reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Dziewczyny, potrzebuje porady i wsparcia po poronieniu 💔

Pat.Anna

Zaciekawiona BB
Dołączył(a)
28 Kwiecień 2022
Postów
33
Hej,
Nie mam sie gdzie wygadac i nie mam tez kolezanek, ktore by mnie zrozumialy. Jestem poza krajem, moj partner jest brytyjczykiem i nie mam zbyt wielu kolezanek, a te ktore mam sa albo juz dzieciate i uwazaja moje problemy za banalne, albo nie planuja dziecka w bajblizym czasie i nie chca wchodzic w tematy.
Moze znajdzie sie tutaj chodziac jedna dziewczyna, ktora bedzie miala ochote pogadac?
Ok, teraz troche o mnie. W zeszlym roku w lipcu zaszlam w ciaze, po 5 miesiacach staran. Zaszlam wtedy jak odpuscilam (kupilismy pieska) i jak zobaczylam 2 kreski, to wpadlam w panike. Bo wiadomo, malutki piesek, to przynajmniej 6 miesiecy intensywnego treningu. Plus zaczelam szukac nowej pracy. Wiem, ze powinnam o tym wczesniej pomyslec, ale naprawde uwazalam, ze zajscie w ciaze zajmie nam wiecej czasu, ze wzgledu na moj wiek 34lata i wiek partnrera 43lata. W kazdym razie 2 kreski sie pojawily i oczywiscie sie cieszylam, ale z drugiej strony czulam, ze bedzie mi za ciezko. Szczeniak i (wtedy) obecna praca w opiece nad starszymi ludzmi. Moj partner sie oczywiscie bardzo ucieszyl i chcial wszystkim powiedziec. Ja mialam obawy, ale wiadomo.. nie zakladalam najgorszego, jednak gdzies z tylu glowy mialam mysli, ze cos pojdzie nie tak. Nikt nie chcial mnie sluchac i kazdy mowil, ze przesadzam. W 8 tygodniu zaczelam krwawic i okazalo sie, ze mialam puste jajo plodowe przy HCG ponad 15 000. Totalnie sie zalamalam i fakt, ze kolezanka w pracy zaszla w tym samym czasie, co ja- jeszcze bardziej mnie zalamal, bo wiedzialam, ze bede patrzec na jej rosnacy brzuszek. Moj partner bardzo to przezyl i niestety ja nie potrafilam sie pogodzic ze strata ciazy. Moja depresja bardzo na niego wplynela, cala zlosc skupila sie na nim, mimo, ze tego nie chcialam. Mialam wybuchy gniewu i zalu. Jeszcze dodatkowo w pracy, ta dziewczyna byla w zdrowej ciazy i bylo mi ciezko byc w jej towarzystwie. Jedyne, co chcialam zeby ludzie nic nie mowili, albo zeby powiedzieli, ze nastepnym razem sie uda. Zamiast tego slyszalam “widocznie tak mialo byc” i “rozne sa plany Boga” itd. Czulam, ze nie zaslugiwalam na dziecko i dlatego tak sie stalo. Plus zaczelam obwiniac swoje cialo, ze nie bylo w stanie wytworzyc nawet zarodka, tylko jakies puste jajo. Bez pecherzyka zoltkowegp. Jak poszlam na skan, to nie bylo tam nic. Nawet tego pecherzyka.
W kazdym razie ja po kilku miesiacach chcialam sie znowu starac, ale moj partner nawet nie chcial o tym rozmawiac. Pozniej (po ciaglym moim naleganiu) powiedzial mi, ze nie jest gotowy, ze bardzo przezyl strate ciazy, a ja skupilam na nim cala swoja zlosc i nawet nie zapytalam jak on sobie radzi (co jest prawda). Minelo juz 7 miesiecy i nadal zero rozmow. 3 miesiace temu mi powiedzial, ze on rozumie, ze bardzo chce miec dziecko i on spelni moje marzenie, ale musze mu dac czas, bo moje poronienie zlamalo mu serce i musi nabrac sily na kolejne starania, bo nie ma gwarancji na to, ze znowu sie to nie stanie i w tym momencie on sobie z tym nie poradzi. Od tamtej pory przestalam nalegac na dziecko i zaczelam brac tabletki. Oboje nie lubimy prezerwartw, wiec chcialam mu pokazac, ze naprawde daje mu czas, chociaz mialam nadzieje, ze mi powie, ze nie potrzebuje brac tabletek i cudem zmieni zdanie. Ale tak sie nie stalo. I jestem w takim miejscu, ze bardzo chce dziecka, ale rowniez chce pokazac mezowi, ze jego uczucia tez sa dla mnie wazne. Przez ten caly okres po poronieniu bylam dla niego okropna i dopiero teraz wracam do siebie. Mam nadzieje, ze za jakis czas on mi powie, ze juz czas na dziecko, ale to tylko moje marzenia. Chcialam sie podzielic moja historia i moze ktos bedzie chcial odpowiedziec?
Dziekuje,
Patrycja
 
