Pytia, ja w tym tygodniu w nocy nie spałam prawie w ogóle ;D A teraz (!!!) od trzech dni w końcu tak, tzn. najpierw w nocy przespałam 3 godziny, potem 5, a dziś to nawet 7 ;D
Ale fakt, byłam mega zmęczona. Wczoraj mieliśmy urwanie głowy. Wynajmujemy mieszkanie i dotychczas używaliśmy wszystkich mebli, które tu były (+ kilka naszych), ale na powitanie maleństwa stwierdziliśmy, że musimy doprowadzić to mieszkanie do stanu uzywalności :-) No bo w końcu pewnie wiele wizyt nas czeka (i jednej i drugiej mamy ;-)). No więc poprosiliśmy właścicieli, żeby wywieźli trochę ich gratów. I wczoraj nagle ni z tego ni z owego dzwonią, że dziś mogą przyjechać. A problem był w tym, że jak oni by wywzieźli meble, to my nie mielibyśmy na czym spać ;D No więc szybkie zastanwianie, gdzie widzieliśmy fajne łózko-kanapę lub też gdzie można jej poszukać, z tym, że była już 13!!! (a rano był jeszcze umówiony gość do piecyka, więc byliśmy uziemieni, aż on skończy go naprawiać). W końcukiedy już sobie poszedł, było już za mało vczasu na skelp melbowy, więc stwierdziłam, że czasu nie będziemy marnować i podjedziemy niedaleko do sklepu "świat dziecka" co by na żywo pooglądać wózki, łóżeczkia i inne :-) Więc pojechaliśmy, potem wywożenie mebli, potem sprint do sklepów i wybieranie sofy...(dramat - bo oczywiście kasy chciałoby się jak najmniej wydać). Potem poakowanie jej do naszego autka (taki mały Swift, a taki pakowny ;D, potem nie mogliśmy znaleźć żadnego obecnego sąsiada, który pozwoli Marcinowi wnieść pudła...Potem sprint do Geant, no bo dzień babci - kwiatuszek trz by zakupić i na pamiątkę stwierdziliśmy, że podarujemy jej nasze wspólne zdjęcie (my z nią) ze słubu, no to trzeba było szybko przekonać Pana, żeby nam zrobił to szybko. Wtedy stwierdziłam, że są jeszcze uprzejmi ludzie na tym świecie: Pan nam pożyzył nożyka, żebyśmy sobie moli ładnie zapakować ramkę, podocinał nam zdjęcie, potem Pani z informacji pożyczyła nam taśmę klejącą i pomogła pozaklejac pakunek

No i okazało się, że kwiaciarnia w Geant już zamknięta,..Na szczęście po drodze był jeszcze jeden market, do 22 i była tam kwiaciarnia :-) Tym sposobem byliśmy u babci o 22, a w domu po23 ... A tu jeszcze trzeba złożyć sofę... W związku z tym, że Marcin nie pozwala mi dźwigać, zrobiłam porządek ze startą zalegających naczyń w kuchni (przez awarię piecyka, w kichni od 4 dni nie było ciepłej wody ;D), zmywałam chyba przez godzinę. Ale w nagrodę za porządek i złożoną sofę zjedliśmy sobie pierożków od mojej mamy :-) Ufff, nie dość , że zmęczyłam się wczoraj to jeszcze teraz drugi raz to opisując ;D [Tzn. pewnie "normalnie" byłabym trochę zmęczona, ale niestety "krowy" męczą się szybciej ;D
Agao, trudna decyzja... Ale może warto się troszkę poświęcić, jeśli rzeczywiście jest Wam trudno... Nie wiem, zresztą... :-( Trzymaj się!