U położnej było ok, choć bardzo dużo czasu mi to zajęło, bo w poczekalni posiedziałam sobie godzinę, bo aż takie było opóźnienie, a później chyba z 40 min u położnej.Masa papierkowej roboty i historaia chorób,rodziny, itd.
Pobrała mi krew i zbadają pod kątem, anemii, hiv, żółtaczki, różyczki, grupy krwii i chorób wenerycznych.
Dalła mi z 4 kg książek i ulotek.Z tydz. mam zadzwonić i umówić się na usg, czyli za miesiąc-półtora pewnie mi zrobią.
A do położnej mam kolejną wizyte 30 lipca i wtedy zbada mi krew pod kątem zgrożenia zespołem downa.
Zmeczona jestem i smutam się,że nie jestem w Polsce. Po angilesku dobrze się dogaduje nawet napisała mi w karcie,że nie potrzebny mi transator, ale to mnie nie pociesza. W Polsce miałabym usg już pewnie zrobione, a tu ...czekać.
I jeszce na dodatek powiedziała mi,że po pierwszym usg nie powiedzą mi wszystkiego, tylko po drugim, dziwni Ci angole.Jeszcze mnie położna namawiała, bym nie chciała wiedzieć jaka jest płeć, bo ona nie chciała i miała niespodziankę. A niech spadają na drzewo
![język :-p :-p](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/p.gif)
,miałam w tym roku nie jechac do PL, ale jak się wykurzę, to nikt mnie nie zatrzyma.
Ale dziś rozdrażniona jestem.
Buziam was wszytskie, dobrze,że wam mogę się zwierzyć, no i trochę pomarudzic.
Miłego dnia.
__________________