Witam Was po bardzo długiej przerwie

, bardzo duzo tu napisałyście w czasi jak mnie nie byłło i już chyba nie dam rady nadrobić:-(
Miałam z mężem jechac na urlop do Szczawnicy ale niestety skończyło się w Szpitalu...
Ale zacznijmy od poczatku...
dwa tygodnie temu stwerdzilismy z męzem że na poczatku urlopu pojedziemy sobie na jeden dzień nad morze, ale wyjedziemy dzień wcześniej i prześpimy się w Olsztynie u jego siostry...Wyjechalismy w środe dziemn zapowadał się pięknie, spędzieliśmy go na łażeniu po Olstymnie i odpoczywaniu, następnego dnia razno złapał mnie silny ból brzucha po prawj stronie i wylądowlismy w olsztyńskim szpitalu, zronbili mi wszytskie badania, ból przeszedł więc stwierdzili, ze napewno zjadłam cos cięzkostrawnego i to dlatego...wróciliśmy do Ciechanowa(oczywiscie z morza nici...), w sobotę pojechalismy na jedno wesele do Warszawy, w niedzielę, na drugie do Białegostoku a w poniedziałek po powrocie do domu ból był taki silny że nie bardzo dało się wytrzymać...a następnego dnia rano mieliśmy ruszać do Szczawnicy

, dzwonię do mojej ginki, a ona mi że to się kwlifikuje do Szpitala


, więc ze łzami w oczach bo juz wiemy że urlop nie wypali wybraliśmy się na pogotowie po skierowanie,

i zostawili mnie w szpitalu, podawali kroplówki nawadniające i przeciwbólowe, podejrzewali że to nerka, albo zapalenie układu moczowego...:-(, ale po wszytskich badaniach nic nie znaleźli

, wypuścili mnie na długi weekend do domu na moje życzenie, bo jkuż nie chciałam tam leżeć:-(, teraz mam dużo leżeć osczędzać się i pić 3 litry wody dziennie.
Szkoda że nie wiadomo co mi jest ale myślę sobie że sobie musiałam przewiać nerkę albo to mój kregosłup zaczyna dokuczać...
oki kończę bo przed kompem tez nie mogę długo siedzieć...
Buziaki dla Was wszytskich...trzymajcie się ciepło