mako pewnie w tym co piszesz jest sporo racji, ale serce boli jak się czyta posty dziewczyn.
ja miałam to szczęście że i położne i lekarze byli wyrozumiali nie mówili "poszło" wysrobać" itp. tylko okazali ludzką twarz. myslę że my kobiety pom takich przeżyciach nie oczekujemy że lekarz usiądzie z nami i będzie płakał trzymał za rękę, chcemy tylko żeby porozmawiał odpowiedział na pytania okazał trochę serca wydaję mi się że to wcale nie jest tak dużo i nie uwłaczy niczyjej godności w końcu lekarz też człowiek więc niech pokaże się z ludzkiej strony.
Jak mówiłam ja miałam dużoszczęscia(jesli mozna mowic o szczesciu w takiej sytuacji) lekarka która mnie badała stwierdziła że zarodek przestał rosnąć i naprawdę nic nie mozna zrobić porozmawiała ze mną. lekarz który wykonywal zabieg odpowiadal na wszystkie moje pytania pytal sam czy nie potrzebuje pomocy kogos bardziej doswiadczonego (np. psychologa) moj maz mogl byc ze mna praktycznie caly czas (oprocz zabiegu).
Jezyku, ja równie jak Ty miałam szczęście spotkać świetny personel. I miałam to szczęście, że lekarz siadał na moim łóżku, trzymał mnie za rękę i rozmawiał ze mną. Więcej z tego pobytu opisałam na wątku "ciąża po ponieniu" - nie chcę się powtarzać.
Pozdrawiam serdecznie
Życzę wszystkim nam, żebyśmy nie musiały takich okropnych sytuacji przeżywać. Współczuję Wam takic doświadczeń.