reklama
Hej,
Nie mam sie gdzie wygadac i nie mam tez kolezanek, ktore by mnie zrozumialy. Jestem poza krajem, moj partner jest brytyjczykiem i nie mam zbyt wielu kolezanek, a te ktore mam sa albo juz dzieciate i uwazaja moje problemy za banalne, albo nie planuja dziecka w bajblizym czasie i nie chca wchodzic w tematy.
Moze znajdzie sie tutaj chodziac jedna dziewczyna, ktora bedzie miala ochote pogadac?
Ok, teraz troche o mnie. W zeszlym roku w lipcu zaszlam w ciaze, po 5 miesiacach staran. Zaszlam wtedy jak odpuscilam (kupilismy pieska) i jak zobaczylam 2 kreski, to wpadlam w panike. Bo wiadomo, malutki piesek, to przynajmniej 6 miesiecy intensywnego treningu. Plus zaczelam szukac nowej pracy. Wiem, ze powinnam o tym wczesniej pomyslec, ale naprawde uwazalam, ze zajscie w ciaze zajmie nam wiecej czasu, ze wzgledu na moj wiek 34lata i wiek partnrera 43lata. W kazdym razie 2 kreski sie pojawily i oczywiscie sie cieszylam, ale z drugiej strony czulam, ze bedzie mi za ciezko. Szczeniak i (wtedy) obecna praca w opiece nad starszymi ludzmi. Moj partner sie oczywiscie bardzo ucieszyl i chcial wszystkim powiedziec. Ja mialam obawy, ale wiadomo.. nie zakladalam najgorszego, jednak gdzies z tylu glowy mialam mysli, ze cos pojdzie nie tak. Nikt nie chcial mnie sluchac i kazdy mowil, ze przesadzam. W 8 tygodniu zaczelam krwawic i okazalo sie, ze mialam puste jajo plodowe przy HCG ponad 15 000. Totalnie sie zalamalam i fakt, ze kolezanka w pracy zaszla w tym samym czasie, co ja- jeszcze bardziej mnie zalamal, bo wiedzialam, ze bede patrzec na jej rosnacy brzuszek. Moj partner bardzo to przezyl i niestety ja nie potrafilam sie pogodzic ze strata ciazy. Moja depresja bardzo na niego wplynela, cala zlosc skupila sie na nim, mimo, ze tego nie chcialam. Mialam wybuchy gniewu i zalu. Jeszcze dodatkowo w pracy, ta dziewczyna byla w zdrowej ciazy i bylo mi ciezko byc w jej towarzystwie. Jedyne, co chcialam zeby ludzie nic nie mowili, albo zeby powiedzieli, ze nastepnym razem sie uda. Zamiast tego slyszalam “widocznie tak mialo byc” i “rozne sa plany Boga” itd. Czulam, ze nie zaslugiwalam na dziecko i dlatego tak sie stalo. Plus zaczelam obwiniac swoje cialo, ze nie bylo w stanie wytworzyc nawet zarodka, tylko jakies puste jajo. Bez pecherzyka zoltkowegp. Jak poszlam na skan, to nie bylo tam nic. Nawet tego pecherzyka.
W kazdym razie ja po kilku miesiacach chcialam sie znowu starac, ale moj partner nawet nie chcial o tym rozmawiac. Pozniej (po ciaglym moim naleganiu) powiedzial mi, ze nie jest gotowy, ze bardzo przezyl strate ciazy, a ja skupilam na nim cala swoja zlosc i nawet nie zapytalam jak on sobie radzi (co jest prawda). Minelo juz 7 miesiecy i nadal zero rozmow. 3 miesiace temu mi powiedzial, ze on rozumie, ze bardzo chce miec dziecko i on spelni moje marzenie, ale musze mu dac czas, bo moje poronienie zlamalo mu serce i musi nabrac sily na kolejne starania, bo nie ma gwarancji na to, ze znowu sie to nie stanie i w tym momencie on sobie z tym nie poradzi. Od tamtej pory przestalam nalegac na dziecko i zaczelam brac tabletki. Oboje nie lubimy prezerwartw, wiec chcialam mu pokazac, ze naprawde daje mu czas, chociaz mialam nadzieje, ze mi powie, ze nie potrzebuje brac tabletek i cudem zmieni zdanie. Ale tak sie nie stalo. I jestem w takim miejscu, ze bardzo chce dziecka, ale rowniez chce pokazac mezowi, ze jego uczucia tez sa dla mnie wazne. Przez ten caly okres po poronieniu bylam dla niego okropna i dopiero teraz wracam do siebie. Mam nadzieje, ze za jakis czas on mi powie, ze juz czas na dziecko, ale to tylko moje marzenia. Chcialam sie podzielic moja historia i moze ktos bedzie chcial odpowiedziec?
Dziekuje,
Patrycja
Współczuję Ci straty 🥺😔mam nadzieję że partner sobie poradzi z emocjami...ciężko jest napewno jemu Tobie też będzie dobrze zobaczysz ułoży się wszystko 🙂
 
