Skoro tyle historii dzis ujrzała światło dzienne to ja pewna odpowiem...
Myslalam, ze nigdy tego nie zrobię, bo jest przeraźliwie smutna. Ale to jest taka historia, ze jak przytłacza mnie własne życie to sobie myślę- ależ ty głupia jesteś, ze nie doceniasz tego co masz...
Moze dziewczyny pozwoli Wam spojrzeć pozytywnie na własne życie i miec w głębokim poważaniu tych wszystkich co nie maja pojęcia o życiu...
Aniu mysle, ze nie będziesz mi miała za zle...
Byla sobie pewna zwyczajna Ania, poznała chłopaka i wzięli ślub. Normalna kochająca sie para, ale nie udawało im sie przez wiele lat miec dzieci.( prawda, ze wiele z Nas mogłoby sie pod tym podpisać?).
Poniewaz Ania nie mogła miec dzieci to skupiła sie na rozwoju osobistym i znalazła świetnie płatna prace, dla mnie abstrakcyjne miała zarobki, bo ok. 20 tys. Została szefową firmy na Polskę północną i ściągnęła do firmy meza. Razem więc osiągali wyżyny finansowe.
Zbudowali bardzo szybko piękny dom, ale chyba piękny o nim powiedzieć to za mało!
I wtedy zaczęli prawdziwa historie wspomaganego rozrodu. Kilka iui,kilka inv.
Potem inv z dawczynia komorki. Ania zachodziła w ciążę, ale niestety Jej organizm zabijal zarodki.
Pojechala do Stanów, ale niestety tam tez Jej powiedzieli, ze niestety. Jej układ immunologiczny niszczył wszystko, tak jakby odrzucał przeszczep. Nawet jezeli podali by Jej silne leki pozbawiajace Jej immunologii to i tak zniszczyły by zarodek.
Zaczeli więc starać sie o adopcję. I tu tez były schody przez kilka lat, bo uznali, ze są jeszcze młodzi, ze pewnego dnia ona faktycznie moze zajść w ciaze i wtedy odrzuci dziecko adoptowane. ( to było kilka lat temu i mam nadzieje, ze chociaż tu sie cos zmieniło...)
Zaczeli sie więc starać o dzieci, których nikt inny nie chce czyli rodzeństwo lub dzieci duze.
I pewnego dnia zadzwonił telefon...
Tak stali sie rodzicami trzech chłopców. Rodzeństwa 13 latka, 7 latka i 3 miesięcznego.
Chlopcy okazali sie cudni, bez patologii,bez problemów, wdzięczni chyba losowi za odmianę zycia. Zaczęli po pól roku mówic do Ani mamo.
A Ania promieniala.
Po około półtora roku Ania zaczęła sie kiepsko czuć. Poniewaz Byla odpowiedzialna mama poszła do lekarza- wyrok nowotwor.
Ale przecież są ludzie, którzy z tego wychodzą, a choroba Ani wcale nie byla zaawansowana.
Niestety okazało sie, ze choroba rozwijała sie w takim tempie, ze lekarze nie dowierzali własnym oczom, każdego dnia mozna było obserwować progres.
Ania umarła po 4 miesiącach.
Do ich domu sprowadzili sie rodzice Ani, zeby pomoc zięciowi. Aż dziwne, bo nie pograzyli sie w totalnej rozpaczy i zaopiekowali sie dziećmi, ktore przecież nie były ich biologicznymi wnukami, tak na prawdę nie były przedłużeniem zycia ich córki...
Niecaly rok po smierci Ani w firmie pojawiła sie dziewczyna, młodsza od Niej o 10 lat i podobno do Niej podobna.
Maz Ani podczas pierwszej rozmowy opowiedział historie swojej rodziny, a po miesiącu wprowadzia sie do nich do domu.
Kazdy, kto ja poznał mówi, ze jest jak anioł. Dobra, wrażliwa i ze to Ania przysłała ja na zastępstwo.
Chlopcy od razu ja zaakceptowali i co najdziwniejsze tez rodzice Ani.
Tworzą podobno prawdziwa kochająca sie rodzine. Są jednak tacy co boja sie, ze w jakiś sposób pamięć o Ani by w nich wygasła gdyby poznali "nowa Anię".
