Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
My wiedzieliśmy, że mąż nie może mieć dzieci, podeszliśmy na luzie do inseminacji, bo ja miałam wyniki w porządku, dawca wiadomo - też. Miało się udać 1-2 podejście, a tu psikus
nigdy nie braliśmy pod uwagę in-vitro, a własnie jestem w trakcie pierwszej procedury. Podeszliśmy 6 razy do inseminacji, wydaliśmy 15 tysięcy i straciliśmy pół roku i tak, teraz śmiało stwierdzam, że IUI to strata czasu i pieniędzy, ale zgadza się - wszystko zależy od danego przypadku. Nigdy nie podeszlibyśmy od razu do in-vitro w naszej sytuacji, bo wiadomo, że mogło się udać z IUI. Jak uda nam się z pierwszym dzieckiem i nie zostanie nam żaden mrozaczek po procedurze i będziemy chcieli się starać o drugie, to znów zaczniemy od IUI