Hej dziewczyny, wiem że dawno mnie nie było ale musialam ochłonąć, podbudować się psychicznie i fizycznie. Nie pisałam Wam ale w październiku spróbowaliśmy jeszcze raz. Wcześniej za szybko powiedziałam rodzinie i przyjaciołom i pożałowałam, głupie myślenie ale stwierdziłam że teraz jak się uda nie będę nikomu mówić (poza Wami) aż do 3-4miesiaca. Wszystko szło super. Rodzice męża wspomogli Nas finansowo, wysłano mnie na zaległy urlop i najważniejsze miałam dwa dorodne pęcherzyki radości nie było końca ale do wszystkiego podeszliśmy na spokojnie. Wszystko załatwialiśmy bardzo intymnie mimo że rodzina bardzo Nas wspiera to ten czwarty raz był tylko dla Nas. Po zabiegu poszłam na USG okazało się że tyło jeden pęcherzyk pękł mimo wszystko czekaliśmy cierpliwie na ten jeden malutki cud... I nadszedł covid... Oboje fatalnie przeszliśmy, gorączka, brak smaku, węchu po prostu masakra, później święta, nowy rok i mimo że nigdy nie opuściła mnie myśl o dzidziusiu to teraz stała się silniejsza. Nie wiem czy to że się nie udało to była wina covida ale chce w to wierzyć. Chcemy znowu spróbować. Planujemy zmienić klinikę z bociana w Katowicach na Artvimed w Krakowie. Znacie ta klinikę? Może ktoś ma jakieś opinie?
Pozdrawiam
Pozdrawiam