Witam!
Więc pierwsze dwa, trzy dni zwalałam na karb skoku rozwojowego, że nie może wieczorem usnąć i mamy od 18 do 24 tragedię. Bo wcześniej to rano jakoś sam uśnie, potem spacer, po południu albo drzemka albo do kąpieli wytrzyma.
Niestety marudzenie się nie skończyło, nie działają żadne sposoby usypiania
Ani stare - włożenie do wózka i pobujanie, ani w leżaczku, ani w łóżeczku... Tracy Hogg już nawet przeze mnie i przez męża przeczytana kilkakrotnie i stosowana i nic. Niby uchwycamy momenty, kiedy młody zaczyna ziewać ale co z tego, jak białej gorączki, spazmów dostaje, jak położony zostaje na pleckach, na boku czy nawet na brzuszku.:-(
Pomocy, bo dziecko płacze, ja już prawie płaczę, nie można tak żyć...
Robię wszystko chyba jak należy - nie kładę przemęczonego (bo wtedy jeszcze gorzej jest), nie śpi tyle w dzień, żeby potem nie móc usnąć (widzę po ziewaniu i przykładaniu pieluchy do buzi, że śpioszek), karmię po kąpieli, mamy stałe godziny rytuałów... normalnie już zaczynam chodzić po ścianach... A dzisiaj to już od rana marudzi i nie chce sam zasypiać.