Ale i na mnie kiedyś przyjdzie pora zmierzyć sie z tym...
Myslalam, ze nigdy tego nie zrobię, bo jest przeraźliwie smutna. Ale to jest taka historia, ze jak przytłacza mnie własne życie to sobie myślę- ależ ty głupia jesteś, ze nie doceniasz tego co masz...
Moze dziewczyny pozwoli Wam spojrzeć pozytywnie na własne życie i miec w głębokim poważaniu tych wszystkich co nie maja pojęcia o życiu...
Aniu mysle, ze nie będziesz mi miała za zle...
Byla sobie pewna zwyczajna Ania, poznała chłopaka i wzięli ślub. Normalna kochająca sie para, ale nie udawało im sie przez wiele lat miec dzieci.( prawda, ze wiele z Nas mogłoby sie pod tym podpisać?).
Poniewaz Ania nie mogła miec dzieci to skupiła sie na rozwoju osobistym i znalazła świetnie płatna prace, dla mnie abstrakcyjne miała zarobki, bo ok. 20 tys. Została szefową firmy na Polskę północną i ściągnęła do firmy meza. Razem więc osiągali wyżyny finansowe.
Zbudowali bardzo szybko piękny dom, ale chyba piękny o nim powiedzieć to za mało!
I wtedy zaczęli prawdziwa historie wspomaganego rozrodu. Kilka iui,kilka inv.
Potem inv z dawczynia komorki. Ania zachodziła w ciążę, ale niestety Jej organizm zabijal zarodki.
Pojechala do Stanów, ale niestety tam tez Jej powiedzieli, ze niestety. Jej układ immunologiczny niszczył wszystko, tak jakby odrzucał przeszczep. Nawet jezeli podali by Jej silne leki pozbawiajace Jej immunologii to i tak zniszczyły by zarodek.
Zaczeli więc starać sie o adopcję. I tu tez były schody przez kilka lat, bo uznali, ze są jeszcze młodzi, ze pewnego dnia ona faktycznie moze zajść w ciaze i wtedy odrzuci dziecko adoptowane. ( to było kilka lat temu i mam nadzieje, ze chociaż tu sie cos zmieniło...)
Zaczeli sie więc starać o dzieci, których nikt inny nie chce czyli rodzeństwo lub dzieci duze.
I pewnego dnia zadzwonił telefon...
Tak stali sie rodzicami trzech chłopców. Rodzeństwa 13 latka, 7 latka i 3 miesięcznego.
Chlopcy okazali sie cudni, bez patologii,bez problemów, wdzięczni chyba losowi za odmianę zycia. Zaczęli po pól roku mówic do Ani mamo.
A Ania promieniala.
Po około półtora roku Ania zaczęła sie kiepsko czuć. Poniewaz Byla odpowiedzialna mama poszła do lekarza- wyrok nowotwor.
Ale przecież są ludzie, którzy z tego wychodzą, a choroba Ani wcale nie byla zaawansowana.
Niestety okazało sie, ze choroba rozwijała sie w takim tempie, ze lekarze nie dowierzali własnym oczom, każdego dnia mozna było obserwować progres.
Ania umarła po 4 miesiącach.
Do ich domu sprowadzili sie rodzice Ani, zeby pomoc zięciowi. Aż dziwne, bo nie pograzyli sie w totalnej rozpaczy i zaopiekowali sie dziećmi, ktore przecież nie były ich biologicznymi wnukami, tak na prawdę nie były przedłużeniem zycia ich córki...
Niecaly rok po smierci Ani w firmie pojawiła sie dziewczyna, młodsza od Niej o 10 lat i podobno do Niej podobna.
Maz Ani podczas pierwszej rozmowy opowiedział historie swojej rodziny, a po miesiącu wprowadzia sie do nich do domu.
Kazdy, kto ja poznał mówi, ze jest jak anioł. Dobra, wrażliwa i ze to Ania przysłała ja na zastępstwo.
Chlopcy od razu ja zaakceptowali i co najdziwniejsze tez rodzice Ani.
Tworzą podobno prawdziwa kochająca sie rodzine. Są jednak tacy co boja sie, ze w jakiś sposób pamięć o Ani by w nich wygasła gdyby poznali "nowa Anię".
Ale i na mnie kiedyś przyjdzie pora zmierzyć sie z tym...