Pat.Anna
Zaciekawiona BB
- Dołączył(a)
- 28 Kwiecień 2022
- Postów
- 33
Hej,
Nie mam sie gdzie wygadac i nie mam tez kolezanek, ktore by mnie zrozumialy. Jestem poza krajem, moj partner jest brytyjczykiem i nie mam zbyt wielu kolezanek, a te ktore mam sa albo juz dzieciate i uwazaja moje problemy za banalne, albo nie planuja dziecka w bajblizym czasie i nie chca wchodzic w tematy.
Moze znajdzie sie tutaj chodziac jedna dziewczyna, ktora bedzie miala ochote pogadac?
Ok, teraz troche o mnie. W zeszlym roku w lipcu zaszlam w ciaze, po 5 miesiacach staran. Zaszlam wtedy jak odpuscilam (kupilismy pieska) i jak zobaczylam 2 kreski, to wpadlam w panike. Bo wiadomo, malutki piesek, to przynajmniej 6 miesiecy intensywnego treningu. Plus zaczelam szukac nowej pracy. Wiem, ze powinnam o tym wczesniej pomyslec, ale naprawde uwazalam, ze zajscie w ciaze zajmie nam wiecej czasu, ze wzgledu na moj wiek 34lata i wiek partnrera 43lata. W kazdym razie 2 kreski sie pojawily i oczywiscie sie cieszylam, ale z drugiej strony czulam, ze bedzie mi za ciezko. Szczeniak i (wtedy) obecna praca w opiece nad starszymi ludzmi. Moj partner sie oczywiscie bardzo ucieszyl i chcial wszystkim powiedziec. Ja mialam obawy, ale wiadomo.. nie zakladalam najgorszego, jednak gdzies z tylu glowy mialam mysli, ze cos pojdzie nie tak. Nikt nie chcial mnie sluchac i kazdy mowil, ze przesadzam. W 8 tygodniu zaczelam krwawic i okazalo sie, ze mialam puste jajo plodowe przy HCG ponad 15 000. Totalnie sie zalamalam i fakt, ze kolezanka w pracy zaszla w tym samym czasie, co ja- jeszcze bardziej mnie zalamal, bo wiedzialam, ze bede patrzec na jej rosnacy brzuszek. Moj partner bardzo to przezyl i niestety ja nie potrafilam sie pogodzic ze strata ciazy. Moja depresja bardzo na niego wplynela, cala zlosc skupila sie na nim, mimo, ze tego nie chcialam. Mialam wybuchy gniewu i zalu. Jeszcze dodatkowo w pracy, ta dziewczyna byla w zdrowej ciazy i bylo mi ciezko byc w jej towarzystwie. Jedyne, co chcialam zeby ludzie nic nie mowili, albo zeby powiedzieli, ze nastepnym razem sie uda. Zamiast tego slyszalam “widocznie tak mialo byc” i “rozne sa plany Boga” itd. Czulam, ze nie zaslugiwalam na dziecko i dlatego tak sie stalo. Plus zaczelam obwiniac swoje cialo, ze nie bylo w stanie wytworzyc nawet zarodka, tylko jakies puste jajo. Bez pecherzyka zoltkowegp. Jak poszlam na skan, to nie bylo tam nic. Nawet tego pecherzyka.
W kazdym razie ja po kilku miesiacach chcialam sie znowu starac, ale moj partner nawet nie chcial o tym rozmawiac. Pozniej (po ciaglym moim naleganiu) powiedzial mi, ze nie jest gotowy, ze bardzo przezyl strate ciazy, a ja skupilam na nim cala swoja zlosc i nawet nie zapytalam jak on sobie radzi (co jest prawda). Minelo juz 7 miesiecy i nadal zero rozmow. 3 miesiace temu mi powiedzial, ze on rozumie, ze bardzo chce miec dziecko i on spelni moje marzenie, ale musze mu dac czas, bo moje poronienie zlamalo mu serce i musi nabrac sily na kolejne starania, bo nie ma gwarancji na to, ze znowu sie to nie stanie i w tym momencie on sobie z tym nie poradzi. Od tamtej pory przestalam nalegac na dziecko i zaczelam brac tabletki. Oboje nie lubimy prezerwartw, wiec chcialam mu pokazac, ze naprawde daje mu czas, chociaz mialam nadzieje, ze mi powie, ze nie potrzebuje brac tabletek i cudem zmieni zdanie. Ale tak sie nie stalo. I jestem w takim miejscu, ze bardzo chce dziecka, ale rowniez chce pokazac mezowi, ze jego uczucia tez sa dla mnie wazne. Przez ten caly okres po poronieniu bylam dla niego okropna i dopiero teraz wracam do siebie. Mam nadzieje, ze za jakis czas on mi powie, ze juz czas na dziecko, ale to tylko moje marzenia. Chcialam sie podzielic moja historia i moze ktos bedzie chcial odpowiedziec?
