reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Iui - inseminacja w walce o pierwszą dzidzię

Po której Inseminacji zaszłaś w ciążę?


  • Wszystkich głosujących
    294
Hello

Smerfeta wow super że podchodzisz drugi raz, ale to szybko leci, ten czas.....Teraz musi się udać;)) a TSH i FT4 to faktycznie hormony tarczycy

A ja wczoraj nie dostałam @ ale czuje że nastąpi to lada chwila....:(

KObietki wiecie co....kurde przez moja tarczyce mam również problemy z głosem, mam dosyć niski i klienci przez tel często mylą mnie i mówią na PAN :szok::szok: dzisiaj od rana znowu miałam panowane wrrrrr czasem zwracam uwagę takiemu delikwentowi a czasem mam zlewke;), cholera chyba naprawde mam męski głos:-(
 
reklama
czesc dziewczynki
enni z tym głosem przez telefon to róznie bywa, ja tez mam nski głos choc tarczyca zdrowa. Ale wierze,że wkurzjące to może być.
Chyba już dawno nie było tu tak, że prawie każdą nawiedziła ta piekielna@ w podobnym czasie. Oby tym co jeszcze czekają nie pojawiła się w ogóle, albo chociaż w odpowiednim czasie, a nie jak jej się rzewnie podoba.
kasik alefaktem jest, że jak chcesz żeby przyszła, bo masz zaplanowaną wizyte, zabieg lub jakieś badania to wredna się spóźnia. To jest dopiero wkurzające:wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y:
smerfeta widzę, że idziesz jak burza. Super:-) Jak coś się układa i idzie dobry torem, badania wizyta to zakończenie też musi byc dobre. Fajnie czytać, że działasz:-)
Wiecie co nie wiedziałam, że tak sie liczy 1 dc tzn przed 12-sta i po 12-stej. To w takim razie nie zawsze dobrze liczyłam i brałam np CLO. Mi nic takiego doktorek nie mówił:-(

Dziewczynki a jak to jest z tymi pęcherzykami? Kiedy wiadomo czy one są pełnowartościowe takie dobre do zapłodnienia? Są na to jakieś badania, żeby sprawdzić?
 
Ostatnia edycja:
Lena kurczak, dałaś mi do myslenia z tym liczeniem dnia, tak jak mówisz też nie zwracałam na to uwagi....a nie mogę sobie przypomnieć ostatnio czy miałam do 12 czy później?? może w ogóle mi sie jeden dzień nie spóźnia tylko dzisiaj mam dostać;):-D

A ciekawe jak się liczy jak ma się plamienia przed @? bo czasem mam tak że dzień przed mam tylko plamienia...?
 
Ostatnia edycja:
Witam się dziewczynki z wielkim bólem brzucha bo rano przyszła @ czyli w najgorszy dzień jaki mogła :wściekła/y: Jutrzejszą wizytę musiałam anulować a kolejną mam dopiero na wtorek :szok: Dzwoniłam przed chwilą do Invicty ale nie ma szans na poniedziałek bo doktor ma nawet nadliczbowe pacjentki. We wtorek mam na 9:50 a muszę zrobić badania krwi więc muszę być przed 8 co oznacza, że z domu muszę wyjechać o 6 a to dla mnie środek nocy :zawstydzona/y: Ale nie to jest najgorsze, planowałam zacząć wcześniej, żeby nie myśleć, że to skopana stymulacja miała wpływ na niepowodzenie a z moich planów wyszło jak zwykle :-(

Enni podobno plamienia się nie liczą, tylko żywa krew.