Hej,
Nie mam sie gdzie wygadac i nie mam tez kolezanek, ktore by mnie zrozumialy. Jestem poza krajem, moj partner jest brytyjczykiem i nie mam zbyt wielu kolezanek, a te ktore mam sa albo juz dzieciate i uwazaja moje problemy za banalne, albo nie planuja dziecka w bajblizym czasie i nie chca wchodzic w tematy.
Moze znajdzie sie tutaj chodziac jedna dziewczyna, ktora bedzie miala ochote pogadac?
Ok, teraz troche o mnie. W zeszlym roku w lipcu zaszlam w ciaze, po 5 miesiacach staran. Zaszlam wtedy jak odpuscilam (kupilismy pieska) i jak zobaczylam 2 kreski, to wpadlam w panike. Bo wiadomo, malutki piesek, to przynajmniej 6 miesiecy intensywnego treningu. Plus zaczelam szukac nowej pracy. Wiem, ze powinnam o tym wczesniej pomyslec, ale naprawde uwazalam, ze zajscie w ciaze zajmie nam wiecej czasu, ze wzgledu na moj wiek 34lata i wiek partnrera 43lata. W kazdym razie 2 kreski sie pojawily i oczywiscie sie cieszylam, ale z drugiej strony czulam, ze bedzie mi za ciezko. Szczeniak i (wtedy) obecna praca w opiece nad starszymi ludzmi. Moj partner sie oczywiscie bardzo ucieszyl i chcial wszystkim powiedziec. Ja mialam obawy, ale wiadomo.. nie zakladalam najgorszego, jednak gdzies z tylu glowy mialam mysli, ze cos pojdzie nie tak. Nikt nie chcial mnie sluchac i kazdy mowil, ze przesadzam. W 8 tygodniu zaczelam krwawic i okazalo sie, ze mialam puste jajo plodowe przy HCG ponad 15 000. Totalnie sie zalamalam i fakt, ze kolezanka w pracy zaszla w tym samym czasie, co ja- jeszcze bardziej mnie zalamal, bo wiedzialam, ze bede patrzec na jej rosnacy brzuszek. Moj partner bardzo to przezyl i niestety ja nie potrafilam sie pogodzic ze strata ciazy. Moja depresja bardzo na niego wplynela, cala zlosc skupila sie na nim, mimo, ze tego nie chcialam. Mialam wybuchy gniewu i zalu. Jeszcze dodatkowo w pracy, ta dziewczyna byla w zdrowej ciazy i bylo mi ciezko byc w jej towarzystwie. Jedyne, co chcialam zeby ludzie nic nie mowili, albo zeby powiedzieli, ze nastepnym razem sie uda. Zamiast tego slyszalam “widocznie tak mialo byc” i “rozne sa plany Boga” itd. Czulam, ze nie zaslugiwalam na dziecko i dlatego tak sie stalo. Plus zaczelam obwiniac swoje cialo, ze nie bylo w stanie wytworzyc nawet zarodka, tylko jakies puste jajo. Bez pecherzyka zoltkowegp. Jak poszlam na skan, to nie bylo tam nic. Nawet tego pecherzyka.
W kazdym razie ja po kilku miesiacach chcialam sie znowu starac, ale moj partner nawet nie chcial o tym rozmawiac. Pozniej (po ciaglym moim naleganiu) powiedzial mi, ze nie jest gotowy, ze bardzo przezyl strate ciazy, a ja skupilam na nim cala swoja zlosc i nawet nie zapytalam jak on sobie radzi (co jest prawda). Minelo juz 7 miesiecy i nadal zero rozmow. 3 miesiace temu mi powiedzial, ze on rozumie, ze bardzo chce miec dziecko i on spelni moje marzenie, ale musze mu dac czas, bo moje poronienie zlamalo mu serce i musi nabrac sily na kolejne starania, bo nie ma gwarancji na to, ze znowu sie to nie stanie i w tym momencie on sobie z tym nie poradzi. Od tamtej pory przestalam nalegac na dziecko i zaczelam brac tabletki. Oboje nie lubimy prezerwartw, wiec chcialam mu pokazac, ze naprawde daje mu czas, chociaz mialam nadzieje, ze mi powie, ze nie potrzebuje brac tabletek i cudem zmieni zdanie. Ale tak sie nie stalo. I jestem w takim miejscu, ze bardzo chce dziecka, ale rowniez chce pokazac mezowi, ze jego uczucia tez sa dla mnie wazne. Przez ten caly okres po poronieniu bylam dla niego okropna i dopiero teraz wracam do siebie. Mam nadzieje, ze za jakis czas on mi powie, ze juz czas na dziecko, ale to tylko moje marzenia. Chcialam sie podzielic moja historia i moze ktos bedzie chcial odpowiedziec?
Dziekuje,
Patrycja

Skad jesteś w UK?
 
Bardzo mi przykro, że straciłaś maluszka.

Niestety po poronieniu chęć posiadania dziecka wzrasta. Nie wiem z czego tak wynika, ale niestety jest większe parcie. Jak człowiek ułoży sobie trochę w głowie, to zaczyna w miarę normalnie funkcjonować. Przyjrzyj się temu, w jaki sposób to przeżyłaś. Upewnij się, że temat przepracowała a emocje odreagowalas (niekoniecznie na partnerze 😜). Strata to trudny temat, ale ważne, by poukładać sobie nie tylko świat na nowo, ale również relacje zarówno względem siebie samej jak i najbliższych i dalszych ludzi.
Dwukrotnie straciłam maleństwo. Wiem jakie to trudne, jak wpływa na psychikę, na człowieka, na patrzenie na siebie, na partnera, na bliskich, ale przede wszystkim na tych, którzy dzieci mają lub się ich spodziewają. Wtedy szczególnie się to zauważa. Można nauczyć się dobrze na to reagować.

Spróbuj też usiąść z partnerem i porozmawiajcie o też, że straciliście dziecko. O tym jak się wtedy czuliście i jak czujecie się obecnie. Pogadajcie o tym czego się boicie. Wyjadnijcie sobie to, co się wydarzyło. To ważne, by strata nie była tematem tabu. My wciąż o tym mówimy. Obecnieam 2 żywych dzieci. One wiedzą, że byłoby nas więcej. Nie obciążam ich tym, ale nie unikam tematu.

Moim zdaniem srata dziecka to wyjątkowe doswiadczenie. Znam osobę, która więcej nieodwazyla się na kolejną ciążę. Większość osób jednak proboje ponownie. Może i wam w przyszłości się uda. Tylko nie zwlekajcie za bardzo. Powodzenia
 
Bardzo mi przykro, że straciłaś maluszka.

Niestety po poronieniu chęć posiadania dziecka wzrasta. Nie wiem z czego tak wynika, ale niestety jest większe parcie. Jak człowiek ułoży sobie trochę w głowie, to zaczyna w miarę normalnie funkcjonować. Przyjrzyj się temu, w jaki sposób to przeżyłaś. Upewnij się, że temat przepracowała a emocje odreagowalas (niekoniecznie na partnerze 😜). Strata to trudny temat, ale ważne, by poukładać sobie nie tylko świat na nowo, ale również relacje zarówno względem siebie samej jak i najbliższych i dalszych ludzi.
Dwukrotnie straciłam maleństwo. Wiem jakie to trudne, jak wpływa na psychikę, na człowieka, na patrzenie na siebie, na partnera, na bliskich, ale przede wszystkim na tych, którzy dzieci mają lub się ich spodziewają. Wtedy szczególnie się to zauważa. Można nauczyć się dobrze na to reagować.

Spróbuj też usiąść z partnerem i porozmawiajcie o też, że straciliście dziecko. O tym jak się wtedy czuliście i jak czujecie się obecnie. Pogadajcie o tym czego się boicie. Wyjadnijcie sobie to, co się wydarzyło. To ważne, by strata nie była tematem tabu. My wciąż o tym mówimy. Obecnieam 2 żywych dzieci. One wiedzą, że byłoby nas więcej. Nie obciążam ich tym, ale nie unikam tematu.

Moim zdaniem srata dziecka to wyjątkowe doswiadczenie. Znam osobę, która więcej nieodwazyla się na kolejną ciążę. Większość osób jednak proboje ponownie. Może i wam w przyszłości się uda. Tylko nie zwlekajcie za bardzo. Powodzenia
Wlansie ciezko nazwac to maluszkiem, bo mialam puste jajo i nawet pecherzyka zoltkowego nie bylo. Totalna porazka dla mojego ciala, bo nie dosc, ze ie utrzymalam ciazy, to jeszcze niczego nie wytworzylam, tylko jajo plodowe ☹️
Dziekuje za odpowiedz i wsparcie. Masz racje, przeanalizuje wszystko tak jak mowisz. Bardzo cenna rada ♥️
 
Wlansie ciezko nazwac to maluszkiem, bo mialam puste jajo i nawet pecherzyka zoltkowego nie bylo. Totalna porazka dla mojego ciala, bo nie dosc, ze ie utrzymalam ciazy, to jeszcze niczego nie wytworzylam, tylko jajo plodowe ☹️
Dziekuje za odpowiedz i wsparcie. Masz racje, przeanalizuje wszystko tak jak mowisz. Bardzo cenna rada ♥️
przez myśl by mi nie przeszło, że to "totalna porażka twojego ciała". Takie sytuacje zdążają się bardzo często, tylko mało kto o tym mówi publicznie. Zapłodnienie i rozwój zarodka to często loteria. Najzdrowsze kobiety też mogą mieć puste jajo. Jest mnóstwo kobiet, które wcześnie/pozniej rodziły dzieci choć też ich spotkało takie nieszczęście. Twoja ocen jest bardzo surowa dla samej siebie. Nie obwiniaj się proszę, bo tu nie ma żadnej twojej winy. Trzymaj się! Mam nadzieję, że niedługo zostaniesz mamą zdrowego bobasa! ❤
 
