją sobie, bo przecież będzie taka piękna :) :) :)
 
reklama
monia 100 ja w pierwszej mojej ciazy od razu wyprysnełam z łazienki i powiedziałam takie zdanie" choc szybko zobacz bo albo ja zle widze albo swiatło w łazience zle pada bo robi sie rózowa kreseczka " dopiero nastepnego dnia kupiłam małe buciki i mu je podarowałam a teraz niewiem tez pewnie tak bedzie mam jeszcze 3 dni na sprawdzenie ale chyba to juz ::) ::) ::)opowiem jak bedzie pozytywny pozdrawiam asia ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D
 
W dniu w którym miałam robic test, bardzo się pokłóciliśmy, prawie się pozabijalismy, była ostra awantura i w wyniku tego wszystkiego nie odzywaliśmy się do siebie. Poszło o jakąś pierdołę, ale akurat w tym dniu byłam jakaś nerwowa i nie docierały do mnie racjonalne argumenty.
Byłam zła i obrażona na męża i stwierdziłam, że zamknę się w łazience i się troszkę poupiekszam na ukojenie nerwów. Poszłam do łazienki, patrzę, leży test. Zrobiłam siusiu, test poszedł w ruch, za minutkę patrzę a tu dwie kreseczki. Łzy mi stanęły w oczach, w gardle miałam wielką gulę ze wzruszenia i po prostu bez słowa podeszłam do męża który siedział przy kompie i połozyłam mu test obok myszki. Mąż po prostu mnie przytulił mocno i szczęśliwy powiedział: "to teraz już wiem, czemu ty taka znerwicowana... moja ty mamusiu...." i już bylismy pogodzeni...
 
misia_q , cudownie!!
ja mam obmyslone sposoby, ale nie napisze, bo nie weim czy mój mężus tu nie zagląda czasami ;)
ale mam ambitny plan powiedziec mu dopiero po wizycie u lekarza,jak lekarz potwierdzi obecnosc fasolki. ale znjac siebie, to nie wytrzymam i wrzasnę z łazienki ze TAK!
 
Też dużo nad tym myślałam :) Chciałabym to zrobić w jakiś szczególny sposób :) Ale znając siebie, też pewnie nie wytrzymam i polecę z testem do mężulka :D
 
Mhm.... to moze opowiem Wam, co ja robilam :-)
Najpierw po przytulanku powiedzialam, ze pewnie bedzie owocne, bo dobra pora byla :-) (to byl pierwszy raz, kiedy bylo takie calkiem na luzie przytulanko, bo doszlam do wniosku, ze jestem gotowa)
Potem jakies 8 dni pozniej marudzilam, ze cos mnie kluje w macicy, wiec pewnie potomek sie "wgryza".
No, ale to bylo takie gdybanie i pewnie nie bral tego na serio.
Test bez wczeniejszych zapowiedzi zrobilam dzien przed spodziewana @. (ale jeszcze przed wyjsciem do pracy moj chlop odczynial "czary" nad brzuszkiem, zeby byla fasolka... teraz nadal czasami czaruje. To taka moze glupia, ale sympatyczna i jak widac na naszym przykladzie owocna magia)
Najpierw wydawalo mi sie, ze nic tam nie ma , ale za chilke pojawilo sie cos takiego slicznego, rozowego :-)
Wiec pedem za tel. i dzwonie do drugiej polowki upewnic sie, gdzie jest i zeby byl w tym samym miejscu za godzinke:-)
Wtedy lup w samochod (myslalam, ze z wrazenia pozabijam wszystkich na drodze) i do hipermarketu.
Najpierw do apteki po drugi test, potem do sklepu po buciki...
No i znow w samochod i wariacka jazda do przyszlego tatusia....
Dotarlam do niego i tylko glupkowato sie i usmiecham i kaze isc po cos do picia (chcialam najpier zrobic drugi test, bo jakas za blada ta pierwsza kreseczka byla)...
Pije, pije.... czekam, zeby sie nazbieralo sikanko na nowy tescik:-)
Lece do jakiegos obskurnego kibelka, ciemno i paskudnie.... a ja robie najwazniejsze "doswiadczenia" w zyciu.
I momentalnie znow dwie kreseczki.... Ale tym razem takie, ze ho, ho....
Wiec gacie na tylek i pedem do drugiej polowki... a ona akurat rozmawia z klientami.
Wiec mowie, ze przepraszam bardzo, ale mam wazna i pilna sprawe....
I wtedy ze lzami w oczach mowie, ze bedzie dzidzia :-)
Ale byl w szoku.
No i jak ju skonczyl z klientami, to dalam mu paczuszke z bucikami i dwoma testami.
Teraz on usmiechal sie glupkowato i od razu chcial wszystkim obecnym wypaplac.
Ale nie pozwolilam.
Dopiero teraz, jak juz uslyszalam bijace serducho po malu paplamy roznym osobom:-)
Czekam jeszcze tylko na oznajmienie wiesci przyszlym tesciom....
Mieszkaja daleko, bardzo chcieli wnuczeta (namawiali na czworaczki)... Chcemy im powiedziec nie przez tel., tym bardziej, ze maja teraz 35-ta rocznice slubu. Bedzie prezent, jak znalazl :-)
No.... ale sie rozpisalam :-)
Zycze Wam wszystkim, zebyscie juz wkrotce mogly przezywac te emocje i z gula w gardle oznajmiac przyszlym tatusiom, co sie swieci.
 