Lena niestety nie wiadomo jaki pęcherzyk jest zdolny do zapłodnienia, niby mówią, że 200 estradiolu na 1 pęcherzyk jest ok ale u mnie tak było a jak widać żaden się nie zapłodnił :-(
 
Ostatnia edycja:
Cześć Dziewczyny, troszkę Was podczytuje i wreszcie znalazłam chwilę aby też napisać. Moja historia- po ponad roku starań i leczenia w klinice niepłodności podeszliśmy do inseminacji- tak troszkę na wariata bo miało być in vitro ale ze wzgledu na mała ilość "wyhodowanych" pęcherzyków lekarz odmówił zabiegu. Zaryzykowaliśmy i...udało się, za pierwszym razem;) To bylo ponad 4 lata temu. Teraz nadszedl czas na drugie dziecko i tez postanowilismy sprobować inseminacji, piewrsza proba byla z koncem grudnia, niestety nieudana. Poszliśmy za ciosem i wczoraj byŁa kolejna prÓba...i czekamy...długie dwa tygodnie na wynik. Trzymam kciuki za Was wszystkie i liczę, że w grupie będzie raźniej i łatwiej przejść tą drogę do upragnionego macierzyństwa:)
 
smerfeta fajnie ze ruszacie

kasik36 noszsz z tą @. zawsze robi co chce

Balonikowa witaj mam nadzieję że szybko przeprowadzisz się na wątek dla ciężarówek.


u mnie krwawienie ustało. to dzięki waszym ciepłym słowom. teraz tylko lekko plamię na brązowo. wziełam sobie wolne na dzisiejszy dzień i odpoczywamy
 
no plamienia to wiedziałam, że sie nie liczą
kasik no to du...ta wredota potrafi dobić:wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y:i wszytko popsuć. A czemu skopana stymulacja?
enni obyś w ogóle nie dosatła kochana. A jakie macie plany na ferie zimowe? U nas jeszcze 1 dzień i 2 tygodnie luzu od lekcji. czasami ja cieszę się bardziej niż moja pociecha:-D:-D:-D
witaj balonikowa trzymam mocno kciuki za udaną IUI, a tu napewno bedzie ci razniej czekac na wynik
magdaM ale sie cieszę, że ustała:-):-):-):-):-):-):-)odpoczywaj kochana teraz ile wlezie, a będzie dobrze. Wszystkie tu trzymamy kciuki. I prosze nas tu więcej nie straszyć.
 
Ostatnia edycja:
Cześć kobietki!
Jeśli chodzi o to liczenie pierwszego dnia cyklu to też różne są zalecenia lekarzy, mój kazał liczyć jako pierwszy dzień, w którym okres pojawił sie przed godz. 17 i pod warunkiem, że jest to normalne krwawienie, a nie plamienie.

