Dzisiaj byłam u pediatry. Pani doktor wykluczyła pleśniawki, wykluczyła pasożyty aczkolwiek skierowanie na badanie dała. Powiedziała, że musimy próbować Nataszce wybić z głowy lub ograniczyć to branie paluszków do buzi i lepiej wrócić do smoczka (który mała sama sobie wcześniej ograniczyła), niż pozwolić na ssanie paluszków. Od razu zastrzegła, że posypywanie solą czy polewanie "cytrynką" może dać efekt na krótko bo mała zliże to coś z palców i dalej będzie ssać.
Generalnie poleciła od razu odwracać uwagę jak tylko mała zabiera się do wkładania paluszków do buzi. Zajmować czymś rączki. Moja mama logopeda sugeruje to samo.
mała jest po prostu wrażliwa choć na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie odważnej,pewnej siebie, rozgadanej dziewczynki. I taka jest, ale jest też wrażliwa... Pediatra powiedziała, że zachowanie natki musi mieć podłoże psychogenne.
Jeśli w ciągu dwóch tygodni nie da się wyeliminować albo ograniczyć ssanie palców czy smoka dostaniemy skierowanie do psychologa dziecięcego.
Generalnie poleciła od razu odwracać uwagę jak tylko mała zabiera się do wkładania paluszków do buzi. Zajmować czymś rączki. Moja mama logopeda sugeruje to samo.
mała jest po prostu wrażliwa choć na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie odważnej,pewnej siebie, rozgadanej dziewczynki. I taka jest, ale jest też wrażliwa... Pediatra powiedziała, że zachowanie natki musi mieć podłoże psychogenne.
Jeśli w ciągu dwóch tygodni nie da się wyeliminować albo ograniczyć ssanie palców czy smoka dostaniemy skierowanie do psychologa dziecięcego.