Byłam 4 miesiące na antykoncepcji i w końcu odżyłam, robiłam masę rzeczy dla siebie. Pofarbowalam włosy, poszłam na jogę, założyłam aparat, wykupiłam wakacje
(które musiałam odwołać, bo dziś byczylabym się na Zakynthos). No i pewnie wizyta u immunologa P.w Łodzi, który porobił nam mnóstwo badań, znalazł problem i prostymi krokami (czyli np.zmiana kwasu foliowego na formę metylowana) dał nam nadzieje, ze nie musimy podchodzic do IVF, bo niewiele u nas to zmieni. To był pierwszy cykl po anty, byłam już zapisana na kwiecien na inseminacje, ba!odswiezylismy wszystkie badania, została mi chlamydia z wymazu i postanowiłam zrobić test, a tu zdziwko