reklama
Kotek07
mamy czerwcowe 2007
Ja najczęściej mam ochotę na ogórki kiszone i lody truskawkowe mocno kwaśne nie za słodkie:-).
izka01
mamy czerwcowe 2007 Zadomowiona(y)
Ja generalnie dosc normalnie jem chociaz tez wcinam lody i czekolade w wiekszych ilosciach niz zwykle. No i czasem mnie na kwasne bierze-glownie kwasne zupy, kapusniak albo ogorkowa-ta ostatnia jest w sferze marzen, bo nie mam tu gdzie mieszkam ogorkow kiszonych:-( Ale jak wroce do Polski to zjem kilka sloikow na raz:-)
Kotek07
mamy czerwcowe 2007
Izka tu w Niemczech też nie ma ogórków kiszonych ale jeżdżę do polskiego sklepu i kupuję na zapas :-). Ogórkową mogłabym jeść na okrągło ale mężowi już się znudziła...
asylan
mamy czerwcowe 2007 Entuzjast(k)a
ja mam rozne apetyty ale nie tak nagle jak to sie widuje w filmach najpierw mialam okres mdlosci to raczej nic mnie nie ruszalo ale potem uwielbialam jesc pyry w kazdej postaci, potem burgery szczegolnie Big Maci lub Whoppery z Hungry Jacka (to jest to co w US Burger King) a ostatnio pizza za mna chodzi i wczoraj w koncu zamowilismy a dla mnie 2 i jeszcze na dzisiaj mialam pol bo oczywiscie jak sie dorwalam to 1,5 pizzy wciagnelam z podwojnym serem mniaaaam!!! co do slodkiego to codziennie musze koniecznie!!!! a najlepiej jak jest Nutella ))) z Cyrylka tak nie mialam-wtedy pyry moglam jesc z kiszona kapusta nonstop a slodkie nic a nic. co do kiszonych to ostatnio nie mamy - musimy sie wybrac do polskiego sklepu ale rownie dobrze dla mnie zjesc ogorki w occie a zaraz potem rodzynki ))
izka01
mamy czerwcowe 2007 Zadomowiona(y)
Znalazlam ogorki kiszone:-) w polskim sklepie sprowadzane z chicago:-) rewelacja. Jeszcze do tego kielbasa polska, poledwiczka, sok TYMBARKA!!! No i obowiazkowo kapusta kiszona, ale mam zapasy, heheh. Mniam mniam.
anni
Fanka BB :)
Ja w ogole siebie nie poznaje. Nawet wczoraj sie rozplakalam przy moim i zaczelam histerie robic, ze "nie wiem juz kim jestem" :-)
zabawne to bylo - podziwiam go bo siedzial i grzecznie sluchal przez pol godziny lamentu glupiej baby...
aa wszystko przez to, ze mi sie tak zmienia jak w kalejdoskopie - jedno co stale to to ze na herbate jakieklwiek gatunku parzec nie moge (wczesniej uwielbialam - szczegolnie bajerke)... A moj kochany widzial, ze przez ostatnie dni zazeralam sie pizza, wiec wczoraj tez kupil - u mnie to wywolalo odruch prawie ze wymiotny i tak zaczal sie placz... A on siedzial i sluchal
hehehe
jedno co jest pewne, ze slodyczy to moge mnostwo i tez na jedne mnie nachodzi i sie zazeram przez kilka dni, potem na inne eeee cyrk...hehehe
zabawne to bylo - podziwiam go bo siedzial i grzecznie sluchal przez pol godziny lamentu glupiej baby...
aa wszystko przez to, ze mi sie tak zmienia jak w kalejdoskopie - jedno co stale to to ze na herbate jakieklwiek gatunku parzec nie moge (wczesniej uwielbialam - szczegolnie bajerke)... A moj kochany widzial, ze przez ostatnie dni zazeralam sie pizza, wiec wczoraj tez kupil - u mnie to wywolalo odruch prawie ze wymiotny i tak zaczal sie placz... A on siedzial i sluchal
hehehe
jedno co jest pewne, ze slodyczy to moge mnostwo i tez na jedne mnie nachodzi i sie zazeram przez kilka dni, potem na inne eeee cyrk...hehehe
Maje kochanie miało całkiem nietypową zachciankę, czyli ... BRZOSKWINIE!
Problem był niesamowity bo chęć na ten owoc rozpoczęła się w momencie gdy tych owoców nigdzie nie było (przynajmniej we wszystkich miasteczkach i wioskach w których byłem, a było tego sporo) czyli w Listopadzie.