Wlansie ciezko nazwac to maluszkiem, bo mialam puste jajo i nawet pecherzyka zoltkowego nie bylo. Totalna porazka dla mojego ciala, bo nie dosc, ze ie utrzymalam ciazy, to jeszcze niczego nie wytworzylam, tylko jajo plodowe ☹️
Dziekuje za odpowiedz i wsparcie. Masz racje, przeanalizuje wszystko tak jak mowisz. Bardzo cenna rada ♥️
A dlaczego nie można nazwać maluszkiem?
Rozpoznanie nazywa się puste jajo, bo wewnątrz nie widać zarodka. Ale nie ma pewności, że od początku go nie było. By się o tym przekonać trzeba by codziennie robić USG, albo uchwycić moment, w którym jajo nie jest puste. Pisze tak, bo przy pierwszym poronieniu miałam takie rozpoznanie. Późno byłam na pierwszym USG. Przy 2 ciąży gdyby nie fakt, że wczesne USG uchwyciło szczątki zarodka też byłoby puste jajo płodowe. Biologia, to nie matematyka. Niestety kieruje się brutalnymi prawami. Jednym z nich jest "nieużywane, niepotrzebne ulega zanikowi" trochę jak maluch, który się prawidłowo nie rozwija. Po prostu zostaje wchłonięty przez ciało.
Trudno nie myśleć o sobie źle, dlatego trzeba spojrzeć na stratę z różnych punktów widzenia. Właśnie dlatego, by się nie zagubić w gąszczu emocji, które dotykają najpierw swer, które są nieuporządkowane, które są ranami, które wypaczają patrzenie na siebie. Czasem warto nawet pogadać z psychologiem, by poukładać sobie w głowie.
 
reklama

Kurcze, daleko.
Wiesz, byłam w identycznej sytuacji. Pierwsza ciąża po wielu latach, utracona w 11 tygodniu. Tez mam męża Anglika, oni nieco inaczej reaguja.
Pierwsze kilka miesięcy było nam niezwykle trudno. Tez sobie tłukłam ze „moje ciało nie dało rady wykonać tego, do czego zostało przecież stworzone” i takie inne bajery. Zupełnie z palca wyssane.
Pamietaj, ze do zaplodnienia i ciazy potrzeba dwóch osób. To nie jest tylko tak, ze kobieta wszystko „robi”. Może akurat trafił się wadliwy plemnik? Nie wiadomo.
Jesli możesz to zgłoś się do położnej niech cie skieruje na terapie po poronieniu. Maja taka opcje wystarczy z nimi porozmawiać. Mnie skierowano wiec wiem, ze się da.
Znajac facetów, męża dzikimi końmi na terapie nie zaciągniesz, wiec trzeba będzie nad nim niejako samemu „popracować”. Chyba ze trafił ci się wyjątek to wtedy niech mąż tez pójdzie na terapie. To czasami kwestia kilku spotkań. Nie musi to trwać długo. Mnie wytłumaczono jak częste są poronienia, ze pierwsze dwa niekoniecznie świadczą o niepłodności i ze to wszystko zależy od wielu czynników. Fakt, ze np kobieta wstała z łóżka zła noga, czy wypiła szklankę coli, bądź zawiesiła pranie tak naprawdę nie ma znaczenia.
Mysmy tez zrobili ten błąd, ze powiedzieliśmy wszystkim o ciazy a potem był klops. Za drugim razem trzymałam paszcze na kłódkę do 12 tygodnia. Potem ryzyko poronienia drastycznie spada.
Jak już zajdziesz w ciąże drugi raz to może przetłumacz mężowi, żeby nie rozgłaszać tego przed skanem w 12 tygodniu. Większość par w UK tak robi wiec nie jest to jakieś niespotykane zjawisko.
Skoncz brać tabletki. Bo do starań ci tylko przeszkodzą i tyle. Mężowi powiedz, ze ci nie sluza i już. Jeśli nadal będzie miał opory to już to jest jego problem. Nie próbujcie na sile. Po prostu cieszcie się sobą.
Przez jakiś czas po poronieniu organizm jest niejako z „rozpędu” nastawiony na ciąże wiec może być tak, ze szanse są nawet większe.
Mnie się udało wiec wiem, ze jest to możliwe.
 
Do góry