Ja robilam test 2 dni po spozniajacej sie @. ale mimo, ze staralismy sie prawie rok , to ten cykl spisalam na straty, a test robilam , bo mielismy jechac z kuzynem i jego zona na objazd po Wloszech samochodem na 2 tygodnie, wiec.........ten spozniajacy sie o 2 dni okres zadecydowal o zrobieniu testu, bo zawsze @ jak w zegarku :laugh: Wiec wakacje w domku, ale i tak jest ssssuuuupppeerrrr!!!!!
A jak zobaczylam dwie kreski bylam - mimo wszystko - mocno zdziwiona i z gula w gardle od wzruszenia powiedzialam zaraz mezowi " chyba bedziemy mieli malego misia..." ::) a on az podskoczyl z wrazenia i mocno mnie przytulil i ucalowal , to cudne bylo , takie czule ::)
 
Ja pierwszy test zrobiłam w dniu spodziewanej @ (następnego dnia jechaliśmy na narty i chciałam mieć pewność czy jadę sama, czy może we dwójkę). Test wyszedł negatywny. Było mi trochę przykro, ale nic o tym teście nie mówiłam mężowi. Wydawało mi się to niezbyt niepokojące, tym bardziej, że próbowaliśmy zaledwie raz. No więc pojechaliśmy na narty, ale @ nie nadchodziła. Zwalałam wszystko na zmianę klimatu (bo test był negatywny). Po powrocie do domku najpierw pojechaliśmy do apteki po test. Rano okazało się, że będziemy mieć dzidziusia. Poleciałam do męża i położyłam mu test przed nosem. Uściskał mnie i ucałował a ja się rozbeczałam. To był wspaniały moment...
 
reklama
Ja sobie długo planowałam, co i jak zrobię, kiedy już pojawi się maleństwo, ale oczywiście, życie pisze własne scenariusze i wszystkie plany wzięły w łeb. Zrobiłam test tak z głupoty, bo byłam pewna, że ten miesiąc trzeba spisać na straty. Wyszłam z kibelka, patrzę: jedna kreska się pokazuje, przyszłam do pokoju, mówię mężusiowi, że nic z tego. Położyłam test na biurku, akurat szukaliśmy czegoś razem w necie. Za minutkę zerkam, a tu druga krecha! Więc zaraz mężusiowi pokazuję - ale miała minę! Po trzech dniach powtórzyłam test i już od razu wyszły dwie kreseczki. Potem gin potwierdziła ciąże...
 
Do góry