A ja muszę Wam powiedzieć, że u mnie znowu wszystko stanęło na głowie.... Już niebawem mieliśmy się umawiać na pierwszą wizytę w związku z in vitro, a w tej chwili nie wiem czy w ogóle do niego podejdziemy... Nie wiem, czy mnie zrozumiecie, ale ja po prostu nie dam rady psychicznie... Im bliżej zabiegu, tym więcej i więcej o tym wszystkim myślę i zrozumiałam, że nie poradziłabym sobie w sytuacji powstania zbyt dużej dla mnie ilości zarodków, kiedy nie mogłabym ich pobrać. Oczywiście nie uważam się za tak niesamowicie płodną, że jestem pewna, że na 100% będę miała wielką pulę komórek, z których powstanie cała armia zarodków, z których każdy bez wątpienie zostanie kiedyś moim małym dzidziusiem. Nie jestem aż taką optymistką, wiem jakie są realia, że znacznie większe jest prawdopodobieństwo, że z całego zabiegu nic nie wyjdzie niż to, że będzie to tak wielki sukces, ale niestety podchodząc uczciwie nie mogę też wykluczyć takiej możliwości. Wiem że takie sytuacje się zdarzają. Czytałam o takich przypadkach, jakaś dziewczyna przy pierwszym cyklu in vitro miała kilkanaście komórek, z których ostatecznie nic nie wyszło, a po drugiej punkcji zapłodniła (mając w pamięci poprzednie niepowodzenie) chyba 17 komórek, no i udało się za pierwszym razem - ciąża bliźniacza, o ile dobrze pamiętam pobrała potem jeszcze jednego mrozaka i znowu sukces za pierwszym razem. I kto mógł się tego spodziewać? Tak samo jak nie możemy przewidzieć tego, że może wyjść totalna klapa, tak samo nie możemy wykluczyć, że dojdzie do sytuacji, kiedy po prostu nie będziemy wstanie zabrać wszystkich powstałych zarodków. I co wtedy?... Ja po prostu nie wyobrażam sobie ani zniszczenia zarodków, ani ich oddania innym ludziom. Czułabym się potwornie gdybym miałam zniszczyć coś, co tak długo było dla mnie marzeniem i celem. A oddanie zarodków do adopcji wiem, że w moim przypadku oznaczałoby brak spokoju psychicznego do końca życia, ból, że oddałam komuś własne dzieci (bo dla mnie to zawsze byłyby MOJE dzieci) i zastanawianie się już zawsze nad tym, co się z nimi dzieje, czy nie dzieje im się krzywda itp.
Może pomyślicie, że głupia jestem, że dopiero teraz do tego doszłam skoro już byłam zdecydowana na zabieg, a nawet złożyłam papiery do refundacji. Wydawało mi się, że dobrze to przemyśleliśmy, ale uświadomiłam sobie, że
to nasze "zastanawianie" było zdeterminowane tylko i wyłącznie wielkim pragnieniem posiadania dziecka, a tym samym z góry zaprogramowane na "TAK". Chyba nie chcieliśmy widzieć tych wszystkich dylematów, licząc na to, że "przecież w rzeczywistości to i tak zazwyczaj z tych kilkunastu komórek ostatecznie dochodzi do co najwyżej 2 ciąż". Tak chcieliśmy myśleć i w tą cudownie dla nas optymalną wersję wierzyć. Ale im bliżej terminu, w którym mamy zacząć działać, tym bardziej uczciwie i szczerze zaczęliśmy jednak myśleć o tym, czy mamy prawo - w tak niesamowicie ważnej kwestii podjąć ryzyko, że na pewno problem sam się rozwiąże, a przede wszystkim, czy jesteśmy gotowi podjąć konsekwencje naszej decyzji, jakiekolwiek by one nie były. I wiem, że nie jesteśmy...
Nie wiem co dalej, jestem na totalnym rozdrożu, z jednej strony tak bardzo pragnę dziecka, chcę zrobić wszystko, że je mieć, a z drugiej coraz większy dylemat i strach...
Zaczęłam rozważać opcję ivf z mrożeniem komórek jajowych, dzięki temu mogłabym zapłodnić tylko tyle komórek, ile wiem, że jestem w stanie ewentualnie przyjąć, a ewentualne niewyorzystane komórki byłoby mi chyba jednak łatwiej zniszczyć niż zarodki (w końcu w każdym naturalnym cyklu, kiedy nie dochodzi do zapłodnienia te komórki obumierają). Ale niestety ta procedura znacznie zmniejsza szanse powodzenia. No i moja klinika chyba jej nie stosuje, musiałabym się znowu rozejrzeć za inną placówką...
Ech, ciężko mi, nie wiem co robić..,
Przepraszam Was dziewczyny, że takie wypracowanie Wam tu walnęłam, ale musiałam to wszystko z siebie wyrzucić...
Na koniec chciałabym tylko zaznaczyć - żeby uniknąć nieporozumień - że jestem absolutnie daleka od negatywnego oceniania osób, które zniszczyły lub oddały zarodki do adopcji. Całkowicie szanuję i rozumiem te decyzje i w żaden sposób ich nie krytykuję, ani nie piętnuję. Chodzi mi tylko i wyłącznie o moje własne leki, rozterki i odczucia.
 
reklama
Queen mysle ze decyzja ktora podjeliscie na pewno nie byla latwa. Wiesz kazdy z nas jest inny, ma inna wrazliwosc i poczucie odpowiedzialnosci. Mam nadzieje ze sobie z tym poradzisz i ze znajdziecie inna droge, ktora umozliwi Wam zostanie rodzicami.
 
Do góry