Próbowałem wszystkiego: dżem z brzoskwiń, brzoskwinie w syropie, napój brzoskwiniowy i ... NIC. Moje kochanie chciało wbić zęby w ten soczysty owoc. Pomyślałem: "A może zamienić brzoskwinie na jakiś inny owoc?" I próby się zaczęły: jabłka, banany, kiwi, granaty, mandarynki, pomarańcze, grejpfrut i ... NIC. Dostawałem już takiej "schizy" że nawet w sklepie z ubraniami szukałem BRZOSKWIŃ, a w supermarketach przeszukiwałem skrzętnie wszystkie zakamarki stoisk owocowo-warzywnych czy czasem się pare nie uchowało, schowało, a może po rpsotu ich dobrze nie wyeksponowali.
Szukałem całe 4 miesiące i ... EUREKA! BYŁY! Kupiłem aż 6 żeby nie było za mało, bo może to tylko jedna dostawa a potem znowu nic. Wolałem dmuchać na zimne. Dobrze się w sumie złożyło że w sklepie byłem razem z moją Aneczką bo przynajmniej wiedziałem że nadal ma na nie ochotę.
Brzoskwinie poszły dość szybko bo w dwa dni, a ochota na nie wciąż była i o wcale nie zmniejszona, więc znowu zakupiłem (tym razem 8). Po 3 dniach znów ich nie było.
Teraz jest 2 dni od ostatniej brzoskwini. Anulanka o nich nie wspomina. Ale i tak je kupie: TAK NA WSZELKI WYPADEK. Chce być dobrym mężem... BĘDĘ! A może już jestem? ... Na pewno nie. Wciąż muszę się doskonalić.
Problem był niesamowity bo chęć na ten owoc rozpoczęła się w momencie gdy tych owoców nigdzie nie było (przynajmniej we wszystkich miasteczkach i wioskach w których byłem, a było tego sporo) czyli w Listopadzie.
Próbowałem wszystkiego: dżem z brzoskwiń, brzoskwinie w syropie, napój brzoskwiniowy i ... NIC. Moje kochanie chciało wbić zęby w ten soczysty owoc. Pomyślałem: "A może zamienić brzoskwinie na jakiś inny owoc?" I próby się zaczęły: jabłka, banany, kiwi, granaty, mandarynki, pomarańcze, grejpfrut i ... NIC. Dostawałem już takiej "schizy" że nawet w sklepie z ubraniami szukałem BRZOSKWIŃ, a w supermarketach przeszukiwałem skrzętnie wszystkie zakamarki stoisk owocowo-warzywnych czy czasem się pare nie uchowało, schowało, a może po rpsotu ich dobrze nie wyeksponowali.
Szukałem całe 4 miesiące i ... EUREKA! BYŁY! Kupiłem aż 6 żeby nie było za mało, bo może to tylko jedna dostawa a potem znowu nic. Wolałem dmuchać na zimne. Dobrze się w sumie złożyło że w sklepie byłem razem z moją Aneczką bo przynajmniej wiedziałem że nadal ma na nie ochotę.
Brzoskwinie poszły dość szybko bo w dwa dni, a ochota na nie wciąż była i o wcale nie zmniejszona, więc znowu zakupiłem (tym razem 8). Po 3 dniach znów ich nie było.
Teraz jest 2 dni od ostatniej brzoskwini. Anulanka o nich nie wspomina. Ale i tak je kupie: TAK NA WSZELKI WYPADEK. Chce być dobrym mężem... BĘDĘ! A może już jestem? ... Na pewno nie. Wciąż muszę się doskonalić.
reklama
Kotek07
mamy czerwcowe 2007
Kurcze MamSzymka podziwiam Cię w jaki sposób starasz się dogodzić żonie . A gdzie Ty o tej porze roku znalazłeś w końcu te brzoskwinki, bo jak tylko przeczytałam to i ja nabrałam na nie ochoty:-) . Pozdrowienia dla żony niech dba o siebie .
Ja mam ciągle ochotę na truskawki ale jakoś teraz boję się kupowac bo wiem ze na pewno są sztuczne i niezbyt zdrowe:-( .
Ja mam ciągle ochotę na truskawki ale jakoś teraz boję się kupowac bo wiem ze na pewno są sztuczne i niezbyt zdrowe:-( .
Podziel się: