reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Jak sobie radzić ze złością? Wieczorne rozmowy o emocjach

aniaslu

red. nacz. babyboom.pl, psycholog, admin
Członek załogi
Dołączył(a)
14 Czerwiec 2004
Postów
3 746
Miasto
Warszawa
Rzadko się o niej mówi, bo przecież macierzyństwo ma się kojarzyć z miłością, empatią itd. Tymczasem nie da się jej uciszyć, a jeśli nie znajdziesz z nią porozumienia wypełznie lub zaskoczy cię znienacka.
❗️ZŁOŚĆ
Kiedy się pojawia - może być wszechogarniająca, chociaż wyraża się w różny sposób. Czasem zamieszkuje tylko nasz umysł i ciało. Spina nas, powoduje zaciśnięcie zębów, bezsenne noce.

Czasami wyzwala się spod kontroli i przeradza się w gniew lub furię. A potem często pojawia się wstyd i poczucie winy.
Dlatego warto o złości rozmawiać. Rozpoznać wyzwalacze, nauczyć się z nią obchodzić. Nie wierzę, że wśród nas są osoby, które nigdy jej nie doświadczyły. Ja ją znam. A ty? Potrafisz się przyznać? A może chcesz się dowiedzieć więcej na jej temat. Zapraszamy na wieczorne rozmowy o emocjach, w najbliższy piątek na FB i na YT o godz. 21:00. To nie wykład. To wspólne oswajanie. Z kim się zobaczę?
 
reklama
Witam Was Drogie Panie. Właśnie się zarejestrowałam bo pilnie potrzebuję porady i pomocy. Mój problem dotyczy właśnie złości i braku umiejętności w radzeniu sobie z napadami furii, przez co czuję się okropną matką :( Ale może od początku.

Jestem mamą niespełna 2 letniego Antosia (17.07 będzie miał urodzinki) i momentami myślałam, że już się go nie doczekam. Mamy za sobą z mężem prawie trzyletnie starania, podczas których raz poroniłam i potem długo nie mogłam znowu zajść w ciążę. Wydaliśmy majątek na upokarzające badania na płodność, a bezowocne starania wprawiały mnie w poczucie beznadziejności, że co ze mnie za kobieta, która nie potrafi urodzić dziecka. Gdy straciłam już wszelką nadzieję i rozważałam adopcję, w końcu się udało. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Byłam szczęśliwa ale jednocześnie strasznie się bałam, czy znowu nie stracę dziecka. Potem były komplikacje przy porodzie, przez co byłam przerażona, że wrócę do domu bez dziecka i już się z tego ciosu nie dźwignę. Na szczęście Bóg był łaskawy i nie zabrał mi mojego syna. Po takich przejściach można by pomyśleć, że nic na świecie nie jest dla mnie ważniejsze od dziecka, a mnie samą, przepełniają same najcieplejsze uczucia względem dziecka. Bo tak jest, ale jest jedno ALE. Nie radzę sobie kompletnie jako matka :( Mam wrażenie, że jestem w tym wręcz beznadziejna bo są sytuacje, w których brakuje mi cierpliwości do małego i wybucham złością. Wtedy krzyczę, rzucam przypadkowymi przedmiotami, trzaskam drzwiami itp. Największy problem mam wieczorami, kiedy syn nie chce zasnąć, a ja ze zmęczenia już ledwo kojarzę. Nawet teraz nie śpi, przejął go mój mąż bo od godziny 19 z nim walczyłam i w zasadzie to ja zasypiałam, a nie on. Takie napady złości mnie przerażają, bo moje dziecko patrzy na mnie z przerażeniem i płacze na mój widok :( Mam ochotę wyskoczyć z 10 piętra na którym mieszkamy bo nie mogę znieść samej siebie. Zadaję sobie pytanie o to, co ze mną jest nie tak? Dlaczego nie potrafię opanować tej złości, która się we mnie gotuje? Dlaczego nie mam cierpliwości do dziecka, na które tak czekałam i o którym marzyłam? Dlaczego momentami mam ochotę wyjść i już nie wrócić? Jak mogę pomóc sobie i sprawić, aby macierzyństwo mnie cieszyło, a nie męczyło?