Dziekuje,
Patrycja
Nie mam sie gdzie wygadac i nie mam tez kolezanek, ktore by mnie zrozumialy. Jestem poza krajem, moj partner jest brytyjczykiem i nie mam zbyt wielu kolezanek, a te ktore mam sa albo juz dzieciate i uwazaja moje problemy za banalne, albo nie planuja dziecka w bajblizym czasie i nie chca wchodzic w tematy.
Moze znajdzie sie tutaj chodziac jedna dziewczyna, ktora bedzie miala ochote pogadac?
Ok, teraz troche o mnie. W zeszlym roku w lipcu zaszlam w ciaze, po 5 miesiacach staran. Zaszlam wtedy jak odpuscilam (kupilismy pieska) i jak zobaczylam 2 kreski, to wpadlam w panike. Bo wiadomo, malutki piesek, to przynajmniej 6 miesiecy intensywnego treningu. Plus zaczelam szukac nowej pracy. Wiem, ze powinnam o tym wczesniej pomyslec, ale naprawde uwazalam, ze zajscie w ciaze zajmie nam wiecej czasu, ze wzgledu na moj wiek 34lata i wiek partnrera 43lata. W kazdym razie 2 kreski sie pojawily i oczywiscie sie cieszylam, ale z drugiej strony czulam, ze bedzie mi za ciezko. Szczeniak i (wtedy) obecna praca w opiece nad starszymi ludzmi. Moj partner sie oczywiscie bardzo ucieszyl i chcial wszystkim powiedziec. Ja mialam obawy, ale wiadomo.. nie zakladalam najgorszego, jednak gdzies z tylu glowy mialam mysli, ze cos pojdzie nie tak. Nikt nie chcial mnie sluchac i kazdy mowil, ze przesadzam. W 8 tygodniu zaczelam krwawic i okazalo sie, ze mialam puste jajo plodowe przy HCG ponad 15 000. Totalnie sie zalamalam i fakt, ze kolezanka w pracy zaszla w tym samym czasie, co ja- jeszcze bardziej mnie zalamal, bo wiedzialam, ze bede patrzec na jej rosnacy brzuszek. Moj partner bardzo to przezyl i niestety ja nie potrafilam sie pogodzic ze strata ciazy. Moja depresja bardzo na niego wplynela, cala zlosc skupila sie na nim, mimo, ze tego nie chcialam. Mialam wybuchy gniewu i zalu. Jeszcze dodatkowo w pracy, ta dziewczyna byla w zdrowej ciazy i bylo mi ciezko byc w jej towarzystwie. Jedyne, co chcialam zeby ludzie nic nie mowili, albo zeby powiedzieli, ze nastepnym razem sie uda. Zamiast tego slyszalam “widocznie tak mialo byc” i “rozne sa plany Boga” itd. Czulam, ze nie zaslugiwalam na dziecko i dlatego tak sie stalo. Plus zaczelam obwiniac swoje cialo, ze nie bylo w stanie wytworzyc nawet zarodka, tylko jakies puste jajo. Bez pecherzyka zoltkowegp. Jak poszlam na skan, to nie bylo tam nic. Nawet tego pecherzyka.
W kazdym razie ja po kilku miesiacach chcialam sie znowu starac, ale moj partner nawet nie chcial o tym rozmawiac. Pozniej (po ciaglym moim naleganiu) powiedzial mi, ze nie jest gotowy, ze bardzo przezyl strate ciazy, a ja skupilam na nim cala swoja zlosc i nawet nie zapytalam jak on sobie radzi (co jest prawda). Minelo juz 7 miesiecy i nadal zero rozmow. 3 miesiace temu mi powiedzial, ze on rozumie, ze bardzo chce miec dziecko i on spelni moje marzenie, ale musze mu dac czas, bo moje poronienie zlamalo mu serce i musi nabrac sily na kolejne starania, bo nie ma gwarancji na to, ze znowu sie to nie stanie i w tym momencie on sobie z tym nie poradzi. Od tamtej pory przestalam nalegac na dziecko i zaczelam brac tabletki. Oboje nie lubimy prezerwartw, wiec chcialam mu pokazac, ze naprawde daje mu czas, chociaz mialam nadzieje, ze mi powie, ze nie potrzebuje brac tabletek i cudem zmieni zdanie. Ale tak sie nie stalo. I jestem w takim miejscu, ze bardzo chce dziecka, ale rowniez chce pokazac mezowi, ze jego uczucia tez sa dla mnie wazne. Przez ten caly okres po poronieniu bylam dla niego okropna i dopiero teraz wracam do siebie. Mam nadzieje, ze za jakis czas on mi powie, ze juz czas na dziecko, ale to tylko moje marzenia. Chcialam sie podzielic moja historia i moze ktos bedzie chcial odpowiedziec?
Dziekuje,
Patrycja