A dziękuje, mam się w miarę okej, zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Fizycznie lepiej, tzn. czuje sie trochę obolała, czuje, ze podbrzusze jest delikatnie poturbowane, ale nie ma tragedii.
Psychicznie gorzej, bo transfer mam odroczony do kolejnego cyklu,
ze wzg na to, ze mam odrobine za duży progesteron na ten moment, a to zmniejsza szanse na zagnieżdżenie zarodka, a przyznaje, ze nie miałam pojęcia o tej zależności.
Wiec znów mam pod górkę...
Mam wrażenie, ze to sie nigdy nie skończy. Pozostaje mi trzymać kciuki za moje zarodeczki, zeby ładnie sie rozwijały i były waleczne i przetrwały do naszego spotkania w lutym!