Proszę, doradźcie mi co mam zrobić????

Odsłuchaj filmik od Aniaslu. Niestety ja go nie włączyłam, ale zapewne pełen jest dobrych rad.
Z mojego doświadczenia:
1. Czasem odpuść. Nie możesz uśpić, zrób coś niestandardowego, ubierz na piżamę kurtkę i przejażdżka samochodem, dzieci usypiają podczas jazdy.
Nie są to rozwiązania na codzień, ale na kryzysy czemu nie. Na codzień wyćwicz rytuał. Kolacja, kąpanie, książka, przytulasy, wyciszenie i spanie.
2. Przy wrzasku odwracaj uwagę dziecka. Płaczę za słodyczami, wyciągnij coś z szuflady z zachwytem. Nie da się przebrać, daj do łapek swój zegarek itd.
3. Nie chce jeść, ubrać czapki itd daj mu wybór. Większe prawdopodobieństwo że zamiast odmawiać, skupi się na wyborze.
4. Baw się z dzieckiem w to co lubicie. Z 2-latkiem to można już dużo. Spacery po lesie, klocki, diy, odgrywanie scenek, tory przeszkód, bańki mydlane, kolorowanye, książeczki, tańce.
5. Kiedy Twoje dziecko śpi nie odgruzuj domu, tylko znajdź czas dla siebie.
6. Przestań dostrzegać niedopracowania. Też bym chciała dbać o siebie jak przed ciążą. Szkoda mi czasu jednak i brakuje chęci. Wolę w spokoju posłuchać muzyki, obejrzeć film, zjeść ciacho niż układać włosy. Bo to sprawia mi większą przyjemność. U innych dziewczyn oczywiście może być odwrotnie.
7. To że dziecko było wyczekane nie znaczy że macierzyństwo będzie książkowe.
8. Kiedy ogarnia Cię złość zostaw dziecko pod opieką męża. Nie wolno Ci przy nim wybuchać. Dziecko, choćby urwis totalny, jest tylko dzieckiem, jest bezbronne.
9. Kiedyś któraś dziewczna tu napisała, że jak jest na skraju wytrzymania włącza muzykę i przez jedną piosenkę tańczy z dzieckiwm, aż się wyciszy. Ona, nie dziecko. Znajdź sobie coś co pozwoli Ci ochłonąć.
 
reklama
Witam Was Drogie Panie. Właśnie się zarejestrowałam bo pilnie potrzebuję porady i pomocy. Mój problem dotyczy właśnie złości i braku umiejętności w radzeniu sobie z napadami furii, przez co czuję się okropną matką :( Ale może od początku.

Jestem mamą niespełna 2 letniego Antosia (17.07 będzie miał urodzinki) i momentami myślałam, że już się go nie doczekam. Mamy za sobą z mężem prawie trzyletnie starania, podczas których raz poroniłam i potem długo nie mogłam znowu zajść w ciążę. Wydaliśmy majątek na upokarzające badania na płodność, a bezowocne starania wprawiały mnie w poczucie beznadziejności, że co ze mnie za kobieta, która nie potrafi urodzić dziecka. Gdy straciłam już wszelką nadzieję i rozważałam adopcję, w końcu się udało. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Byłam szczęśliwa ale jednocześnie strasznie się bałam, czy znowu nie stracę dziecka. Potem były komplikacje przy porodzie, przez co byłam przerażona, że wrócę do domu bez dziecka i już się z tego ciosu nie dźwignę. Na szczęście Bóg był łaskawy i nie zabrał mi mojego syna. Po takich przejściach można by pomyśleć, że nic na świecie nie jest dla mnie ważniejsze od dziecka, a mnie samą, przepełniają same najcieplejsze uczucia względem dziecka. Bo tak jest, ale jest jedno ALE. Nie radzę sobie kompletnie jako matka :( Mam wrażenie, że jestem w tym wręcz beznadziejna bo są sytuacje, w których brakuje mi cierpliwości do małego i wybucham złością. Wtedy krzyczę, rzucam przypadkowymi przedmiotami, trzaskam drzwiami itp. Największy problem mam wieczorami, kiedy syn nie chce zasnąć, a ja ze zmęczenia już ledwo kojarzę. Nawet teraz nie śpi, przejął go mój mąż bo od godziny 19 z nim walczyłam i w zasadzie to ja zasypiałam, a nie on. Takie napady złości mnie przerażają, bo moje dziecko patrzy na mnie z przerażeniem i płacze na mój widok :( Mam ochotę wyskoczyć z 10 piętra na którym mieszkamy bo nie mogę znieść samej siebie. Zadaję sobie pytanie o to, co ze mną jest nie tak? Dlaczego nie potrafię opanować tej złości, która się we mnie gotuje? Dlaczego nie mam cierpliwości do dziecka, na które tak czekałam i o którym marzyłam? Dlaczego momentami mam ochotę wyjść i już nie wrócić? Jak mogę pomóc sobie i sprawić, aby macierzyństwo mnie cieszyło, a nie męczyło?

Proszę, doradźcie mi co mam zrobić????
Witaj. Zacznę od tego że również miałam/mam problemy z okazywaniem i przeżywaniem złości. Ciągle nad tym pracuję ale widzę wspaniałe efekty.
Moim zdaniem jesteś na dobrej drodze do sukcesu ponieważ zdajesz sobie sprawę ze swojego problemu i nie winisz o swoje napady dziecko czy partnera - poprostu widzisz że masz z tym problem i masz ogromne chęci by coś z tym zrobić.
Ja proponuje Ci kupno książki "Kiedy Twoja złość krzywdzi dziecko" i zastosowanie się w 100% do porad tam zawartych. Mi ta książka bardzo pomogła, już sam tytuł skłania do refleksji. Mi tę książkę poleciła dziewczyna tu na forum to był naprawdę punkt zwrotny.
Sama dobrze wiesz że napady furii których świadkiem jest dziecko są słabe, rzekłabym nawet niedopuszczalne więc może dopóki nie znajdziesz sposobu na nie krzywdzące nikogo okazywanie złości (a to naprawdę trudne zadanie) to gdy poprostu czujesz że zaraz wybuchniesz to w miare możliwości wyjdź, złap oddech, nawet rzuć czymś ale tak by dziecko nie widziało. Ja gdy nie moglam zniknąć to robiłam coś z pozoru dziwnego - brałam synka w ramiona i tuliłam, jak pisała wcześniej dziewczyna - wspólny taniec - to pomaga rozładować emocje i to pierwsze "łup".
Mnie mój synek też czasem usypia i też emocje się we mnie wtedy gotują ale wtedy myślę że jakieś wybuchy są bez sensu, są poprostu głupie, synkowi się poprostu nie chce spać i tyle. Czy pomogą Mu usnąć nerwy, krzyki?? No nie, to ja jestem ta dorosła i to ja muszę pomóc mojemu dziecku, to ja muszę pomóc Mu się wyciszyć, uspokoić. To na mnie spoczywa obowiązek pokazania jak radzić sobie z emocjami by w przyszłości nie miał takich problemów jak ja. Więc biorę wdech (czasami 10) i nadal jestem mamą.
Masz tak jak ja ten komfort że partner zaopiekuje się synkiem gdy Ty wysiadasz - korzystaj z tego.
Co z Nami jest nie tak?? Ja uważam że wszystko z Nami w porządku, poprostu nikt nie pokazał Nam jak radzić sobie ze złością - tej lekcji poprostu nie odrobiłyśmy i teraz trzeba to nadrobić i przekazać tą wiedzę Naszym dzieciom.
Nie biczuj też się za swoje myśli - "mam chęć wyjść i już nie wrócić" czy "mam dość" - większość mam ma takie momenty, ważne by nie obciążać tym Naszych dzieci.
Pamiętaj dziecko przegląda się w Nas jak w lustrze, to od Nas zależy czy będzie to kryształowe, piękne zwierciadło czy potłuczone, brudne, porysowane coś co lustrem miało być.
Wierzę w Ciebie.
 
Bardzo Ci dziękuję za odpowiedź, a zwłaszcza ostatnie słowa :) Książkę na pewno przeczytam, zaraz zacznę jej szukać w jakiejś księgarni :) Trochę sobie od wczoraj myślałam po napisaniu tego posta i wydaje mi się, że ten mój problem z opanowaniem złości wynika z tego, że czuję się często osaczona. Chodzi mi o to, że wszyscy dookoła oczekują ode mnie, że będę we wszystkim idealna, a kiedy nie jestem to słyszę na swój temat wiele nieprzyjemnych rzeczy np. przychodzi do mnie mama i mnie karci za to, że jest nieodkurzone albo dziecko biega w brudnej koszulce. Na nic zdają się moje tłumaczenia, że nie zdążyłam jeszcze dziecka przebrać albo że nie odkurzyłam bo robiłam coś innego albo nie miałam siły. Wtedy słyszę, że jestem niezorganizowana bo ona przy mnie miała wszystko zapięte na ostatni guzik. Od koleżanek słyszę komentarze, że wyszłam na spacer z dzieckiem nieumalowana lub z fryzurą w nieładzie. W pracy obrywa mi się za to, że bywam nieskupiona lub efekty mojej pracy są niezadowalające bo jestem po nieprzespanej nocy. Mój mąż, choć jest wspaniałym człowiekiem, też czasem wkurzy mnie jakimiś pretensjami, że czegoś nie zrobiłam albo jak nie mam ochoty na seks bo padam ze zmęczenia to słyszę "czym jesteś zmęczona, skoro SIEDZISZ cały dzień w domu?". Dlatego często czuję się beznadziejna bo jak tak każdy mi wytyka, że coś robię źle to zaczynam myśleć, że się do tego wszystkiego nie nadaję :(
 
Bardzo Ci dziękuję za odpowiedź, a zwłaszcza ostatnie słowa :) Książkę na pewno przeczytam, zaraz zacznę jej szukać w jakiejś księgarni :) Trochę sobie od wczoraj myślałam po napisaniu tego posta i wydaje mi się, że ten mój problem z opanowaniem złości wynika z tego, że czuję się często osaczona. Chodzi mi o to, że wszyscy dookoła oczekują ode mnie, że będę we wszystkim idealna, a kiedy nie jestem to słyszę na swój temat wiele nieprzyjemnych rzeczy np. przychodzi do mnie mama i mnie karci za to, że jest nieodkurzone albo dziecko biega w brudnej koszulce. Na nic zdają się moje tłumaczenia, że nie zdążyłam jeszcze dziecka przebrać albo że nie odkurzyłam bo robiłam coś innego albo nie miałam siły. Wtedy słyszę, że jestem niezorganizowana bo ona przy mnie miała wszystko zapięte na ostatni guzik. Od koleżanek słyszę komentarze, że wyszłam na spacer z dzieckiem nieumalowana lub z fryzurą w nieładzie. W pracy obrywa mi się za to, że bywam nieskupiona lub efekty mojej pracy są niezadowalające bo jestem po nieprzespanej nocy. Mój mąż, choć jest wspaniałym człowiekiem, też czasem wkurzy mnie jakimiś pretensjami, że czegoś nie zrobiłam albo jak nie mam ochoty na seks bo padam ze zmęczenia to słyszę "czym jesteś zmęczona, skoro SIEDZISZ cały dzień w domu?". Dlatego często czuję się beznadziejna bo jak tak każdy mi wytyka, że coś robię źle to zaczynam myśleć, że się do tego wszystkiego nie nadaję :(
Są kobiety które wszystko ogarną, ale czasem pamięć jest bardzo zawodna. Ja czasem przypominam sobie jak radziły sobie te dobre ciotki i mogłabym też robić przytyki, ale po co? Nie przejmuj się. A mamie i mężowi powiedz jasno, że potrzebujesz od nich życzliwości, nie zaś krytyki.
 
