Mi sie nie zdarzyło póki co zeby ktoś w biedronce mnie poprosil do kasy pierwsza albo przepuścił a pracowałam w biedrze i na szkoleniu bylo ze osoby w ciąży należy wołać.
Powinnam sie wlasnie wybrać do sklepu, obiad zrobic ale nie mam siły.
Wczoraj do 19 bylam z dziećmi nad woda, fajnie bylo ale wróciłam z bólem głowy. Chciałam od razu sie położyć ale wiadomo jak przy dzieciach. Ok 22 glowa mi juz pekala pomimo wziecia paracetamolu. Prawie przysypialam, moja 7 latka przyszla i mi płacze bo ona u siebie zasnac nie może. Tłumaczyłam ladnie zeby wracała do lozka, ze u nas sie nie da, ze tata wróci i nie będzie mial gdzie spać ale ona dalej. I na nią nakrzyczałam
![zawstydzony :zawstydzona/y: :zawstydzona/y:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/embarrassed.gif)
i sie powylam aż z drugiego pokoju starsza uslyszala i mi mowi "nie płacz mamusiu bo mi przez to zle". Poczułam sie okropnie, jak wyrodna matka przez ta cala akcje... Maz wrócił jakos pol godziny później i na telefonie słyszę ze na fb siedzi
![Dry :dry: :dry:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/dry.gif)
, spytał co mi jest to mu powiedziałam o glowie, o dzieciach i ze super ze wraca tak późno i jeszcze w telefonie siedzi. Cos chcial powiedziec ale w koncu nic nie powiedzial. Na tyle mogłam liczyć. Nie spalam pol nocy, kilka razy wstawałam do wc, kilka razy synek chcial pic, siusiu. O 8 wstałam jak zombie, męża już nie bylo i nawet głupiego smsa nie wyslal do teraz z pytaniem jak sie czuje.
Tyle dobrze ze dzieci rozumieją i są kochane.
Ech, wyć sie chce. Wolałabym żeby maz robił na etacie, spędzał z nami czas i mi cos pomogl a nie od rana do nocy pracował bo tak woli choć wcale nie ma z tego kasy duzo.
Jestem przerażona mysla o tym jak to dalej będzie z czwórka i w ogóle.
Wybaczcie ale musiałam sie choć troche wygadać.