Witajcie,
Przeczytałam cały wątek i choć się wahałam to postanowiłam napisać
Mam 29lat (we wrześniu 30) i jestem mamą trojki dzieciaczków.
We wrześniu 2016 zaszłam w czwartą ciążę, niestety kilka dni po badaniu krwi zaczęłam plamić i poroniłam.
W styczniu 2017 znów byłam w ciąży. Bardzo źle się czułam, mialam częste bóle głowy i koszmary. Na wizycie w 7tc okazało się że mam puste jajo płodowe co potwierdzono dwa tygodnie później i w 10tc miałam podane tabletki i łyżeczkowanie.
Nie wiem dlaczego tak się stało. Uznałam ze tak mialo byc i że mam trójkę cudownych dzieci, więcej ciąż już nie chcę a wszystkim z którymi ostatnio rozmawiałam mówiłam ze więcej dzieci nie planuje.
I tak oto we wtorek tydzień temu w 34dc zrobiłam test i ujrzałam 2 grube krechy. Póki co jestem w jakimś zawieszeniu- z jednej strony bym chciała sie cieszyć a póki nie zobaczę na usg (po poronieniach) ze jest ok to nie potrafię, z drugiej sie boje jak sobie poradze z czwórka dzieci.
Objawy mam wyraźne, podwyższona temperatura, zmęczenie i ospałość, mocny bol i powiększenie piersi i co dla mnie jest nowoscia- brak apetytu i lekkie mdlosci.
Stresuje sie tez bo miesiac temu zaczęłam prace w sklepie i jakos mi głupio ze tak od razu ciąża.
Wizytę planuje na początek maja ale nie wiem czy wytrwam tak długo.
Pozdrawiam