Bardzo Ci dziękuję za odpowiedź, a zwłaszcza ostatnie słowa :) Książkę na pewno przeczytam, zaraz zacznę jej szukać w jakiejś księgarni :) Trochę sobie od wczoraj myślałam po napisaniu tego posta i wydaje mi się, że ten mój problem z opanowaniem złości wynika z tego, że czuję się często osaczona. Chodzi mi o to, że wszyscy dookoła oczekują ode mnie, że będę we wszystkim idealna, a kiedy nie jestem to słyszę na swój temat wiele nieprzyjemnych rzeczy np. przychodzi do mnie mama i mnie karci za to, że jest nieodkurzone albo dziecko biega w brudnej koszulce. Na nic zdają się moje tłumaczenia, że nie zdążyłam jeszcze dziecka przebrać albo że nie odkurzyłam bo robiłam coś innego albo nie miałam siły. Wtedy słyszę, że jestem niezorganizowana bo ona przy mnie miała wszystko zapięte na ostatni guzik. Od koleżanek słyszę komentarze, że wyszłam na spacer z dzieckiem nieumalowana lub z fryzurą w nieładzie. W pracy obrywa mi się za to, że bywam nieskupiona lub efekty mojej pracy są niezadowalające bo jestem po nieprzespanej nocy. Mój mąż, choć jest wspaniałym człowiekiem, też czasem wkurzy mnie jakimiś pretensjami, że czegoś nie zrobiłam albo jak nie mam ochoty na seks bo padam ze zmęczenia to słyszę "czym jesteś zmęczona, skoro SIEDZISZ cały dzień w domu?". Dlatego często czuję się beznadziejna bo jak tak każdy mi wytyka, że coś robię źle to zaczynam myśleć, że się do tego wszystkiego nie nadaję :(
Kocham poprostu kocham "rady", stwierdzenia, uwagi otoczenia. Potrafią zepsuć nawet najwspanialszy dzień i zaszczuć najtwardszą osobę. Przyznaję Ci 100% racji to flustruje i jest przyczyną tego że człowiek siedzi jak na bombie. Jak każda matka również przez to przechodziłam i też zaraz po przebudzeniu myślałam kogo by tu rozerwać. Presja jaką wywiera na Nas otoczenie jest nie do udźwignięcia, nie wiem dlaczego niektórzy ludzie w ogóle otwierają usta...
Ja w końcu powiedziałam "stop" i wyrzuciłam wszystko co we mnie siedzi partnerowi, wszyściutko i dodałam że poprostu nie dam rady tego wszystkiego wysłuchiwać, że nie jestem workiem bez dna do którego można tylko wrzucać, że w końcu musi mi się ulać a że on i Nasz kochany syn są najbliżej to ulewać mi się będzie właśnie na nich. Powiedziałam Mu że to nie jest tylko mój problem bo jesteśmy rodziną i problem jednostki jest problemem ogółu i....mój partner to zrozumiał - miałam więc sojusznika a to zmieniło całą sytuację. Jak ktokolwiek zwracał mi uwagę że czegoś nie zrobiłam np nie pozmywałam to stwierdzałam że mi to nie przeszkadza ale skoro to przeszkadza tej osobie to spoko - może to zrobić, każda pomoc mi się przyda. Mój brzdąc lata w brudnej koszulce - luzik ktoś kiedyś powiedział że "dzieci dzielą się na dzieci brudne i dzieci nieszczęśliwe". Kochana nie tłumacz się, to nic nie daje, przytaknij, daj sobie pomóc. Skoro Twoja mama jest tak zorganizowana to daj jej się wykazać.
Koleżanki są raczej nie na czasie bo przecież teraz jest modne "no make up" a artystyczny nieład zawsze był ok😉
Z pracą niestety nie pomogę, pozostaje wysłuchać narzekań przełożonego i obiecać poprawę
Nie jesteś beznadziejna, jesteś wspaniała i z tym stwierdzeniem na ustach lub w myślach kładź się spać - już dziś i wstawaj rano.
Wyluzuj, zdystansuj się, pogadaj z partnerem bo inaczej zwariujesz.
Wiesz co, siądź sobie kiedyś i tak na spokojnie przyjrzyj się temu idealnemu otoczeniu - pewnie wyjdzie że Twoja mama tak nie do końca zawsze miała wszystko podopinane a koleżanki wcale nie są jak z okładek czasopism - nie ma ludzi idealnych więc nie stawiaj sobie za cel niemożliwego.
Dasz radę.
 
