izulka15
Fanka BB :)
Dziewczyny, straciłam swoje dziecko w 8 tyg.Zmarło.( Mam szczęście bo w domu jest 8 letni Staś i 6 letnia Zuzia:-)). Mój gin. - prywatne wizyty- diagnozę postawił, potem kazał zjawić się w szpitalu( Zgorzelec) w celu wywołania poronienia. Tam w pokoju 2m na 2m zebrało się 5 lekarzy na konsultację. Oczywiście komentarze rozrywały mi serce" to coś nie urosło","to nie wygląda jak powinno", " trzeba to poronić".Już mnie nosiło, ale nie miałam siły przy ich przeważającej liczbie. Męża nie wpuszczono - tak jakby go to nie dotyczyło.Dostałam leki od swojego gin. i czekałam. Poroniłam 2 godziny później. Nagle, w toalecie choć chciałam zabrać maleństwo i godnie , tak jak zasługiwało, pochować. Przygotowałam plik papierów do wojowania ze szpitalem. Wyszło inaczej, nie byłam w stanie fizycznie i technicznie temu zaradzić. Zaryczana wyszłam z toalety, położne zaraz były przy mnie. Zawołały lekarza, niestety ordynatora. Świetny diagnostyk ale cechy ludzkie są mu obce.Szczególnie współczucie. Znany jest z tego.Wypytywał mnie o wszystko, ok, ale forma! "to poleciało wszystko?", "dużo tych skrzepów było?"itd. Krzyknęłam przez łzy- to było moje dziecko!! A lekarz " to mówię przecież że coś poleciało".Ręce opadają. Położna głaskała mnie i uspokajała, żebym się nie przyjmowała tych słów do siebie. Ale tak się nie da.Wszystkie kontakty , szczególnie z ordynatorem były w takiej konwencji. Niestety na drugi dzień, kiedy już jedną nogą byłam w domu, zadecydowano o łyżeczkowaniu. Kiedy zapytałam czy to jest w znieczuleniu, ordynator nakrzyczał , że to pytanie jest nie na miejscu i, że zrobią mi na żywca, jak tak bardzo chcę!!!Powiedziałam, że nie chodzę co drugi dzień na ten zabieg!! Mam prawo wiedzieć, co będzie robione!! Usłyszałam, że wciąż się czepiam, pytam i wtrącam!? Dobrze, że położne były opiekuńcze. wyjaśniły jak to będzie . Przez cały pobyt były troskliwe, wciąż pytały jak się czuj, czy podać leki przeciwbólowe,wyjaśniały i zwyczajnie były ze mną. Dlaczego lekarze nie mogą okazać szacunku dla dziecka i matki? Czują się lepsi? W czym? Dlaczego dla nich to takie trudne? Przecież wystarczyłoby, że mówiliby dziecko a nie wyskrobki- tak usłyszałam.