Dziękuję
ale niestety znów nie wyszło
dlatego jak tylko minie ten nieszczęsny wirus zaczynam walkę z in vitro. Mam nadzieję że ta będzie skuteczna
jeszcze wczoraj zastanawiałam się czy nie robić kolejnej iui ale dziś gdy na teście znów zobaczyłam 1 kresę pękło coś we mnie... Zrozumiałam że nie mam czasu na kolejne próby, psychicznie nie zniosę kolejnej porażki. Boje się in vitro bo tak naprawdę za wiele o nim nie wiem, boje się tej całej procedury, nie wiem jak to będzie wyglądać... Ale to jest ostatnia nadzieją do tego aby moje i mojego męża marzenie się spelnilo. Zrobię wszystko co jest możliwe, a jeśli i in vitro się nie powiedzie to będzie znak że nie jest nam dane zostać rodzicami. Dziękuję Bogu za moją rodzinę, za wsparcie ich oraz za pomoc szczególnie teraz... Wiem że bez nich nie była bym w stanie podejść do tego... Nie było by mnie stać
Juz jutro idę na Kariotyp (chyba tak to się pisze) i jak tylko wirus zniknie mam nadzieję zaczniemy naszą ostatnia drogę marzeń... Drogę Do tego aby w końcu móc przytulić nasze dziecko
pisze to i płaczę... Nie moge powstrzymać łez
ciągle zadaje sobie pytanie dlaczego to wszystko mnie spotkało... Po kilku latach starań o dziecko zrobiliśmy badania okazało się że mąż jest bezpłodny... Długo nie mogliśmy się z tym pogodzić... W końcu podjelismy decyzje o banku nasienia ( bo nie ten co spłodził jest ojcem ale ten co wychowa) przecież te maleństwo będzie rosło w moim brzuchu na oczach mojego męża, to on będzie pierwsza miłością naszej corki bądź bohaterem naszego syna
Myślałam że iui będzie udana, niestety wyszły 2 nieudane
eh... Będę tu zaglądać na pewno, za każdą z was trzymam mocno kciuki i z calego
wierzę ze każda z was w końcu zobaczy upragnione 2 kreseczki i pięknie wzrastająca betę
Dziękuję wam za słowa wsparcia, dodawanie otuchy, za każde trzymane kciuki
dziękuję za pomocne wskazówki jak i za to ze jesteście
wiele dla mnie to znaczy, chodź się nie znamy osobiście, wiele się nie wypowiadałam na forum to każda z was jest mi bliska, dlatego dziękuję
i trzymam kciuki