Izabela_Mac88 jesteś kolejną mamą, która walczyła o dziecko a kiedy pojawiło się na świecie ma poczucie, że powinna być matka idealną + przekonanie, że powinna się starać bardziej niż inne mamy i poczucie winy, że nie jest taka, jaka powinna być we własnym wyobrażeniu. Mocno cię przytulam, bo naprawdę jest ci ciężko, jeśli tak wiele na siebie bierzesz.

Chciałabym, żebyś się zastanowiła nad kilkoma aspektami. Piszesz, że twoim staraniom, stracie, a potem ciąży i porodowi towarzyszyło dużo lęku, potem piszesz o dużej dozie złości. Złość informuje, że twoje granice (wartości, poczucie bezpieczeństwa itd.) zostały naruszone lub przekroczone, ale jednocześnie może maskować inne emocje, np. smutek, żal i lęk. I warto, żebyś się przyjrzała właściwie jakie emocje ci towarzyszą i jakie informacje ci przekazują.

Jeśli prawdą jest, że tyle osób z otoczenia zwraca ci uwagę, to może jest to informacja, że potrzebujesz pomocy. I nie dlatego, że jesteś do bani, albo że jesteś złą mamą, tylko że być może cała sytuacja cię przerosła, ilość stresu była na tyle duża, że trudno ci się samodzielnie ustabilizować.

U wielu dziewczyn, które przez długi czas starały się o dziecko kobiet okres przeżywanego stresu jest naprawdę długi i często prowadzi do spadków nastroju. Dlatego pierwszy krok to, zajęcie się sobą. Bo działamy jak w samolocie. Kiedy jest awaria - najpierw maskę zakładają dorośli, a potem dają ją dziecku. Książka, o której napisała @Marynia88 to dobry pomysł jako wsparcie i konkretne narzędzia, ale na początku potrzebujesz zaopiekować się sobą i swoim stanem psychicznym.

Ewidentnie jesteś przeciążona, komentarze otoczenia są mało wspierające i zapewne twój monolog wewnętrzny dodatkowo sprawia, że możesz czuć się całkiem do niczego. Czasami potrzebujemy, żeby ktoś przyjrzał się sytuacji z boku, zadał odpowiednie pytania i pomógł zobaczyć, co się z nami dzieje i czego potrzebujemy, żeby poczuć się lepiej a nawet dobrze. Jeśli mogę być przydatna napisz do mnie na pw.
 
@aniaslu ja napisałam poprostu co mi pomogło. Nie jestem psychologiem, więc mogę posłużyć tylko własnym przykładem i mi tona stresu zeszła gdy zaczełam olewać uwagi i dobre rady otoczenia, gdy przestałam chcieć być idealna. Autorka też o tym pisze. Uważam że w tym wypadku korzystniejsze dla dziecka było by gdyby Mama nauczyła się najpierw wyrażać złość i ją przeżywać a w tym ta książka była mi pomocna. Mój synek ma teraz 15 miesięcy, synek autorki 2 latka - te dzieci potrzebują mamy - tu i teraz, myślę że na autoanalize przyjdzie czas, na wkraczanie w głąb siebie też. Najpierw trzeba ujarzmić wybuchy furii, zastosować tymczasowe rozwiązanie - plasterek, po to by nie krzywdzić dziecka.
No poprostu muszę bo mnie rozerwie od środka 😉 - skoro kiedy jest awaria maskę podajemy najpierw dorosłemu to kto w tym czasie poda ją dziecku, kto zajmuje się dzieckiem??? Dorosły rozumie chwilowy brak tlenu, rozumie co to awaria, zna swoje położenie, a dziecko? Czasami taka awaria trwa latami i co wtedy??? Troszkę to wygląda słabo. Takie robienie sobie kolejnego człowieka do zakładania maski w dorosłym życiu o ile oczywiście zdąrzymy Mu tę maskę założyć.
Aniu ja nawet nie próbuję podważyć Twojego zdania czy kompetencji bo tego podważyć się nie da. Ja poprostu w swoim życiu miałam i mam bardzo dużo do czynienia z dziećmi mniej lub bardziej skrzywdzonymi przez dorosłych, nie patrzę na to na zimno bo nawet nie chcę i niestety w większości przypadków te dzieci były i są pozostawione same sobie bo dorośli są zajęci pomaganiem rodzicom. To dla mnie niesprawiedliwe i chore...po latach gdy taki człowiek trafia do psychologa (a ilu nie zdąrzy trafić lub nie chce bo nie chce być częścią systemu który krzywdzi) to psycholog nagle pochyla się nad jego dzieciństwem, tam szukając dzisiejszych problemów pacjenta. Serio? To tak ma wyglądać? Ja nawet nie wiem jak to nazwać...
Pomóż mi Aniu i wyprowadź z mojego mam nadzieję błędnego myślenia. Przepraszam jeśli coś w mojej wypowiedzi jest nie jasne ale musiałam dusić emocje.
 
Ostatnia edycja:
@Marynia88 ja cię zaraz wezmę na dywanik ;) Ja napisałam, że twój pomysł jest bardzo dobry. A jeśli chodzi o metaforę maski - jeżeli nie masz jakiś kompetencji to nie jesteś w stanie przekazać ich dalej. Jeżeli nie sprawdzisz co w tobie wywołuje silną emocję złości/lęku/żalu i w jaki sposób możesz zmienić swoje działanie, pomóc sobie, dać sobie zrozumienie i akceptację, to nawet jak będziesz się bardzo starać, to ta emocja nadal będzie obecna tylko zamaskowana. I nagle wybuchnie. To jak w sytuacjach, kiedy masz wrażenie, że awantura jest o przysłowiową zakrętkę na tubkę pasty do zębów. Przecież awantura nie jest o zakrętkę, tylko o wartości, granice , itp. Mówiąc wprost, żeby mieć nowe kompetencje, np. jazdy na rowerze najpierw musisz się ich nauczyć i poczuć pewnie. I to nie znaczy, ze nie masz wcześniej się starać, ale że warto się przyjrzeć, co się z toba dzieje i skąd wynika to co się dzieje. czy teraz jaśniej?
 
reklama
@Marynia88 Wreszcie mogę dopisać. Wychodzę z założenia, że każda z nas stara się jak najlepiej w oparciu o swoje umiejętności, zasoby, doświadczenia, które niestety nie zawsze nam przynoszą rezultaty, których oczekujemy. I czasami staramy się jeszcze bardziej i jeszcze bardziej, a w efekcie dostajemy coraz więcej frustracji.

Np. sytuacja z przysłowiową teściową. Uśmiechamy się, kiedy jest tak, że prawie nam szwy pękają, a w środku gotujemy się ze złości i z tą złością zostajemy. Może się zdarzyć, że "ofiarami" naszych emocji staną się najbliżsi, albo pani w sklepie ;) Tymczasem, gdybyśmy potrafiły asertywnie postawić granice ( co nie ma nic wspólnego z tłumaczeniem się) wyrażając własne zdanie w sposób otwarty, ale nienaruszający praw ani psychicznego terytorium innych osób oraz własnego, to żyłoby się nam łatwiej. Bo tak wpadamy w pętlę obwiniania innych, potem obwiniania siebie itd. Dlatego warto czasami, żeby ktoś spojrzał z boku. I pomógł nam zrozumieć i uprawomocnić siebie oraz pokazał, jak możemy zmienić jakieś zachowania.

I dlatego to co napisałaś jest ogromnie istotne i wspierające, czyli żeby @Izabela_Mac88 komunikowała się wprost i olała te "dobre rady i porady". Super, że pokazałaś, co zrobiłaś samodzielnie i jednocześnie przypominam, że przez ostatnie kilka miesięcy włożyłaś dużo pracy (w której miałam niewielki udział) w przeprowadzenie zmian i masz tego efekty :) I pewnie zauważyłaś, że zmiana to proces :) Uff.
Podsumowując: Chcąc przeprowadzić istotne zmiany zaczynamy od siebie :)
 
Ostatnia edycja:
Do góry